Twitter to miejsce, gdzie dezinformacje znaleźć jest najłatwiej i gdzie wzbudza ona największe zaangażowanie. To są skutki rządów Muska na platformie.
Żyjemy w czasach, w których każda informacja jest dokładnie tyle warta, ile wart jest jej zasięg. Jeżeli jakieś nieprawdziwe dane rozejdą się po całym świecie, to ich korekta, którą zobaczy tylko ułamek populacji, będzie warta tyle co nic. Dlatego też przez lata na głównym celowniku osób walczących z dezinformacją znajdowały się media społecznościowe. Te bowiem raz po raz pokazywały, że w imię swoich interesów potrafią położyć na szali bardzo dużo.
Przykładów na to można by mnożyć. Pandemia, 5G, płaska ziemia - to wszystko rzeczy się w mediach społecznościowych. Najlepszym przykładem na interesowność tychże mediów było usunięcie Donalda Trumpa, kiedy tylko ten przestał im zagrażać swoją pozycją. Jednocześnie, dezinformacja wcale po tym nie zmalała. Dlatego też Unia Europejska postanowiła się przyjrzeć, które media społecznościowe są najlepsze do siania fake newsów.
Wyniki są jednoznaczne i niezbyt fajne dla Twittera
Badania mediów społecznościowych przeprowadzono w trzech krajach: w Polsce, na Słowacji i w Hiszpanii. Porównano w nich Facebooka, Instagrama, X (dawniej Twitter), LinkedIna i YouTube'a. Pełny raport dostępny jest pod tym adresem, natomiast wnioski z niego pokazują, jaką platformą pod rządami Muska stał się Twitter.
Według danych zebranych przez UE, po pierwsze, na Twitterze kłamsta i dezinformację jest znaleźć najłatwiej spośród wszystkich platform. To oznacza, że algorytm wyszukujący nie filtruje tam treści wprowadzających w błąd. Jednak drugą kwestią jest fakt, że na Twitterze treści będące dezinformacją cieszyły się zdecydowanie większym zaangażowaniem społeczności, niż na jakiejkolwiek innej platformie. Finalnie - Twitter miał najwięcej kont, które zajmowały się wprowadzaniem w błąd i sianiem fake newsów względem liczby wszystkich kont na danym portalu.
Oczywiście, Elon Musk nie zgadza się z wynikami tego raportu, starając się odwrócić kota ogonem i pokazać, że "inne portale mają gorzej".
Niestety w tym wypadku dane zebrane przez UE jasno wskazują, że w kontekście dezinformacji Twitter/X jest wręcz idealnym miejscem do jej propagowania. Jednocześnie - ciężko nie zauważyć, że otwierając podwoje platformy dla wszystkich, negując znaczenie fack-chceckingu i zapraszając z powrotem takie postaci jak Donald Trump, w imię "wolności wypowiedzi" Musk sam doprowadził do tego stanu rzeczy.
Jak wiemy, EU niedawno wprowadziła w życie tzw. Digital Markets Act, a wraz z nim "Code of Practice", czyli dobrowolną umowę dotyczącą zwalczania dezinformacji. Jednak w maju Musk się z niej wycofał, a patrząc na te dane - wiadomo już chyba dlaczego. Czy więc UE podejmie dalsze kroki względem tej platformy na swoim terenie? Niewykluczone, patrząc, że dezinformacja w ostatnich latach stała się palącym problemem, także politycznym.
Źródło: Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu