Felietony

Miał ucierpieć Uber i spółka, a to Ty dostaniesz po portfelu

Patryk Koncewicz
Miał ucierpieć Uber i spółka, a to Ty dostaniesz po portfelu
Reklama

Ogromne zniżki, krótki czas oczekiwania i mnogość klientów – wieloletnie eldorado odeszło w niepamięć, bo dziś podróż Uberem to drożyzna, nerwy i odwołane przejazdy.

Często korzystam z aplikacji taksówkarskich w celach służbowych i prywatnych, bo promocyjne ceny i dostępność kierowców w dużych miastach jeszcze do niedawna były tak atrakcyjne, że przejazd „taksą” okazywał się wygodniejszy i bardziej opłacalny pod względem czasu, niż podróż komunikacją miejską. Wszystko zmieniło się jednak ubiegłym miesiącu po zmianie prawa. Nowe przepisy podcięły skrzydła Boltowi, Uberowi czy Freenowowi i choć cel był słuszny, to jak zwykle odbiło się to na klientach.

Reklama

Polecamy na Geekweek: Odkryto tajemniczy grób szamanki sprzed 12 tysięcy lat. W środku była czaszka tura

Przejazdy za grosze? Te czasy już minęły

Zerknąłem na moją historię aktywności – samym Uberem podróżowałem od stycznia ponad 130 razy, a wynik zsumowanego Bolta i Freenow jest niewiele niższy. Czy to dużo? Ktoś może powiedzieć, że tak, ale kiedy aplikacje rozdają promocje niczym kolporterzy ulotek na krakowskim rynku, to nie ma nad czym się zastanawiać, bo niejednokrotnie na drugi koniec miasta miałem okazję przejechać za cenę poniżej 10 zł. Ta sielanka trwała w zasadzie latami, a wybuch wojny na Ukrainie – choć brzmi to upiornie – tylko sytuację klienta polepszył.

Źródło: Depositphotos

Liczba kierowców znacząco się zwiększyła, a czas oczekiwania zmalał – często auto czekało pod blokiem, zanim zdążyłem zjechać na dół windą. Nie doświadczyłem też nigdy tego mitycznego problemu z błądzącymi po mieście kierowcami zza granicy, a jeździłem z przedstawicielami co najmniej kilkunastu nacji, którzy nie znali polskiego. Jako pasażerowi zależy mi na jak najszybszym i jak najtańszym dotarciu z punktu A do punktu B, i mogę całą drogę milczeć, lub zajmować się swoimi sprawami. Wszystko to jednak zmieniło się w ubiegłym miesiącu, kiedy to wszedł obowiązek posiadania polskiego prawa jazdy. Nagle Uber, Bolt i Freenow stały się nieużywalne.

Płacisz więcej, czekasz dłużej

20% anulowanych przejazdów i czas oczekiwania dłuższy o 35% – takie statystyki podawał Uber po pierwszych dniach obowiązywania nowego prawa. Zaktualizowane przepisy – choć w teorii zrozumiałe – drastycznie zredukowały liczbę kierowców i wpłynęły na potężne podwyżki cen. Z moich własnych obserwacji wynika, że ceny przejazdów Uberem i Boltem wzrosły o nieco ponad 30% – to dużo, ale wciąż nijak się ma to do masakry Freenow. Aplikacja, która niegdyś jawiła się jako najtańsze źródło komunikacji (w kategorii aplikacji taksówkarskich), dziś funduje zaporowe ceny. Dystans, który niegdyś przejeżdżałem za ok. 11/12 zł dziś wymaga uiszczenia opłaty rzędu niespełna 40 zł.

Źródło: Depositphotos

Ceny to jedno, ale zmiany wpłynęły też na nastroje kierowców i czas oczekiwania. To może wydawać się błahym problemem, ale na kierowcę trzeba czekać dziś kilkanaście minut (i to mieszkając w centrum miasta), choć jeszcze dwa miesiące temu ten czas wynosił mniej więcej 2 lub 3 minuty. Kierowcy częściej odwołują kursy, a ich jazda stała się bardziej nerwowa i pospieszna. Rozmawiam z osobami jeżdżącymi na Uberze czy Bolcie i często słyszę komentarze, że klienci swoje rozgoryczenie cenami przelewają na nich, choć przecież próżno szukać w całym tym zamieszaniu ich winy. Coraz częściej pojawiają się też przejawy rasizmu i dyskryminacji na tle narodowościowym – choć nie jest to rzecz bezpośrednio wynikająca ze zmiany prawa, to wpływa na dostępność i jakość usług.

W największych miastach z rynku zostanie wyeliminowanych nawet 30% kierowców wykonujących prawie 50% przejazdów taxi na aplikację – Michał Konowrocki, dyrektor zarządzający ds. pasażerów w Uber CEE w wypowiedzi dla redakcji Android.pl

Zdenerwowani są więc i klienci i kierowcy – cieszą się zaś klasyczni taksówkarze, którzy od lat wojowali z przemysłem aplikacji takich jak Uber czy Bolt. Istnieje bowiem spora szansa, że pasażerowie w akcje desperacji – spowodowanym długim czasem oczekiwania – skorzystają z taksówki, która jak za starych dobrych czasów będzie mogła naliczyć horrendalne kwoty za kilkuminutowy przejazd. Tak bardzo walczyliśmy z tym procederem, a teraz historia znów zatacza koło.

Reklama

Stock image from Depositphotos

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama