Niezależnie od tego kim jesteś, jak wysokie piastujesz stanowisko, ile masz pieniędzy i jak długie masz rączki - powinieneś zachowywać się przyzwoicie. Zachowywać się przyzwoicie, to przeciwstawianie się krzywdzeniu ludzi. Polski Internet zapłonął, bo dotknęliśmy ostatnio dwóch tematów: korupcji oraz mobbingu w pracy.
Dyskusje niezwykle potrzebne, jednak polaryzujące społeczeństwo w niespotykany dla mnie ostatnio sposób. Fankluby dziennikarzy, którzy zostali wskazani jako ludzie uczestniczący w patologiach orzekły po swojemu: sprawy są upolitycznione, został wydany wyrok, to wcale nie jest tak jak piszą dziennikarze. Pewnie, dziennikarze rozwiązujący trudne sprawy: niezależnie od tego, czy będzie to Szymon Jadczak, Michał Janczura czy ktokolwiek inny - nigdy nie wiedzą wszystkiego. Mogą ukazać Wam tylko wycinek pewnej patologii, wskazują na zjawisko. Docierają do ludzi, wyciągają fakty. Składają puzzle i przekazują czytelnikom.
Mobbing i wspieranie mechanizmów korupcyjnych. To pierwsze zarzucono Tomaszowi Lisowi, drugie - Krzysztofowi Stanowskiemu. W drugim przypadku oczywiście nie bezpośrednio - raczej wskazywano na niejasne powiązania ze środowiskiem, które według niektórych dziennikarzy sportowych oraz śledczych mogą mieć coś za uszami. W przypadku Tomasza Lisa natomiast sprawa jest dużo niebezpieczniejsza dla niego, bo wypowiedziały się rzekomo osoby, które doświadczyły owego mobbingu w pracy. Jakkolwiek nie wyglądało to naprawdę, jakkolwiek nie wynika to z ustaleń Szymona Jadczaka - trzeba być ostrożnym i nie ferować wyroków. Ostateczną instancją jest oczywiście sąd, który jako jedyny w Polsce (co jest zrozumiałe) ma mandat do wskazywania winy.
"Każdy jest trochę mobbingowany..."
Jestem pod ogromnym wrażeniem fikołków niektórych fanów jednego z czołowych dziennikarzy. Tylko w imię oddania człowiekowi, którego czasami nawet nie znają, są w stanie powiedzieć coś głupiego. Powiem tak: gdy pracowałem w niemieckiej rzeźni, polski brygadzista już nawet nie krzyczał: darł mordę, bo rozliczano go z wyrobionej normy. Ktoś powie, że to przecież nic nowego. Że: "co w tym złego?". Poszedłem potem do innej pracy, gdzie również z czegoś mnie rozliczano. Nie zawsze mi wszystko wychodziło. Czy sądzicie, że Grzegorz lub Łukasz (CEO innej firmy, w której jestem zatrudniony kiedykolwiek mnie czy kogo innego wyzwali, lub podnieśli głos? Nie. Gdyby tak zrobili, pożegnalibyśmy się. Na przekroczenie pewnych granic nie pozwoliłbym także żadnemu z klientów, którym doradzam - niezależnie od tego, jak bardzo bym nie zepsuł sprawy.
Nie wszyscy ludzie jednak potrafią się postawić, pokazać środkowego palca. Widzieliście kiedyś atak paniki? Możliwe, że nie - niektórzy ludzie przeżywają go baaaardzo cicho. W środku jednak panuje sytuacja kryzysowa: puls ponad setkę, pot, paniczny lęk i poczucie beznadziejności. Wywoływanie takich rzeczy jest po prostu skandaliczne, niezależnie od pozycji oraz ważności człowieka dopuszczającego się nadużyć.
Spójrzcie na ten wpis, prześmiewczy i wiele mówiący o człowieku. Robienie sobie jaj z mobbingu i przemocy: szczególnie będąc uznawanym za "uprzywilejowanego" w społeczeństwie to bardzo jaskrawy wyraz klasy (właściwie jej braku). Przeżywaniu ataków paniki, depresji to coś na co ludzie nie mają wpływu. Tak samo, jak ludzie nie mają wpływu na to, czy chorują na schizofrenię, cierpią z powodu borderline lub są widocznie niepełnosprawni. Mierżą mnie też wpisy ludzi, którzy upatrują upolitycznienia sprawy: uznając, że zapadł wyrok na Tomasza Lisa, a Szymon Jadczak jest jego wykonawcą.
Powiedziałem to ostatnio na Twitterze przy okazji mojego materiału o Krzysztofie Kononowiczu. Ktokolwiek, kto odpowiedzialny jest za tworzenie tekstów w mediach, powinien mieć jakąś misję. Misją nie jest bezmyślne przepisywanie rzeczy z prasówek, powoływanie się na materiał kogoś innego, rzucanie opinii na "chybił-trafił". Misją jest zmienianie naszej rzeczywistości wskazując na istotne społecznie patologie.
W przypadku Krzysztofa Stanowskiego, nie jestem zawiedziony ustaleniami dotyczącymi korupcji w polskiej piłce: choć powinienem być. Ostatni Hejt Park z Czesławem Michniewiczem odbył się w atmosferze skandalu, który wywołał sam prowadzący: na wstępie zaznaczył, że żadnych pytań o "Fryzjera" nie będzie: bo wszystkie zostały już zadane i gość programu jedynie by się powtarzał. Polecono również dzwoniącym do studia Kanału Sportowego, by nie pytali o "Fryzjera", lecz o kadrę narodową. Byłem zawiedziony, bo po prostu lubię Krzysztofa Stanowskiego. To naprawdę dobry dziennikarz, ze świetnym warsztatem oraz buńczuczną osobowością.
Tym samym Krzysztof Stanowski dolał oliwy do ognia i okazało się, że w trakcie i tuż po Hejt Parku ludzie rozmawiali na temat Michniewicza, zasadności bycia trenerem kadry narodowej, a także o Krzysztofie Stanowskim i jego możliwymi powiązaniami z aferami korupcyjnymi. Może o to właśnie dziennikarzowi sportowemu chodziło? O wywołanie ogromnej wrzawy po to, by o nim i o Hejt Parku znowu mówiono. Tylko nie wiem, czy skutek jest w pełni dla Stanowskiego akceptowalny.
Materiały na temat korupcji w polskiej piłce i mobbingu są bardzo mocne - tym bardziej, że są tacy którzy pamiętają jak Tomasz Lis rugał swoich podwładnych (w wyciekłym materiale sprzed lat). Ludzie pamiętają także sylwetkę innego głośnego polskiego dziennikarza, świętej pamięci Kamila Durczoka, który był na samym szczycie po to, by z niego z hukiem zlecieć w oparach skandalu. Nagranie z brudnym stołem, Rurkiem można uznać za śmieszne - ale gdyby się zastanowić mocniej: jest to nagranie uwidaczniające pewne nieprawidłowe zachowania. Bardzo trudne do zaakceptowania jest także to, iż niektórzy ludzie nic złego w tym nie widzieli.
To wszystko wydarzyło się w ciągu kilku dni, na jakiś czas udało się przenieść uwagę internautów z Ukrainy na polskie, spolaryzowane poletko. O tych sprawach powiedziano już naprawdę wszystko. Byli ludzie, którzy "wsławili się" trudnymi do przyjęcia opiniami, jak chociażby Roman Giertych. Zarówno Krzysztof Stanowski, jak i Tomasz Lis uważają że wszystko jest w porządku.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu