Uber

Kierowca Ubera czeka pod drzwiami, choć jeszcze go nie zamówiłeś – jak to możliwe?

Patryk Koncewicz
Kierowca Ubera czeka pod drzwiami, choć jeszcze go nie zamówiłeś – jak to możliwe?
Reklama

Kierowca będzie czekał pod Twoją pracą, zanim zdążysz pomyśleć o zamówieniu kursu – jak myślicie, kto podrzucił mu adres?

Pamiętacie jeszcze te zamierzchłe czasy, gdy na przyjazd taksówki czekało się kilkadziesiąt minut? Pojawienie się aplikacji przewoźniczych skróciło ten czas do zaledwie kilku, a już niebawem może okazać się, że czekanie w ogóle nie będzie wchodziło w grę. Dlaczego? Bo kierowca będzie już czekał pod drzwiami, zanim zdążysz kliknąć przycisk „zamów”. Uber ma na to specjalny patent.

Reklama

Kierowca Ubera pozna Twoją rutynę – wszystko dla komfortu klienta

Pod koniec kwietnia do amerykańskiego urzędu patentowego wpłynęła prośba o zarejestrowanie nowej technologii, przeznaczonej dla aplikacji Ubera. Gigant chce ułatwić użytkownikom błyskawiczne zamawianie przejazdów i samo założenie brzmi świetnie, ale szczegóły tego projektu są trochę niepokojące. Uber chce bowiem uczyć się Twoich nawyków – załóżmy, że w każdy piątek zamawiasz na obiad pizzę, a w poniedziałkowe wieczory regularnie dojeżdżasz taksówką na zajęcia taneczne po drugiej stronie miasta. Aplikacja Ubera będzie zbierać te informacje i wysyłać kierowców w ciemno – tylko wyłącznie po to, by wyprzedzić konkurencję.

Źródło: Depositphotos

Ze złożonych dokumentów wynika, że Uber chce opatentować możliwość przewidywania ruchów użytkowników, w oparciu o informacje zbierane przez apkę. Sztuczna inteligencja ma śledzić nawyki klientów, uwzględniając konkretne daty i godziny zamawianych przejazdów (oraz ich częstotliwość) czy najczęściej zamawiane dania z okolicznych restauracji. Kierowca natomiast miałby otrzymywać pigułkę informacji dotyczących klienta i „czyhać” na niego pod najczęściej odwiedzanymi miejscami, by „zapewnić większy komfort” użytkowania.

Uber miałby też zapraszać znajdujących się w okolicy kierowców do „zajmowania się” najbliższym klientem, bo ten – przykładowo – wychodzi akurat z pracy i być może potrzebuje podwózki do domu. Kierowca w takiej sytuacji powinien więc kręcić się w pobliżu i oczekiwać na zaakceptowanie kursu. Funkcja „dopasowywania przed żądaniem” w teorii brzmi znośnie, ale nietrudno w myślach dopowiedzieć sobie tragiczny scenariusz, który może być efektem nowych zmian.

Czyż w praktyce nie daje to kierowcom kompletnego zestawu informacji o rutynach i przyzwyczajeniach klientów? Uber będzie wiedział kiedy wychodzisz z pracy i wracasz do domu, o której zaczynasz trening na siłowni i jak długo zajmuje Ci odebranie dziecka ze szkoły. Wszystko oczywiście pod warunkiem regularnego korzystania z aplikacji, ale to wciąż jawi się jako niepokojąca okazja do nadużyć. Wydaje się to nieco ryzykowny ruch, zwłaszcza biorąc pod uwagę liczne przypadki napaści seksualnych w taksówkach, o których słyszymy od miesięcy.

Sprawa staje się bardziej zrozumiała, gdy spojrzymy na wyniki finansowe Ubera z ostatniego kwartału. Firma zaliczyła bardzo udany początek roku, notując wzrost zysków na poziomie 29%, a liczba zamawianych przejazdów wzrosła do około 24 milionów przejazdów dziennie. Uber złapał więc wiatr w żagle i nie ma zamiaru odpuszczać – pytanie tylko, czy aby na pewno chce dokonywać tego kosztem bezpieczeństwa i prywatności klientów? Bo te z pewnością zostaną naruszone po wejściu w życie najnowszej aktualizacji.

Stock image from Depositphotos

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama