Gry

Straszą lepiej niż kinowy horror. Top 5 upiornych gier na Halloween

Patryk Koncewicz
Straszą lepiej niż kinowy horror. Top 5 upiornych gier na Halloween
Reklama

Nie wiesz jak spędzić tegoroczne Halloween? Złap za pada i sprawdź te tytuły. Nocne koszmary gwarantowane.

Ostatni tydzień przed Halloween rozpoczyna się już jutro, a to oznacza, że sezon na strach możemy uznać za otwarty. W sklepach pojawiają się już pierwsze dyniowe ozdoby, a kina zacierają ręce przed spragnionymi wrażeń randkowiczami, którzy 31 października co roku spędzają na oglądaniu horrorów. Jeśli jednak jesteś jednym z tych, którzy zamiast biernie patrzeć się w ekran wolą odczuć strach bohatera na własnej skórze, to zapraszam do lektury. Oto bowiem 5 subiektywnie najstraszniejszych gier na halloween.

Reklama

5. Until Dawn

Okej, wiem co powiecie. Istnieją gry straszniejsze niż Until Dawn, ale przygodowy horror od Sony idealnie pasuje do halloweenowych realiów. Czy jest coś bardziej klasycznego, niż grupka znajomych w nawiedzonym miejscu, gdzie trup ściele się gęsto w iście slasherowym stylu? Wątpię.

Until Dawn nie jest tytułem nowym, ale mimo upływu lat wciąż ma w sobie to coś. Być może to kwestia filmowego klimatu, inspirowanego horrorami kategorii B, gdzie każdy najmniejszy błąd kończy się widowiskową śmiercią bohatera. W grze wcielimy się w grupkę znajomych, która trafia do górskiej chaty zaszytej w głuszy. Until Dawn nie wybacza błędów, dlatego oprócz wyskakujących znienacka stworów tytuł straszy także trzymającą w napięciu atmosferą. Słaby refleks lub błędny wybór może doprowadzić do nieodwracalnej śmierci wszystkich postaci. W połączeniu z interaktywnym wykorzystaniem kontrolera DualShock 4 tworzy to prawdziwy rollercoaster emocjonalny, idealnie nadający się na ponury wieczór w Halloween dla fanów mocnych wrażeń.

4. Dead Space

To jedna z tych gier, które trzeba przeżywać przy zgaszonym świetle i w dobrych słuchawkach nausznych. Ten kosmiczny survival horror czerpie garściami ze znanych schematów mrocznego sci-fi. Mamy tu ciemne korytarze galaktycznych statków, oświetlane jedynie migającym światłem zniszczonej lampy, przerażające mutanty czyhające w opuszczonej kabinie i przede wszystkim przygnębiające poczucie samotności.

W Dead Space wcielamy się w Isaaca Clarke’a, badającego sprawę sygnału ratunkowego, pochodzącego z górniczej jednostki. Po dotarciu na miejsce okazuje się, że cała załoga została wymordowana przez odrażające i niezwykle agresywne monstra. Nie ma co ukrywać, że gra jest nadgryziona zębem czasu pod względem graficznym, ale straszyć atmosferą potrafi lepiej niż niejeden współczesny tytuł. Dead Space wspominam tu także dlatego, że nadchodzące Halloween to dobra okazja na przypomnienie sobie oryginału przed nextegnowym remakiem, który ukaże się już w styczniu.

3. Amnesia

Amnesie można lubić albo nienawidzić. To taki klasyk pośród „strasznych gier”, który został już przemielony do granic możliwości przez większość gamingowych youtuberów. Nie jest to może fenomen pod względem graficznym, ale gra broni się specyficznym klimatem. O ile w poprzednich tytułach gracz może w jakiś sposób bronić się przed zagrożeniem, tak w amnezji nie jest to takie proste. Twórcy zrezygnowali z walki, zamieniając ją na szereg prostych zagadek i logicznych łamigłówek.

Poruszając się po upiornych korytarzach opętanego zamczyska, należy zwracać uwagę nie tylko na stan swojego serca, ale także na zdrowie psychiczne sterowanej postaci. Starając się nie oszaleć od podnoszących ciśnienie odgłosów gracz musi rozwiązać zagadkę tytułowej amnezji. Granie z drugą połówką dostarczy wrażeń lepszych niż sztampowy horror w multipleksie.

2. Outlast

Jeśli Amnesia była dla Ciebie zaledwie casualowym spacerkiem, to w Halloween powinien postawić na Outlast. Pod względem technicznym gry mają ze sobą wiele wspólnego. Gracz ponownie ma ograniczone metody walki, a jego wyposażenie opiera się głównie na kamerze i dziennikarskiej pomysłowości. Tak wyposażeni włamujemy się do zakładu psychiatrycznego a tam… huh, dzieją się rzeczy naprawdę pokręcone.

Reklama

Przyznam szczerze, że grając w Outlast (w samotności i kompletnych ciemnościach) musiałem robić co jakiś czas przerwę. Umiejętne wykorzystanie jump scare’ów i mocnych elementów gore przyspiesza bicie serca, a oglądane z oczu bohatera sceny potrafią powrócić później w nocnych koszmarach.

Podobnie jak w poprzedniej propozycji będziemy musieli zmierzyć się z logicznymi zagadkami i elementami zręcznościowymi, a wszystko to w obliczu czyhających za plecami stworów, które w bezpośrednim starciu zrobią z bohatera krwawą miazgę. Upiornej atmosfery dodaje widok z noktowizyjnej kamery, która przywodzi na myśl film REC. Brrr… na samą myśl mam gęsią skórkę.

Reklama

1. Silent Hill P.T.

Miałem wątpliwości, czy umieszczać arcydzieło Hideo Koijmy na tej liście. Wszakże jest to tytuł, którego nie da się normalnie nabyć lub pobrać. Wszystko przez konflikt między japońskim projektantem a wydawcą, zakończony ostatecznie usunięciem dema ze sklepu Playstation Store. Dema, bo P.T. – stanowiące preludium do kultowego Silent Hill – nigdy nie zostało wydane w pełnoprawnej odsłonie. Nie zmienia to jednak faktu, że tytuł jest najbardziej przerażającym doświadczeniem, jakiego doznałem w grach.

Znacie to niepokojące uczucie z dzieciństwa, gdy po obejrzanym horrorze musieliście dostać się w nocy do łazienki przez ciemny korytarz? Koncept wydaje się banalny, ale to właśnie z pozoru bezpieczne miejsca okazują się najbardziej przerażające. Dom powinien być strefą komfortu, a jeśli złowieszcze siły zagnieździły się nawet tam, to nigdzie nie możesz czuć się bezpiecznie.

Silent Hill P.T. nie przesadza ze środkami przekazu. Ot zwykłe mieszkanie, pełne osobistych przedmiotów, luster i zdjęć. I to właśnie ta realistyczność doprowadza w grze do obłędu. Zwłaszcza jeśli dodamy do tego to fakt, że gracz, przechodząc kolejne etapy, coraz mocniej zapętla się w tych samych pomieszczeniach i korytarza, będąc nieustannie śledzonym przez koszmarną zjawę. Ta może czaić się tuż za drzwiami lub migać gdzieś w końcu zaciemnionego korytarza, sprawiając, że każdy krok doprowadza do jeszcze większego stresu.

Żaden z wysoko ocenianych horrorów nie przyprawił mnie o tak dużą dawkę emocji. I może lepiej, że ten wytwór chorej wyobraźni Kojimy został pogrzebany przez wydawcę, bo nieco ponad 20 minut z wersją demonstracyjną wystarczająco leczy zapotrzebowanie na mocne wrażenia.

Stock image from Depositphotos

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama