VOD

Ładne, koreańskie sci-fi prosto z Księżyca, ale trochę przynudza. Recenzja The Silent Sea

Konrad Kozłowski
Ładne, koreańskie sci-fi prosto z Księżyca, ale trochę przynudza. Recenzja The Silent Sea
4

Koreańskie seriale biją ostatnio rekordy popularności, a "The Silent Sea" zapowiadał się jako jeden z kolejnych hitów, tym bardziej dla fanów sci-fi. Czy podróż na Morze Spokoju na Księżycu jest warta seansu?

Tajemniczy zwiastun "The Silent Sea" nie zdradzał zbyt dużo na temat serialu, który od razu przyciąga wzrok oprawą wizualną. Punktem wyjścia do historii jest katastrofalna sytuacja na Ziemi, gdzie brakuje wody. Jest ona racjonowana wśród mieszkańców Korei na podstawie klas, gdy wokół morza i oceany nie istnieją. Jest jasne, że ludzkość próbuje tej sytuacji coś zaradzić, a w międzyczasie dowiadujemy się, że inne kraje mają pewne patenty i rozwiązania, które mogą się powieść.

Nadzieja Korei Południowej, a może nawet całego świata, spoczywa w rękach zespołu wysyłanego na Księżyc po próbki, których nie udało się ściągnąć na Ziemię ze Srebrnego Globu po wypadku w bazie. Nie wszyscy są tego świadomi, informacji udzielanych członkom załogi jest jak na lekarstwo, a na miejscu okazuje się, że sytuacja jest znacznie bardziej poważna, niż ktokolwiek mógł przypuszczać.

Co kryje Księżyc w serialu The Silent Sea?

Natrafiamy bowiem na spisek rządowy, który powoli odkrywamy z bohaterami serialu. Słowem klucz jest tutaj określenie "powoli", bo to tak naprawdę największa wada całej produkcji. Mimo, że jestem fanem niespieszącego się sci-fi i przegadanych dramatów, tak "The Silent Sea" o niemal mnie nie uśpiło w niektórych momentach i zdecydowanie sezon seriali powinien liczyć raczej 6, a nie 10 odcinków. Nie wiem, czy twórcy nie za bardzo inspirowali się "Odyseją" Stanley'a Kubricka oraz filmem "High Life", ponieważ przeciąganych scen ze spacerującymi po stacji badawczej kosmonautami jest zdecydowanie za dużo. Wybijają one z rytmu, a serial tak bardzo traci na dynamice, że momentami trudno mi było pozostać przy ekranie lub oprzeć się pokusie przewijania scen. Śmiem twierdzić, że gdyby ktoś na to się zdecydował, to dzięki kontrolowanemu przewijaniu z podglądem na miniaturkach, nic by nie stracił. Wystarczyłoby obejrzeć sceny, gdzie dochodzi do interakcji bohaterów z innymi postaciami lub gdy wyraźnie widać, że odkrywamy kolejne tajemnice.

Serial jest pełen ciekawych tajemnic, ale...

A jest ich całkiem sporo i zostały fajnie przemyślane, lecz po seansie cały czas mam wrażenie, że potencjał tej historii nie został maksymalnie wykorzystany. Być może wynika to z tego, że fabuła została nieco rozwodniona, więc nie doceniamy zwrotów akcji, ale chyba każdy aspekt eksperymentu oraz sytuacji na Ziemi nie został wystarczająco przedstawiony i rozwinięty. Niedopowiedzenia są dobre i uzależniające widza od serialu, ale ich nadmiar powoduje, że nie czujemy satysfakcji z seansu, bo czujemy się oszukiwani przez twórców, którzy albo nie chcą nam nic wyjawić, albo po prostu nie wiedzą, w jaki sposób część rzeczy wyjaśnić lub pokazać.

W konsekwencji przepiękne ujęcia z Księżyca, wizja ludzkości gotowej po prostu polecieć na Księżyc oraz posiadającej tam bazy, a także intrygujące wizje podzielonego na klasy społeczeństwa i wysuszonej Ziemi bledną, gdy w serialu brakuje mięsa. Na dodatek, co mnie niesamowicie zaskoczyło, obsada serialu nie wypada zbyt korzystnie. Aktorzy są zbyt powściągliwi, sztywni i nienaturalni, a przecież nie jest to pierwsza azjatycka czy stricte koreańska produkcja, jaką oglądam i wcześniej raczej z czymś takim się nie spotkałem. Nie zachęca to do oglądania, gdyż mało kto przekazuje tu widzowi jakiekolwiek emocje. Objawia się też to w dialogach, które rzadko zdradzają jakiekolwiek uczucia, a tych na pewno bohaterom znajdujących się w bazie na Księżycu w obliczu katastrofy by nie brakowało.

The Silent Sea - czy warto obejrzeć koreańskie sci-fi na Netflix?

Jako koncept, "The Silent Sea" wypada świetnie i w połączeniu z dobrze prezentującymi się obrazkami serial miał szansę wybić się na tle wielu innych produkcji sci-fi. Niestety, twórcy gdzieś zatracili pomysł na historię, a występ większości obsady mnie totalnie rozczarował. Trudno więc znaleźć jednoznaczną odpowiedź na pytanie, czy warto serialowi poświęcić prawie 10 godzin swojego czasu. Sam zamysł na serial i kwestie techniczne wypadają naprawdę pozytywnie, ale pozostałe elementy tej układanki rozpadły się jak domek z kart.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu