Pomimo natłoku obowiązków i wyjazdu, nie mogłem sobie odmówić rozegrania kilku godzin w zamkniętej becie nadchodzącej gry Ubisoftu: The Division 2. Chęć wypróbowania wczesnej wersji nie wzięła się znikąd, bo na jedynkę czekałem cholernie zniecierpliwiony.
I tym razem historia się powtórzy, choć doskonale wszyscy pamiętamy, że rozgrywka pokazana na konferencjach odbiegała od ostatecznego produktu, a początkowe problemy z grą skutecznie zniechęcały graczy do podejmowania prób ratowania ogarniętego chaosem Nowego Jorku. Gdy sytuacja się uspokoiła, można było przystąpić do penetrowania kątów miasta, wypełniania misji i... czerpania przyjemności z gry. Na The Division spadło sporo krytyki, ale własne oczekiwania dość szybko dostosowałem do możliwości gry, dlatego każda spędzona chwila na opustoszałym Manhattanie w zimowej aurze dawała mi sporo frajdy. Ten klimat po prostu na mnie działa i potrafię dzięki temu wybaczyć naprawdę dużo.
The Division 2 - więcej, interaktywniej, cieplej
Nie inaczej będzie przy The Division 2, ale w tym przypadku powodów do narzekania wydaje się być znacznie mniej. Wiele aspektów gry zostało poprawionych. Okolica jest bardziej interaktywna. Przykład? W drodze do jednego z punktów możecie natrafić na egzekucję cywili lub rozgłośnię z propagandowym nagraniem. Nie tylko musicie odbić zakładników/wyłączyć sygnał rozprawiając się z przeciwnikami, ale także obronić daną lokalizację przed kolejną hardą uzbrojonych wojowników.
Wzrosło znaczenie gadżetów i ekwipunku. Wybór broni nie jest już tak oczywisty i spędziłem sporo czasu na dostosowaniu swojego zestawu, który by mi w pełni odpowiadał. Opłacalne jest zaglądanie w każdy zakamarek, bo nigdy nie wiadomo, jaki niespodzianki ukryli zaraz za rogiem twórcy gry. Cieszy możliwość ustawienia automatycznego działka, które zdejmuje wskazanych lub zbliżających się przeciwników, bo w przeciwieństwie do jedynki, lokalizowanie ich jest trudniejsze. Oczywiście radar sugeruje nam, z której strony można spodziewać się ataku, ale w większości przypadku musimy zauważyć ich samodzielnie.
Namawiaj znajomych na rozgrywkę już dzisiaj
No właśnie, prawdopodobnie nie ze wszystkimi misjami poradzimy sobie w pojedynkę. Na pierwszy rzut oka wydają się dość wymagające, choć nie napiszę, że nie jest to niemożliwe, bo po prostu nie próbowałem. Centrum rozgrywki jest multiplayer, który nawet w becie po prostu działa. Dołączenie do zespołu jest na tyle szybkie i łatwe, że gra czasem na własną rękę zgłasza potrzebę wsparcia w naszym imieniu, a wtedy możemy spodziewać się kogoś u naszego boku w ciągu kilku minut. W początkowej fazie rozgrywki dwójka graczy wydaje mi się optymalną liczbą (gdy jest już trzech, niektóre zadania stają się zbyt mało wymagające), ale nie wiadomo, jak będzie dalej. Z rozbudową ekipy nie będzie jednak problemów.
Niewiele mówi się na temat oprawy wizualnej gry, bo tej przed ujrzeniem finalnym The Division 2 wolałbym nie oceniać. Jest oczywiście lepiej, niż w przypadku pierwszej odsłony, ale nie mówiłbym tu o rewolucji. Wciąż z łatwością natrafia się na błędy, w efekcie których gracze/postacie przenikają się ze sobą i innymi przedmiotami, a zwykłe przejście przez bramkę wymaga drugiego podejścia, bo za pierwszym razem możemy najnormalniej w świecie utknąć.
Wiosna zamiast zimy, Waszyngton zamiast Nowego Jorku
Zupełnie szczerze przyznam, że wiosenna aura nijak ma się do nowojorskiej, zimowej atmosfery, ale Waszyngton również jest pełen świetnych, fotogenicznych lokalizacji, co z pewnością docenią gracze. Wolałbym, byśmy mieli do czynienia na przykład z pochmurną jesienią, co piszę po kilku solidnych opadach w Waszyngtonie, które znacząco ograniczały widoczność, ale tworzyły niesamowity klimat.
Choć lista grzechów The Division 2 może zyskać nowe punkty, to już dziś wiem, że będę chciał powrócić do Waszyngtonu jak najszybciej. Uwielbiam tego typu historie, dlatego przemierzanie ulic pełnych śmieci, pozostawionych aut i walka z bezprawiem przy obserwowaniu niszczejącego miasta z takiej perspektywy to nie lada przygoda. Czekam na więcej.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu