Volskwagen kombinował z danymi dotyczącymi emisji spalin do atmosfery - tak mówią ujawnione niedawno informacje. Z tego powodu również CEO koncernu po...
W sprawie Volkswagena nie można zapominać o tym, że Unia Europejska bez winy nie jest
Volskwagen kombinował z danymi dotyczącymi emisji spalin do atmosfery - tak mówią ujawnione niedawno informacje. Z tego powodu również CEO koncernu postanowił złożyć broń i sprawa wygląda naprawdę nieciekawie. Niektórzy wietrzą upadek motoryzacyjnego giganta i w sumie nic w tym dziwnego. Zapłacenie kar, wdrożenie procesu naprawczego może być dla firmy nie lada wyzwaniem. Z drugiej strony... należy pochylić się nad tym tematem w nieco inny sposób.
Unia Europejska jest "nieżyciowa"
Niektóre regulacje UE w sprawie nie tylko ochrony środowiska to często obiekty żartów. Nic w tym dziwnego, bowiem pewne dyrektywy są tak kompletnie głupie, że zaczynam się zastanawiać, czy ktokolwiek tam ogląda się na ekspertów, czy też zasięga opinii przed wydaniem takiego i takiego prawa. Trudno mi też doszukać się jakichkolwiek informacji o tym, czy normy emisji spalin uregulowane przez Unię były z kimkolwiek konsultowane. Do wdrożenia prawa, które regulować ma to jak producenci budują swoje samochody należy najpierw przeprowadzić debatę z producentami. Ci mogą przedstawić swoje "ale" do zamiaru wprowadzenia takiego prawa. Co za tym idzie? Można obniżyć stopień zaśmiecania atmosfery, ale bez większych konsekwencji dla producentów, którzy napędzają gospodarkę. W tym wypadku wychodzi na to, że w tej fazie tworzenia regulacji coś poszło nie tak.
Kierowcy wśród absurdów motoryzacyjnych UE wskazują często filtr cząstek stałych, który rzecz jasna ma pozytywnie wpłynąć na emisję spalin w dieslach. Kierowcy natomiast wyklinają ten element wozu aż huczy. Zapycha się, przeszkadza, generuje koszty. Oczywiście producenci części cieszą się jak dzieci, bo każdorazowa wymiana takiego filtra oznacza dla nich kolejny profit. Koło się kręci.
Nie tylko Volkswagen
Afera "spalinowa" może mieć silniejsze oddziaływanie, niż nam się wydawało. Do tej pory głównym bohaterem był Volkswagen, jednak niedługo może się okazać, że inni producenci również dołączą do "haniebnego grona". Organizacja T&E ujawniła kolejne dane, które wskazują na to, że również Opel (a zatem General Motors) miał problem z tym, co podano na papierze i co nie sprawdziło się w testach.
Pytanie - dlaczego producenci tak robią? Cóż, ważne jest to, aby każdy wóz się sprzedał. Umieszczenie w nim drogich rozwiązań technologicznych, które utrzymają emisję spalin w ustalonych normach to koszt, który poniesie kupujący. A ten może nie być skory do tego, aby zapłacić więcej - może przecież udać się do konkurencji. Z drugiej strony, zapewnienie dynamiki silników, odpowiednich osiągów trudno jest pogodzić z niską emisją spalin. Na coś te samochody jeździć muszą.
Zastanawia mnie w tym wszystkim fakt, iż nie widać żadnych zrywów w kontekście innych form dostarczania energii do samochodów. Wodór w dalszym ciągu jest nowinką, podobnie i samochody na prąd. A może tak zwrócić się w tę stronę i próbować pchać temat w tym kierunku? Obostrzenia w emisji spalin jak widać do niczego dobrego nie prowadzą - w tym wypadku widać świetnie, że doszło raczej do powszechnej patologii. A można było zrobić to nieco prościej.
Grafika: 1, 2, 3
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu