Na jakiś czas o Tesli zrobiło się cicho, docierało do nas mniej informacji dotyczących tego producenta samochodów. Ale to była cisza przed burzą: w ko...
Tesla prezentuje Model X, Musk mówi o zasięgu 1000 km na jednym ładowaniu
Na jakiś czas o Tesli zrobiło się cicho, docierało do nas mniej informacji dotyczących tego producenta samochodów. Ale to była cisza przed burzą: w końcu pękł worek pełen ciekawych wieści. Najważniejsza dotyczy chyba wprowadzenia do oferty nowego samochodu, modelu X. Nie mniej istotne są zapewnienia Muska w kwestii zasięgu elektrycznych samochodów. Jeśli jego firma zamieni słowa w czyn, to szykują się spore zmiany...
Oto jest: Model X
Ten samochód długo kazał na siebie czekać. A raczej firma kazała nam długo czekać na pełną premierę i rozpoczęcie sprzedaży. Anonsowano go już kilka lat temu, plany odnośnie wprowadzania na rynek były ambitne, ale życie je zweryfikowało. Kilka kwartałów temu miałem okazję obejrzeć z bliska samochód i przyznam, że wpadł mi w oko - ten producent naprawdę potrafi czarować. Tłum oglądał prototyp i zadawał sobie pytanie o to, kiedy Tesla dostarczy samochód klientom. Dzisiaj w nocy doszło do ostatecznej premiery, Model X trafia na ulice.
Nie będę się rozpisywał na temat parametrów technicznych, technologii użytych w produkcji czy wyposażenia auta - znajdziecie to w serwisach poświęconych motoryzacji. Napiszę tylko, że samochód ma być sprzedawany w cenie 132-142 tysięcy dolarów w zależności od wersji (w przyszłości w ofercie mają się pojawić tańsze modele w cenie poniżej 100 tysięcy dolarów). Ta droższa posiada tryb Ludicrous, dzięki któremu od zera do blisko setki rozpędza się w 3,2 sekundy. Nieźle, prawda? Podkreślę w tym miejscu, że mowa o samochodzie przystosowanym do przewożenia nawet 7 osób - są w nim trzy rzędy foteli (dla większej wygody można zamówić wersję z 6 fotelami, wypada jeden z drugiego rzędu).
Zasięg maszyny wynosi niewiele ponad 400 km, wrażenie robią wielka przednia szyba oraz tylne drzwi, które otwierają się do góry. Chodzi nie tylko o wrażenia wizualne - dzięki temu rozwiązaniu można zaparkować między dwoma samochodami i ludzie siedzący z tyłu nie będą mieli problemu, by wysiąść. Gorzej z kierowcą - ten nadal korzysta ze zwyczajnych drzwi. Podczas prezentacji zwracano uwagę na kwestie bezpieczeństwa, samochód podobno został pod tym względem dopracowany do granic możliwości, co musiało kosztować majątek. Na pokładzie znajduje się filtr powietrza, który przyda się w miastach zmagających się ze smogiem. To bonus dla Amerykanów, ale też sygnał, że Tesla chce zwiększać sprzedaż w Chinach. Do tego wszystkiego dochodzi... system ochrony przed atakami biologicznymi. Fajnie brzmi, ale to chyba bardziej zagrywka marketingowa, niż rozwiązanie, które może przyciągać klientów.
Skoro już o klientach mowa. Aby stać się właścicielem pojazdu nie wystarczy wyłożyć na stół wspomnianą kwotę - trzeba poczekać w kolejce. Jak długo? Obecnie od 8 do 12 miesięcy. Zainteresowanie samochodem jest ponoć spore, co powinno cieszyć inwestorów Tesli - może firma w końcu zacznie przynosić zyski? Wszak na rynek dostarczany jest pojazd, który gwarantuje bezpieczeństwo, moc, wygodę, elegancję, sporo usprawnień technologicznych. Ładny komputer na kółkach. Tylko ten zasięg...
1200 km w roku 2020
Przed chwilą pisałem o zasięgu Tesli Model X: ponad 400 km. Nieźle, ale wiele osób stwierdzi, że to nadal za mało. Zwłaszcza, że faktyczny zasięg może być mniejszy, bo między książkowymi wynikami, a realną jazdą różnica jest spora. Ale Musk w wywiadzie stwierdził niedawno, że do roku 2017 firma stworzy samochód (czytaj poprawi baterię), który przejedzie na jednym ładowaniu 1000 km. Słownie: tysiąc kilometrów (w poniższym filmie mowa o tym od 6:10, ale polecam całą rozmowę). Świetny wynik. Jasne, że mowa o warunkach laboratoryjnych, oszczędnej jeździe itd. Ale nawet jeśli poważnie okroimy ten rezultat, to sporo zostanie - na jednym ładowaniu kierowca mógłby przejechać wzdłuż np. Polskę.
Z nową baterią Tesla nie pozamiata rynku, nie ubije samochodów zasilanych paliwami kopalnymi, ale może być poważnym krokiem naprzód. Zwłaszcza, że poprzeczka będzie zawieszana coraz wyżej - do 2020 roku zasięg ma już wynosić 1200 km. Można zatem założyć, że za kilka lat faktycznie wyniesie on 1000 km i to bez warunków laboratoryjnych, w normalnym użytkowaniu. To byłoby spore osiągnięcie. I wielkie wyzwanie dla konkurencji - odsyłam do tego tekstu, w którym porównuje się zasięg sprzedawanych dzisiaj samochodów elektrycznych. Tesla uciekła konkurencji...
Europo, nadchodzimy!
Póki co najważniejszym rynkiem dla Tesli są USA, ale firma nie zamierza odpuszczać innych państw - aby mocniej zaakcentować swoją obecność w Europie, uruchamia na Starym Kontynencie fabrykę samochodów. Ulokowano ją w holenderskim Tilburgu. Tygodniowo ma tam powstawać kilkaset aut (mniej niż 500), ale możliwości są większe, moce produkcyjne będą pewnie zwiększane wraz z popytem na samochody Tesli. Póki co po europejskich drogach nie porusza się zbyt wiele "elektryków", szum wokół nich nie przykłada się na realny popyt, ale firma chce to zmienić. Ulokowane na naszym kontynencie zakłady mogą w tym pomóc. Przekonamy się za kilka lat, jak to wyszło w praktyce.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu