Ta informacja trafiła do mediów na krótko przed weekendem - najwyraźniej liczono na to, że wokół sprawy nie będzie dużego szumu, że ludzie nie zauważą. A przynajmniej, że zauważy to mniej osób. W dzisiejszych czasach takie wiadomości trudno jednak "ukryć", więc nawet po kilku dniach mogą dotrzeć do człowieka. Dowiedziałem się dzisiaj, że Tony Fadell ogłosił swoje odejście z funkcji CEO firmy Nest przejętej dwa lata temu przez Google i wchodzącej w skład Alphabet. W Mountain View najwyraźniej stracili cierpliwość.
To miał być wielki skok Google. Na razie jest rozczarowanie i pożegnanie z szefem
Nest to jedno z większych przejęć dokonanych przez Google - dwa lata temu korporacja zapłaciła za ten biznes ponad 3 mld dolarów, to wywołało spore zamieszanie i skłoniło innych graczy do skupienia uwagi na rynku rozwiązań dla inteligentnego domu (Nest kojarzony jest głównie z inteligentnym termostatem), podłączonych do Internetu urządzeń gospodarstwa domowego. Wzrosła liczba przejęć w tym segmencie, przybywało startupów, m.in. takich, które szczęścia szukały w ramach crowdfundingu. Lawina ruszyła i wydawało się, że to Google/Alphabet będzie tu grało pierwsze skrzypce. Miesiąc miodowy szybko się jednak skończył, a decydenci Alphabet żegnając Fadella przyznają, że sprawy nie idą zgodnie z planem.
Gdy odchodzi założyciel biznesu
Tony Fadell opublikował wpis na blogu, w którym poinformował, że opuszcza Nest, jego miejsce ma zająć Marwan Fawaz wcześniej związany m.in. z Motorola Mobility. były CEO robi dobrą minę do złej gry, pisze, że będzie doradcą dla Alphabet i Nest, ale takimi kwestiami trudno przykryć fakt, że zostało się zwolnionym. To musi być trudne dla człowieka, którego niektórzy nazywają "ojcem iPoda" (nim stworzył własny biznes pracował w Apple) oraz założyciela firmy, z którą trzeba się rozstać. Jasne, nie odchodzi z pustymi rękami, przecież Google zapłaciło za Nest olbrzymie pieniądze, znajdą się inni pracodawcy (chociaż teraz Fadell zamierza się skupić na kolejnym własnym projekcie). Niesmak jednak pozostaje.
Pojawi się oczywiście pytanie o przyczyny tej decyzji. I trudno wskazać tu na jedną odpowiedź. W skrócie można napisać, że Google liczyło na więcej. Nest został kupiony za duże pieniądze i szybko rozwijał się pod skrzydłami Google/Alphabet. Zatrudnienie wzrosło ponoć z 280 do 1200 pracowników, firma z Mountain View dokonywała kolejnych przejęć dla Nest i wykładała na to setki milionów dolarów. Można mówić o cieplarnianych warunkach. Ale za takimi inwestycjami musiały iść efekty i to zauważalne, a tych po prostu brakowało. Wizja Nest zaczęła się rozmywać, nie prezentowano nowych produktów, dostarczane rozwiązania rozczarowywały, dochodziło do sprzeczek z podwładnymi, atmosfera zrobiła się nieprzyjemna, a media nie oszczędzały Nest.
W końcu Alphabet powiedział "dość". Firma nie zamierza jednak (przynajmniej na razie) zasypywać całego projektu i przyznawać się do straty miliardów - może nowy szef wyciągnie z tego więcej. Podziękowano Fadellowi, który najwyraźniej przestał być właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Warto w tym miejscu przypomnieć, że Fadell kilka kwartałów temu przejął nadzór nad projektem Google Glass i miał doprowadzić okulary na rynek. Skoro odchodzi, a o innowacyjnym produkcie dawno nie było głośno, to można już chyba postawić na nim krzyżyk.
Nest to kontynuacja porządków w firmie
Sporo ostatnio dzieje się w Alphabet - niedawno pisałem, że korporacja szuka kupca dla firmy Boston Dynamics produkującej roboty kroczące, które wywołują spore kontrowersje. A to czubek góry lodowej, kiedyś wspominałem, że giganta opuszcza coraz więcej znanych postaci i likwidowane są kolejne projekty, ewentualnie przerzuca się je wewnątrz firmy. Niby dzieje się to w każdym biznesie, ale czy aż na taką skalę? Przy okazji tego ostatniego "odejścia" należy też podkreślić, że sprzedaż firmy zawsze wiąże się z pewnymi konsekwencjami i nie są nimi wyłącznie inkasowane pieniądze - szef, właściciel staje się pracownikiem i w końcu może się pożegnać ze swoim biznesem...
Pojawia się nie tylko pytanie o przyszłość Nest pod skrzydłami Alphabet, ale też o rozwój całego segmentu - może balon został tu sztucznie napompowany, a decyzje podjęte na fali entuzjazmu wywołanego przez zakupy Google nie były do końca racjonalne? Podejrzewam, że niebawem zaczniemy poznawać odpowiedzi na te pytania.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu