Świat

Jak kłamać, to na Twitterze. Musk udowodnił, że UE miała rację

Krzysztof Rojek
Jak kłamać, to na Twitterze. Musk udowodnił, że UE miała rację
7

Elon Musk robi wiele, żeby pogrążyć swoją platformę w dezinformacji. Czym to się skończy?

Czy tego chcemy, czy nie - powszechna możliwość publikowania swoich wypowiedzi w połączeniu z siłą internetu sprawia, że dziś każdy może być źródłem wiedzy, która rozchodzi się z prędkością światła. Ma to swoje dobre i złe strony. Z jednej - kłamstwa i "niedopowiedzenia" np. ze strony polityków mogą być szybko weryfikowane i obalane, ale z drugiej - takie narzędzia jak social media mogą być (i są) wykorzystywane do szerzenia systemowej dezinformacji.

Jeżeli chodzi o ten drugi, negatywny aspekt, to wśród najpopularniejszych mediów dziś jedno z nich jest zdecydowanym liderem. mowa tu o X (dawniej Twitter). Dosłownie wczoraj światło dzienne ujrzał raport Unii Europejskiej (UE wzięła się za Twittera. Nowy raport nie pozostawia złudzeń), porównujący skalę dezinformacji, jaka ma miejsce na platformach w Europie (w tym w Polsce) i tam X zdecydowanie prowadził, jeżeli chodzi o odsetek fake newsów, ich popularność i zaangażowanie społeczności dookoła nich.

Musk nie zgadzał się z tym raportem, ale jego najnowsze działania tylko pokazują, że ten miał zdecydowaną rację.

Wybory za pasem, a X/Twitter wywala zespół odpowiedzialny za fact checking

Jak donosi Engadget, jeżeli Musk chciał udowodnić, że UE się myli, to zrobił dokładnie na odwrót i tylko potwierdził, że na Twitterze/X można dziś wprowadzać w błąd bez konsekwencji. Zbliżają się bowiem wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych w 2024 roku, a tymczasem Musk... zredukowało o połowę liczbę osób zatrudnionych w dziale przeciwdziałania manipulacjom wyborczym na platformie.

Źródło: Depositphotos

Co więcej, najwyraźniej zrobił to bez porozumienia z osobami, które czuwają nad bezpieczeństwem Twittera, ponieważ, jak dowiadujemy się z ich wypowiedzi, jeszcze kilka dni temu zapowiadali oni zupełnie coś innego. Zespół przeciwdziałania dezinformacji miał się rozrastać i zatrudniać nowych specjalistów właśnie pod kątem czuwania nad okresem przedwyborczym.

I oczywiście - zawsze mogą pojawić się komentarze twierdzące, że to, co jedni uważają za dezinformacje inni nazwą wolnością słowa oraz zarzucą platformom stronniczość w kwestii fact-checkingu. I owszem, ile osób, tyle opinii, ale działania Muska wyraźnie pokazały, że zostawienie platformy samej sobie i likwidacja narzędzi moderacyjnych sprawia, że pojawiają się na niej ekstrema, których żadna ze stron nie chce widzieć.

Źródło: Depositphotos

Czym to się może skończyć? Póki co, Musk stara się przyciągnąć jak najwięcej osób do X, próbując uzyskać obiecywany wzrost liczby użytkowników, jednak tutaj przyrost jest niewielki. Dodatkowo - z platformy wycofują się reklamodawcy, co mogło sprokurować miliardera do pomysłu, by ukryć całą platformę za paywallem. Bez kontroli nad treściami, które się tam pojawiają, działalności X (podobnie jak kiedyś Tumblra) mogą zacząć przyglądać się App Store i Google Play Store. A to oznaczałoby spore zagrożenie dla całego przedsięwzięcia.

Co się więc stanie z Twitterem/X? Tego w tym momencie chyba nikt nie jest w stanie przewidzieć.

Źródło

Źródło: Depositphotos

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu