Zakładałem, że afera w Volkswagenie będzie się rozwijać i rozszerzać zasięg, ale nie przypuszczałem, że wszystko potoczy się tak szybko i na taką skal...
CEO Volkswagena rezygnuje. Problem z silnikami jest globalny: może dotyczyć 100 tysięcy samochodów w Polsce
Zakładałem, że afera w Volkswagenie będzie się rozwijać i rozszerzać zasięg, ale nie przypuszczałem, że wszystko potoczy się tak szybko i na taką skalę. Dieselgate, jak niektórzy określają ten problem, nie dotyczy tylko USA - mówi się już o 11 mln samochodów na całym świecie. Akcje koncernu bardzo mocno potaniały, do dyskusji włączyli się ważni politycy w przynajmniej kilku krajach. CEO, który niedawno informował, że zostaje na stanowisku ostatecznie podał się do dymisji.
Kilka dni temu pisałem o sprawie, więc nie będę wracał do tematu kłopotów VW w USA - polecam lekturę tekstu. Jednocześnie jednak warto kontynuować zagadnienie, ponieważ stało się ono dominującym wątkiem nie tylko w świecie motoryzacji, ale gospodarki w ogóle. Marka "Made in Germany" została uszkodzona, Niemcy są wściekli, zaczynają lecieć głowy. I rozpoczyna się rozgrywka polityków oraz biznesmenów, którzy spróbują ugrać jak najwięcej na wpadce niemieckiego giganta.
Zostaję na stanowisku, czyli odchodzę
CEO VW zapewniał jeszcze kilka dni temu, że nie zrezygnuje ze stanowiska. Przepraszał za oszustwa korporacji, ale dawał do zrozumienia, że on o niczym nie wiedział. W to akurat trudno mi uwierzyć - szwindel tego kalibru to nie kradzież miliona euro z firmowej kasy, tutaj musiały być umoczone grube ryby. Te najgrubsze. Tym jednak będą się już zajmować odpowiedni służby i powoływane teraz komisje. Najważniejsza informacja jest taka, że szef ustąpił ze stanowiska. Tu pojawia się bardzo ciekawy wątek; co z odprawą? Media przywołują już wielkie sumy, jakie Martin Winterkorn mógłby otrzymać za swoją pracę i jej wcześniejsze zakończenie. W grę wchodzą dziesiątki milionów euro.
Ten sam problem dotyczył w przeszłości innych korporacji, np. HP: czy człowiek, który odchodzi w atmosferze skandalu albo zostawia firmę w kryzysie powinien inkasować wielkie pieniądze? Wypominano to Elopowi z Nokii, teraz rozpocznie się dyskusja na temat niemieckiego prezesa. Podkreślę, że ten nie poczuwa się do winy - twierdzi, że robi to w interesie VW i chce zrobić miejsce innym, ale ostatnich wydarzeń nie bierze na swoje barki. Wspomina nawet o szoku.
W mediach pojawiają się już teorie spiskowe, dziennikarze pytają, czy czas wypłynięcia dieselgate jest przypadkowy. Stwierdzają przy tym, że mogło chodzić właśnie o CEO VW i pozbycie się go z firmy. Niemcy będą pewnie drążyć temat, bo stał się dla nich zbyt ważny - zobaczymy, co z tego wyniknie.
Nie, problem nie dotyczy jedynie USA
Afera początkowo dotyczyła tylko amerykańskiego rynku, wspominano o 0,5 mln aut. Dzisiaj liczba jest zacznie większa:
Rozbieżności dotyczą pojazdów z silnikami typu EA 189, tzn. ok. 11 mln pojazdów na całym świecie. Wyraźną różnicę pomiędzy wynikami testów wzorcowych i rezultatami uzyskanymi podczas faktycznego użytkowania pojazdów stwierdzono tylko w przypadku tego typu silników. Grupa Volkswagen intensywnie pracuje nad wyeliminowaniem powyższych różnic za pomocą środków technicznych. Jest w związku z tym w stałym kontakcie z odpowiednimi władzami oraz niemieckim Federalnym Urzędem ds. Transportu Samochodowego (KBA – Kraftfahrtbindesamt).
Reklama
To cytat z oświadczenia korporacji (pod tym adresem znajdziecie kolejne oświadczenie). Skoro 11 mln na całym świecie, to politycy już pytają o konkrety w swoich krajach. Sprawą zainteresowali się m.in. Francuzi, Włosi, Koreańczycy z Południa. Zwracam uwagę, że to państwa, które odgrywają silną rolę na rynku motoryzacyjnym - potknięcie VW może mieć dla nich spore znaczenie. Polska motoryzacyjną potęgą nie jest (chociaż niektórzy będą się spierać i wskazywać na produkcję aut w naszym kraju), ale temat i u nas zainteresował nawet wicepremiera. Trudno się temu dziwić - po naszych drogach może jeździć sporo samochodów z tą "wadą" silnika.
Dane na koniec 2014 roku wskazują, że po Polsce jeździ niespełna 107 tysięcy aut z tym typem silnika. Około 47% z logo Volkswagena, 27% Skody, a 23% Audi. Pozostałe samochody należą do Seata.[źródło]
Reklama
To nie koniec, sprawa dopiero się rozkręca
Pisałem kilka dni temu o efekcie domina i właśnie to obserwujemy. Volkswagen słono zapłaci za aferę, chociaż na razie trudno oszacować ile. Z pewnością mówimy o miliardach euro.
Aby pokryć koszty koniecznych czynności serwisowych i innych działań, których celem będzie odbudowa zaufania naszych klientów, Volkswagen planuje utworzyć w swoim rachunku wyników za trzeci kwartał bieżącego roku podatkowego rezerwę w wysokości ok. 6,5 mld EUR. Ponieważ dochodzenie jeszcze trwa, powyższa kwota ma charakter szacunkowy i może ulec zmianie. Wysokość szacowanych zysków Grupy w 2015 roku zostanie odpowiednio skorygowana.
Wydatki będą spore, to znacznie większy problem niż wstrząs na giełdzie. Jednocześnie ruszają prace związane z odbudową marki i zatarciem złego wrażenia. Jeszcze niedawno na YouTube można było obejrzeć filmy Clean Diesel - materiały miały promować silniki tego typu w USA, VW chciał przekonywać Amerykanów do diesli. Pewnie poszły na to spore pieniądze, a teraz wszystko się posypie.
Stracą partnerzy firmy, wymienia się tu m.in. korporację Bosch. Już teraz obserwowany jest spadek cen platyny na światowych rynkach, pada pytanie o dealerów samochodów VW i podwykonawców korporacji. Jest ono zasadne także w przypadku Polski - możliwe, że rykoszetem oberwą nasze firmy. Ile i jak mocno? Kolejna zagadka.
Należy się też spodziewać, że w koncernie polecą kolejne głowy, niektórzy pracownicy mogą stanąć przed sądem - Niemcy są żadni krwi, bo VW naprawdę im zaszkodził swoimi przekrętami. Prawdopodobnie mylą się ci, którzy myślą, że sprawa szybko ucichnie i zostanie zamieciona pod dywan. Będziemy oglądać kolejne rozdziały tej historii, a gdy zacznie się szczegółowe badanie wszystkich producentów pod kątem spełniania norm, może się okazać, że nie tylko VW majstrował przy silnikach...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu