Gry

The Last Oricru - porządne wejście w gatunek soulslike i czarny koń końcówki tego roku

Kacper Cembrowski
The Last Oricru - porządne wejście w gatunek soulslike i czarny koń końcówki tego roku
1

Na początku sierpnia miałem przyjemność testować The Last Oricru w obecności twórców, ekipy GoldKnights. Czy możemy tutaj mówić o naprawdę interesującym i pod pewnymi względami przełomowym AA, czy o wtórnej produkcji aspirującej do gatunku soulslike?

Kosmos, dwie humanoidalne rasy, wielki konflikt - dzieje się dużo!

Akcja The Last Oricru odbywa się na planecie Wardenia. Nasz bohater, który nosi imię Silver, trafił tam przez wypadek swojego statku kosmicznego. Nie budzą nas jednak tubylcy, oferując pomoc i starając się wprowadzić nas powoli do tego świata - otwierając oczy okazuje się, że znajdujemy się w specjalnej komorze, po czym… zostajemy zwyczajnie zamordowani.

Okazuje się jednak, że nasza postać jest nieśmiertelna. To znaczy, może zostać zabita, lecz sprawia to, że odradza się na nowo. Można powiedzieć, że standardowy respawn dostał tutaj tło fabularne - i to bardzo trafiony pomysł, szczególnie, że żarty z tym związane niejednokrotnie łamią czwartą ścianę. Tym sposobem zostajemy jednak od razu wrzuceni w sam środek konfliktu i pola bitwy, co stawia nas przed niemałym wyzwaniem.

Po szybkiej nauce walki bronią białą oraz opanowaniu podstaw magii, na swojej drodze będziemy musieli podjąć mnóstwo wyborów. Możemy być miłosierną postacią, która daje drugie szanse, albo zabójcą z zimną krwią - lecz największe znaczenie dla rozgrywki ma to, którą stronę konfliktu obierzemy. Jeśli będziemy chcieli pomóc dostać się do miasta i przejąć władze humanoidalnej rasie, przypominającej krzyżówkę szczurów ze świniami, nasza przygoda będzie wyglądała całkowicie inaczej, niż kiedy postanowimy zostać lojalni wobec obecnej królowej.

Podczas rozgrywki stale będą również pojawiać się wątki kosmosu, z którego w końcu poniekąd nasza postać pochodzi. Z rozmów z deweloperami i kilkoma godzinami z grą zdaje mi się jednak, że będzie to intrygujący dodatek, a sama orbita nie będzie jedną z grywalnych lokacji - ale to dobrze, bowiem świat gry jest wystarczająco intrygujący i rozbudowany.

Wybory odgrywają tutaj główną rolę

Podczas spotkania z twórcami wiele nasłuchaliśmy się o tym, jak wiele nasze wybory znaczą w grze i jak to wszystko wpływa na rozwój fabuły. Traktowałem te informacje jednak z odpowiednim dystansem - kwestia “wyborów wpływających na fabułę” to temat dość często przewijający się w grach wideo i zazwyczaj twórcy obiecują gruszki na wierzbie, a finalne efekty są co najwyżej rozczarowujące. Jak się okazuje - nie tym razem.

Przygotowane przez twórców fragmenty rozgrywki pokazywały dokładnie ten sam około godzinny urywek fabuły, jednak z całkowicie innych perspektyw, które były zależne od tego, po której stronie postanowiliśmy stanąć. Doznania znacznie się różniły, a każda podjęta w trakcie decyzja faktycznie wpływała na dalszy przebieg relacji z bohaterami. Vladimír Geršl z zespołu przyznał, że to zagadnienie spędzało zespołowi GoldKnights sen z powiek, gdyż wymagało niebotycznej ilości pracy i czasu. Po kilku godzinach rozgrywki jestem jednak przekonany, że było warto.

Jeszcze przygodówka fantasy, czy już soulslike?

The Last Oricru jest grą trudną - to na pewno. W tej kwestii nie ma najmniejszych wątpliwości. Sam jestem osobą, którą niesamowicie intrygują wszystkie produkcje FromSoftware, lecz nie mam dostatecznej cierpliwości (żeby nie napisać umiejętności), aby czerpać radość z grania w Dark Souls, Bloodborne czy chociażby niedawno wydanego i niesamowicie gorąco przyjętego Elden Ringa. Z tego względu delikatnie bałem się kontaktu z The Last Oricru, zwyczajnie mając obawy, że wyzwanie mnie przerośnie.

Ku mojemu zaskoczeniu, wcale tak się nie stało. Nie będę kłamał - miałem pewne problemy i nie przechodziłem przez te poziomy z ogromną łatwością (kilka razy zdarzyło mi się zginąć, a walki z bossem wymagały solidnej wprawy). Niemniej jednak, czułem zwyczajnie spore wyzwanie, a każde potknięcie motywowało mnie do dalszych prób - przeciwne doznanie do dotychczasowych prób rozgrywki w grach FromSoftware, gdzie dostawałem taki łomot, że nie miałem siły znów chwycić za kontroler.

Twórcy co prawda przygotowali tak zwany story mode, który całkowicie usuwa wszelkie trudności i sprawia, że możemy skupić się wyłącznie na fabule - mimo wszystko, jako noob soulslike’ów, odradzam takie wyjście. The Last Oricru to bowiem idealny sposób na wejście do tego gatunku i swego rodzaju “złoty środek” pod tym względem.

Elementy RPG, czyli wielki ekwipunek i rozwój postaci

The Last Oricru oferuje ogromny ekwipunek, który pozwala na dobranie szat, amuletów, zbroi, broni czy magii według własnych preferencji, mając na uwadze zarówno statystyki, jak i walory estetyczne. Możliwości zwiększenia swoich statystyk jest zatem ogromna, a z postępem w grze będziemy odblokowywać coraz lepsze przedmioty.

Produkcja czeskiego studia posiada również swój odpowiednik ognisk z Dark Souls. Są to bezpieczne strefy ze specjalnym elementem, w którym możemy wydać zdobyte punkty dzięki XP na rozwinięcie i ulepszenie poziomu zdrowia, obrażeń, magii, inteligencji i wiele więcej. Wszystko oczywiście zależy od tego, na jaki typ rozgrywki się zdecydujemy - jeśli wolimy walkę w zwarciu używając miecza, będziemy musieli inwestować w inne dziedziny, niż w przypadku dystansowego maga. Co jednak ciekawe, nie ma tutaj drzewka umiejętności.

Kooperacja, czyli kolejna wyjątkowa ważna kwestia

Niesamowicie ważnym aspektem rozgrywki w The Last Oricru jest kooperacja. Twórcy przygotowali możliwość grania razem na podzielonym ekranie - i właśnie w ten sposób miałem okazję doświadczać produkcji, grając razem z jednym z deweloperów. Pierwszy gracz jest “hostem” i to on podejmuje najważniejsze decyzje oraz słucha wszystkich dialogów, kiedy drugi jest swego rodzaju wolnym duszkiem i może w tle wykonywać inne aktywności.

Istotne jednak jest to, że co-op to zdecydowanie więcej, niż bieganie po mapie we dwójkę. Ekipa GoldKnights przygotowała mnóstwo przedmiotów, które są dużo bardziej efektywne, kiedy dwóch graczy połączy swoje siły. Dla przykładu, istnieje specjalna tarcza, która pozwala na odbijanie magicznych pocisków zawsze w stronę wrogów. Przez to najlepszym wyjściem jest strzelanie czarami w swojego sojusznika, co paradoksalnie będzie najbardziej bolesne dla rywali.

Takich mechanik jest mnóstwo, a eksploracja tego świata i walka z przeciwnikami jest zdecydowanie ciekawsza we dwójkę - tym bardziej, że możemy wskrzeszać się nawzajem, albo wrócić na pole bitwy z punktu respawnu. Jest to zatem również delikatnie ułatwienie, lecz bez odpowiedniej taktyki i wprawy, na niewiele się to zda. Pod tym względem - gigantyczny plus.

Oprawa audiowizualna i animacje, czyli jedyne grzechy The Last Oricru

W istocie jedynym odczuwalnym mankamentem The Last Oricru jest grafika i niektóre animacje. To jedne z niewielu elementów, które zdradzają, że jest to AA. Widać tutaj pewne niedociągnięcia i swego rodzaju toporność, która co prawda nie wpływa na jakość samej rozgrywki, jednak w ogólnym rozrachunku delikatnie przeszkadza i z pewnością przenosi się na odbiór całości. Jeśli chodzi o muzykę - ani zła, ani wybitna. Jest, gra w tle i spełnia swoją rolę, ot co.

Cena i data premiery

Na tegorocznym Gamescomie zostało potwierdzone, że The Last Oricru zadebiutuje 13 października tego roku. Produkcja będzie dostępna na komputerach osobistych z systemem Windows oraz konsolach PlayStation 5 i Xbox Series X|S. Co ważne, tytuł GoldKnights nie pojawi się na konsolach poprzedniej generacji, czyli PlayStation 4 i Xbox One.

Twórcy co prawda nie zdradzili ceny produkcji, lecz klasyfikują ją jako AA i przyznają, że będzie kosztować jak gra AA - kwota, jaką będziemy musieli zapłacić za tę grę, nie powinna zatem przekroczyć 160 zł.

Po kilku godzinach rozgrywki i rozmów z deweloperami, mogę dojść tylko do jednego wniosku: jestem zdziwiony, że tak mało do tej pory słyszeliśmy o tym tytule. The Last Oricru to naprawdę duży jak na te standardy i niesamowicie ambitny projekt, który jest idealnym wejściem w świat soulslike. Duży nacisk na kooperację, rozwój postaci, rozbudowany ekwipunek, świetnie rozwiązane zagadnienie poziomu trudności i przede wszystkim wybory, które naprawdę całkowicie zmieniają odbiór fabuły. The Last Oricru może okazać się czarnym koniem końcówki tego roku.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu