Social Media

Powrót legendy sprzed lat. Ale uważaj, to wygląda podejrzanie

Jakub Szczęsny
Powrót legendy sprzed lat. Ale uważaj, to wygląda podejrzanie
0

Podczas, gdy teraz zachwycamy się możliwościami Instagrama, czy TikToka - to nawet przed Facebookiem oraz MySpace było takie medium społecznościowe jak Friendster. Zawiało nostalgią z przełomu milleniów, prawda? Tak było. Serwis powrócił, jednak wygląda co najmniej podejrzanie.

W ostatnim czasie, kiedy Twitter po przejęciu przez Muska zaczął potykać się o swoje nóżki - zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu alternatywy dla niego. Najwięcej zyskał Mastodon, który został co prawda założony już wcześniej (notabene jako zastępstwo dla niego) i właściwie tylko czekał na taki moment. Można powiedzieć, że Musk stał się kreatorem sukcesu Mastodona, który zaczął notować rekordy jak chodzi o ilość założonych kont i liczbę użytkowników online. Friendster idzie za podobnym trendem, jednak swoim wykonaniem bardziej mi przypomina Albiclę, chociaż i tak od niej zdaje się być bardziej "dorobiony".

Friendster wygląda na tyle podejrzanie, że nie warto tam zakładać konta

Pierwsza rzecz. Wygląda na to, że jego "akcja marketingowa" jest wycelowana na razie w jedno miejsce. Głównie rejestrują się na nim Filipińczycy. Nieco ponad 7000 użytkowników to nie jest jakaś ogromna rzesza. Można znaleźć tam dosłownie to samo, co w typowych social mediach: kanał informacyjny, blogi, grupy, fora, sekcje dla hashtagów. Co istotne, wpisy są dostępne dla każdego, nawet nie trzeba tam zakładać konta i się logować.

Przede wszystkim, sam fakt bardzo ograniczonej akcji marketingowej może wskazywać, że... to pułapka. Ktoś prawa do Friendstera musi posiadać - nie widziano w ostatnim czasie żadnych informacji prasowych, oświadczeń, czy choćby nawet bardzo enigmatycznych zapowiedzi "czegoś nowego". Dodatkowo, umówmy się. Używanie domeny ".click" zamiast ".com" to coś bardzo niecodziennego. Owszem, można zrzucić to na jakiś niejasny trend, osobliwą koncepcję. Ale mało kto to kupi.

I najlepsze. Wiecie, że ów serwis korzysta z Wordpressa? Oczywiście, to żadna zbrodnia: Antyweb też stoi na Wordpressie. Wiele popularnych stron i usług korzysta z Wordpressa, który jest naprawdę "spoko" i nie ma w tym nic dziwnego. Aczkolwiek dziwne, że twórcom Friendstera nie chciało się nawet ukryć typowej ścieżki prowadzącej do panelu administracyjnego. Wystarczy wpisać po adresie Friendstera "/wp-admin" i zobaczycie znajomy ekran logowania. Za wygląd odpowiada motyw SocialMag, niezwykle popularny w kręgu użytkowników Wordpressa. Jest tutaj więc coś bardzo nie tak.

Jaka może być intencja twórców obecnego wcielenia Friendstera? Po pierwsze - zgarnięcie kanału komunikacyjnego do ataków phishingowych. Ale nie tylko - typowe wśród użytkowników jest używanie tych samych kombinacji: login / hasło na różnych serwisach. I takowe mogą postanowić sprawdzić osoby, które za nim stoją: zwyczajnie przetrzepią te najważniejsze i coś zawsze im się uda "ustrzelić". I dlatego właśnie, lepiej na Friendstera w ogóle się nie zapuszczać. Bo... i po co?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu