VOD

Recenzja serialu The Curse. Krytycy pokochali, widzowie nie mogli go znieść

Konrad Kozłowski
Recenzja serialu The Curse. Krytycy pokochali, widzowie nie mogli go znieść
Reklama

"The Curse" to nowy serial studia A24, które wcześniej odpowiadało za hit Netfliksa "Awantura". Czy tym razem także mówimy o błyskotliwym, acz nietypowym tytule, który powinien zobaczyć każdy?

Wszyscy dokładnie przyglądają się nowym projektom A24, ponieważ studio ma prawdziwą serię sukcesów. Tworzy filmy, które prawdopodobnie nie powstałyby nigdzie indziej i wokół niego istnieje grupa prawdziwych hardkorowych fanów kupujących kubki i bluzy z logiem A24. Nominacje i najważniejsze nagrody na festiwalach wydają się pewne, dlatego kolejne nowości od razu rodzą ciekawość. Dzieje się to w dużej mierze dzięki mediom, które skupiają zainteresowanie szerszej widowni na nowych projektach A24, ale czasami nie jest ona chyba gotowa lub zainteresowana niektórymi rodzajami filmów i seriali.

Reklama

Jeśli "Awantura" wydawała się niektórym osobom przesadzona, rozciągnięta, przegadana lub specyficzna, to "The Curse" przesuwa granice pod każdym względem jeszcze dalej. Serial Nathana Fieldera and Benny'ego Safdie, którzy także grają główne role obok Emmy Stone, to nietypowa, cringe'owa miejscami produkcja, którą możecie pokochać albo nieznienawidzić. Pierwsze odcinki dadzą Wam odpowiedź, czy to coś dla Was, ale decydująca może tak naprawdę okazać się już pierwsza scena, która jest przedsmakiem tego, co czeka nas później.

The Curse - fabuła serialu

Polecamy: Gwiazdor "Gry o tron" zagrał czarny charakter. Miał problem ze znalezieniem pracy

Whitney Siegel i Asher Siegel to para prowadzących program w HGTV, ale są ze sobą także w życiu prywatnym. Krążą po miasteczku Espanola w stanie Nowy Meksyk, by przekonywać mieszkańców do ekologicznego budownictwa i stylu życia. Ich działalność nie ogranicza się do porad i sugestii, ale oferują także wsparcie techniczne i finansowe, jeśli jest taka potrzeba. Większość napotkanych osób nie zdaje sobie sprawy, jak funkcjonować mogą prawie niezależne od zewnętrznej infrastruktury domy. Jako, że mamy do czynienia z reality show, to prowadzący chcieliby przenieść na ekran jak najwięcej prawdziwości. Innego zdania jest ich producent, Dougie Schecter, korzystający z tanich i tanich sztuczek, by możliwie podkręcić każdą ze scen.

Taki punkt wyjścia pozwala myśleć, że serial będzie skupiać się właśnie na tej stronie życia dwójki głównych bohaterów, ale dość szybko przechodzimy do niezręczności ich życia codziennego oraz prywatnego. Momentami serial na staje na głowie i można wręcz zapomnieć o czym tak naprawdę był, ponieważ serie scen koncentrują się na poszczególnych wątkach i kamera zagląda tam, gdzie część osób nie byłaby gotowa spojrzeć.

The Curse - niezręczny, irytujący, wymagający. To chyba dobrze?

Niezręczny, to tak naprawdę słowo klucz, bo w trakcie seansu można odwracać wzrok, zerkać przez palce, wiercić się w fotelu i grymasić, ale część widzów będzie na tyle ciekawa rozwoju wypadków, że nie wyłączą serialu. Wynika to także z wyśmienitego występu Emmy Stone, której wtóruje Nathan Fielder - obydwoje są w stanie spojrzeniem czy niedużym gestem wyrazić emocje, które w nich wręcz kipią. Ani przez moment nie zastanawiamy się nad tym, co czują bohaterowie - to zażenowanie, niepewność czy podenerwowanie są bardzo, bardzo czytelne. Buduje to nastrój i atmosferę serialu, który powolnie płynie przez taką codzienność prowadzących program i chwilami można odnieść wrażenie, że dzieje się to wszystko bez celu.

"The Curse" dobija jednak do brzegu, ale należy być cierpliwym, by tego doczekać. Podejrzewam, że część widzów nie będzie zwlekać tak długo, a spora część w ogóle nie wsiądzie do pociągu z tak pokręconą fabułą. To nie jest produkcja, którą można włączyć w tle i zerkać od czasu do czasu, by być na bieżąco z akcją. Tu liczą się detale - począwszy od wspomnianej mimiki twarzy, a na kadrach kończąc. Humor, który rozładowuje atmosferę opiera się przede wszystkim na niezręczności bohaterów, a ci zdają się popełniać te same błędy raz po raz, co też może niektórych irytować. Z drugiej strony - czy sami nie błądzimy czasem, waląc głową w mur, nie podejmujących innych decyzji?

The Curse - pokochacie lub znienawidzicie ten serial

W serialu znajdziemy także swego rodzaju analizę postaw społecznych i działań mediów. Zajrzenie za kurtynę tego, co naprawdę dzieje się w tego typu programach, może zniechęcać - bycie naocznym świadkiem takich sytuacji to coś innego, niż przypuszczenia i wyobrażenia. W związku z tym seans "The Curse" nie jest łatwy, wymaga od widza skupienia i cierpliwości. Jeśli wpasuje się w Wasz gust, to przed Wami nie lada przejażdżka. Pozostali obejdą się smakiem, bo to nie jest druga, tak uniwersalna i przystępna "Awantura". Średnia na Rotten Tomatoes to dobitnie pokazuje - 94% od krytyków, 38% od widzów.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama