Jeśli interesujecie się tematem autonomicznie jeżdżących pojazdów z pewnością wiecie o problemach trapiących Teslę i jej system FSD. Konkurencja Muska jest jeszcze bardziej w tyle, tymczasem szansę na pokonanie ich wszystkich ma... traktor legendarnej w Stanach firmy John Deere.
Traktorem na CES 2022
Consumer Electronics Show, czyli popularny CES nie jest raczej imprezą kojarzącą się z ciężkim sprzętem rolniczym. Lektura amerykańskich portali technologicznych, relacjonujących tegoroczną edycję tej imprezy świadczy jednak, że jedną z największych jej gwiazdą jest firma John Deere, jej autonomiczny system dla ciągników rolniczych, który trafi „w pole” już w tym roku.
Firma, będąca drugim na świecie producentem maszyn rolniczych, których zielone urządzenia znane są wszędzie, choćby z amerykańskich filmów, pracował nad pokazanym rozwiązaniem już kilka lat. Jak wynika z prezentacji, na którą zaproszono Douga Nimza, właściciela 200-hektarowej farmy z uprawami kukurydzy i soi, służącej firmie za poligon doświadczalny, intensywne testy terenowe trwały od czterech lat.
Farmer podzielił się z dziennikarzami swoimi doświadczeniami i wygląda na to, że przez te lata współpracy z firmą stał się wręcz fanem tego rozwiązania, choć jak sam przyznał, początkowo do tematu podchodził dość sceptycznie. Ciężki ciągnik, pracujący w ciężko bardzo trudnych warunkach to nie to samo, co autonomiczna kosiarka do trawy. Błędy systemu w jego przypadku mogą skończyć się albo poważnymi stratami, albo jeśli w pobliżu będą ludzie, wręcz tragedią.
Plan John Deera
Każdy, kto widział nowoczesne ciągniki rolnicze wie, że są to dziś zaawansowane i bardzo drogie urządzenia. Trudno przypuszczać, żeby rolnicy, którzy w ostatnich latach kupili nowe maszyny, masowo rzucili się do wymiany takiego sprzętu. Jednak firma ma tu asa w rękawie, jej ciągniki od dłuższego czasu są wyposażone we wspomagany przez GPS system, pozwalające na samodzielną jazdę pod nadzorem kierowcy.
To oznacza, że większość nowszych maszyn , pod względem mechanicznym, jest gotowa na pełną automatyzację. Na pokładzie mają już systemy umożliwiające zdalne sterowanie układem kierowniczym, napędowym i hamulcowym. John Deere, mając ewidentnie chrapkę na stanie się rolniczą ikoną nowoczesności uznał, że prościej będzie zaoferować pakiet aktualizujący możliwości obecnych maszyn, zamiast tworzyć ich nową linię.
Na wspomniany zestaw składają się dwa moduły (na przód i tył) zawierające w sumie 12 kamer stereoskopowych oraz komputer sterujący z procesorem produkcji nVidii. Wybór sensorów tego typu może dziwić, ale przedstawiciele firmy twierdzą, że tego wymaga specyfika pracy na polu, które nie ma tak charakterystycznych elementów, jak regularna droga. W przyszłości firma zamierza jednak doposażyć całość także w inne sensory, takie jak LiDAR, czy ultradźwiękowe, aby móc poszerzyć zakres możliwych do wykonania prac.
Instalacja całości zajmuje firmie około doby. Uzupełnieniem systemu jest oczywiście aplikacja dla smartfona, w której możemy ustawiać jego pracę, zdalnie śledzić status pojazdu i postępy, a także zdalnie sterować ciągnikiem. Nie do końca wiadomo, jak będzie wyglądać całość konwersji od strony kosztów, ale mówi się o kwocie nawet 50 tys. dolarów.
To nie mało, ale firma i tak spodziewa się dużego popytu na ten system. Wszystko dlatego, że farmerzy mają dziś ogromne problemy ze znalezieniem siły roboczej i to właściwie na każdym etapie ich działalności. Traktor mogący samodzielnie pracować przez wiele godzin może być idealnym rozwiązaniem. John Deere zauważył to i stąd tak duże inwestycje w tę technologię oraz w skupowanie start-upów mogących pomóc im ją rozwijać.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu