Felietony

To może być solidny krok wstecz dla rynku VOD

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

22

Jednego z amerykańskich potentatów rynku VOD przywitaliśmy już w swoich skromnych, polskich progach. Ekspansja Netfliksa była spodziewana i wyczekiwana, lecz podobnego szeregu zdarzeń nie powinniśmy oczekiwać po drugiej ze znanych marek. Hulu jest i pozostaje usługą skierowaną do amerykańskiego widza, ale zmiany jakie nadchodzą wpłyną także na to, co dzieje się na rynkach VOD dookoła globu.

Usługa spod zielonego znaku Hulu wciąż oficjalnie znajduje się poza zasięgiem dostępności wielu milionów widzów nie będących rezydentami Stanów Zjednoczonych, w tym Polaków. A tracimy wiele, bo obok Netfliksa jest to jedna z najlepiej rozwijających się usług wideo na życzenie, która w dużej mierze opanowała rynek za oceanem. Wystarczy przejrzeć katalog Hulu, by przekonać się, jak dużo do zaoferowania ma ta usługa. Do niedawna jej oferta filmowa nie należała do najatrakcyjniejszych, lecz dla serialomaniaków usługa była i jest pozycją obowiązkową na liście comiesięcznych wydatków. Oprócz dostępności pełnych sezonów całej masy produkcji, Hulu ma do zaproponowania coś, czego nie oferuje nikt inny z konkurentów - niedługo po emisji najnowszego odcinka w telewizji jest on dodawany do usługi.

Oczywiście sytuacja nie jest tak różowa jak mogłoby się wydawać. Bardzo często obejrzeć wtedy można maksymalnie do kilku odcinków wstecz, więc po przekroczeniu np. połowy sezonu w ramach telewizyjnej emisji serialu nie będziemy mogli obejrzeć serii od samego początku, ale z byciem na bieżąco nie będzie większego problemu. Zazwyczaj “internetowi widzowie” muszą też odczekać swoje - od kilku godzin do kilku dni zanim odcinek trafi na serwery Hulu i zostanie udostępniony w usłudze, ale jest to przecież znacznie szybszy proces, aniżeli praktyki Netfliksa.

Taki model działalności nie wszystkim się jednak podoba. Giganci, by nie napisać molochy, rynku TV, czyli takie korporacje jak Time Warner, wciąż wydają się wierzyć w tradycyjną telewizję i wszelkimi środkami będą starać się zatrzymać “streamingową rewolucję”. Hulu nie jest firmą o pozycji Netfliksa, stąd przymiarki wspomnianego Time Warner do przejęcia usługi. W związku z tym pojawia się wiele obaw o to, jak zmieni się Hulu. Jak donosi Wall Street Journal na chwilę obecną włodarze usługi odkładają finalizację umowy, wciąż renegocjując zapisy dotyczące nabywania przez Hulu praw do udostępniania odcinków seriali wkrótce po ich emisji, lecz inwestycja opiewająca na kwotę 2 miliardów dolarów przyniesie aż 25% udziałów dla Time Warner, co przełoży się na jak najszybsze działania mające położyć kres jednej z najważniejszych dla widzów zalet Hulu.

Jak to może przełożyć się na zagraniczne rynki? Możemy być pewni, że takie marki jak Hulu czy Netflix są dla regionalnych usług wzorami do naśladowania pod naprawdę wieloma względami i ich działania motywują lokalne serwisy VOD do podwyższania standardów swoich ofert. Widmo pojawienia się w Polsce Netfliksa niewątpliwie podziałało mobilizująco na polskie usługi jak Player.pl, HBO Go czy iPla, lecz działalność Hulu to nadal abstrakcja dla większości z nich. Brak właściwego punktu odniesienia może jedynie zaniżyć poziom, którego wymagają użytkownicy lokalnych usług VOD, a dla nich samych zabraknie bodźca do działania, stawiania się lepszym.

Oczywiście pod uwagę biorę najczarniejszy ze scenariuszy, lecz w mojej ocenie jest on najbardziej realny ze wszystkich możliwych po wieloletniej obserwacji zdarzeń na rynkach VOD. Coraz większa liczba widzów stawia na urządzenia mobilne i swobodę w oglądaniu ulubionych (i nie tylko) produkcji. Jakby nie patrzeć, Hulu odegrało szalenie istotną rolę w ruchu "cięcia kabla", czyli rezygnacji z ofert telewizyjnych na rzecz internetowych serwisów VOD i do tej pory było jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą alternatywą dla porzucających umowy z dostawcami usług TV. Nie jestem w stanie uwierzyć w nadejście odwrotnego trendu - decyzje Time Warner nie zmuszą, ani nie skuszą widzów do powrotu do tradycyjnych planów telewizyjnych. Pewna zmiana już zaszła, a widzowie którym odbierze się wygodny i legalny sposób na oglądanie nowości zamiast podpisania umowy na pakiet kanałów TV wybiorą inne możliwości. A tych przecież nie brakuje.

Grafika główna, grafika w tekście.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu