Felietony

A może by tak zlikwidować platynowe płyty i przyznawać nagrody za wyświetlenia na YT?

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

Reklama

„Nikt nie kupuje już płyt z muzyką”. Choć sam staram się stawiać na półce przynajmniej jeden album miesięcznie, doskonale widzę, jak prawdziwe jest to stwierdzenie. Jaki jest więc sens przyznawania złotych czy platynowych płyt? Niewielki, a patrząc na ilość wyświetleń polskich utworów na YouTubie, wręcz żaden.

Oczywiście ciężko postawić obok siebie ilość sprzedanych płyt i odtworzonych w sieci utworów, to w końcu dwie zupełnie inne rzeczy. Lata temu przyznawane przez Związek Producentów Audio-Video (ZPAV) wyróżnienia świadczyły nie tylko o komercyjnym sukcesie płyty, ale pokazywały również popularność wykonawcy czy zespołu. Na chwilę obecną do zdobycia złotej płyty potrzebne jest w Polsce 15 tysięcy sprzedanych egzemplarzy, do platynowej 30 tysięcy. Przypomnę tylko, że ludność naszego kraju to blisko 38,5 miliona mieszkańców.

Reklama

Nie jestem specjalistą od polskiej muzyki rozrywkowej i polskiego rynku. Nie słucham też radia, ciężko ocenić mi więc czego aktualnie (poza disco-polo) słuchają Polacy. Wiem natomiast, że nie wystarczy nagrać dobrej płyty, potrzebna jest jeszcze promocja, puszczanie do zmęczenia singla w radio i przypominanie na billboardach, że jest taka oto pani i nagrała właśnie nową płytę. A to oznacza inwestowanie dużych pieniędzy. Do tego dochodzi konieczność konkurowania z zagranicznymi wydawnictwami, które uśmiechają się z półek sklepowych pięknymi okładkami. I tak myślę o tym 15 czy 30 tysiącach sprzedanych egzemplarzy, a potem włączam YouTube i widzę.

Oficjalny klip umieszczony 30 września ubiegłego roku ma już 6 milionów wyświetleń. Ciężko porównać to do sprzedaży płyty czy singla, ta dotyczy bowiem jednej transakcji, wyświetlenia nie oddają ilości osób, które puściły sobie ten utwór. Choć da się bez wątpienia stwierdzić, że Dawid Podsiadło jest w Polsce popularny. Zarówno singlowi o tym samym tytule, jak i płycie Annoyance and Disappointment udało się zdobyć status platynowej płyty (singlowi dopiero w styczniu 2016 roku, płycie jeszcze w grudniu 2015 roku). Oznacza to, że oba wydawnictwa sprzedały się przynajmniej w 30 tysiącach egzemplarzy - ale na pewno nie w 150 tysiącach, bo za tyle przyznawana jest diamentowa płyta. Porównajcie teraz sprzedaż do wyświetleń singla na samym YouTubie. A to tylko jeden serwis, nie wspominam o Spotify, Deezerze, Tidalu, playerach na stronach plotkarskich czy jakichkolwiek innych legalnych miejscach, w których można było posłuchać tego numeru. Wspomnianą diamentową płytę udało się w ubiegłym roku zdobyć tylko kilku wydawnictwom i nie wszystkie z nich przyznano polskim artystom.

Być jak Eric Clapton

Nie od dziś wiadomo, że największe pieniądze robi się nie na sprzedaży płyt, ale na koncertach. Oczywiście będąc artystą, cieszyłbym się i z samej sprzedaży, ale czy powiesiłbym z dumą nagrodę za tak słaby wynik? No bo 30 tysięcy w liczącym blisko 40 milionów kraju brzmi kiepsko. Chyba bardziej cieszyłaby mnie tabelka, w której zebrałbym wyświetlenia wszystkich moich utworów, łącznie z nieoficjalnymi publikacjami, chociażby na YouTube.

A może zamiast złotej, platynowej i srebrnej płyty powinno się stworzyć podobne wyróżnienia bazujące na przykład na ilości wyświetleń klipu na YouTube czy odsłuchań w serwisach oferujących dostęp do strumienia muzyki? Fizyczny krążek odchodzi do lamusa i zarówno zagraniczna, jak i polska branża doskonale o tym wiedzą. Nasze rodzime nagrody (choć oczywiście podobne lub takie same wyróżnienia istnieją również w innych krajach) odstają od rzeczywistej popularności twórcy tak bardzo, że ich przyznawanie mija się moim zdaniem z celem. Ale może bardziej prawdziwe byłoby stwierdzenie, że oddają tę rzeczywistość idealnie - pokazując jak dramatycznie źle wygląda sprzedaż płyt w naszym kraju? Tak czy inaczej kiedy słyszę, że jakiś artysta otrzymał platynową płytę, na twarzy pojawia się ironiczny uśmiech, bo domorosły muzyk jest w stanie wykręcić 30 tysięcy pobrań swojego albumu na którymś z pirackich forów w kilka dni. A może któregoś dnia YouTube obok złotych przycisków zacznie wysyłać muzykom srebrne, złote, platynowe i diamentowe płyty? Te przynajmniej pokazywałyby faktyczną popularność jego muzyki. W końcu od 2013 roku mamy YouTube Music Awards.

grafika: 1

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama