Tesla co jakiś czas zaskakuje nas nowościami w swoich samochodach. Sztandarowy model firmy chcącej zrewolucjonizować rynek motoryzacyjny otrzymał również funkcję autopilota, co czyni samochód "w połowie" autonomicznym. Oczywiście, Tesla ostrzega, że jest to funkcja, która mimo wszystko wymaga czujności ze strony kierowcy. Niedawne zmiany miały przynieść zwiększenie poziomu bezpieczeństwa tego rozwiązania, ale okazuje się, że wypadki zdarzają się w dalszym ciągu.
Tesla model S bowiem zderzyła się z busem wjeżdżając w jego tył. Zdarzenie miało miejsce na niemieckiej autostradzie, pod Hamburgiem. Bus kończąc manewr wyprzedzania powrócił na prawy pas, co jednak zostało przeoczone przez pojazd jadący (jak utrzymuje miejscowa policja) w trybie autopilota. Skończyło się na tym, że Tesla najechała na busa z tyłu, przy czym kierowca elektrycznego samochodu doznał lekkich obrażeń, a pasażerom jadącego z przodu auta szczęśliwie nic się nie stało. Dalsze okoliczności wypadku są wyjaśniane przez policję.
Tesla oświadczyła natomiast, że wypadek ten nie jest skutkiem wadliwego działania funkcji autopilot. Niemiecka policja tę technologię traktuje właściwie tak samo, jak jazdę na tempomacie. Kierowca w takim wypadku musi mieć cały czas ręce na kierownicy, a ponadto - nogi muszą być przygotowane na naciśnięcie pedałów, które od razu odetną działanie tempomatu i nadadzą kierowcy kontrolę nad prędkością auta. Podobnie jest w Tesli - kiedy tylko kierujący wykaże inicjatywę dalszego panowania nad autem samemu, autopilot jest odłączany.
Jakkolwiek nie orzeknie miejscowa policja (czy jest to wina kierowcy, czy też autopilota), to właśnie kierujący pojazdem poniesie konsekwencje wynikające z prawa za ten incydent. Mówi się o tym, że nawet, jeżeli zawiodło oprogramowanie, to osoba siedząca za kierownicą powinna w porę zareagować i zapobiec temu wypadkowi. Wina kierowcy / auta jest tutaj bezsprzeczna, niemiecka policja utrzymuje, że manewr został przez busa wykonany w sposób prawidłowy.
Sprawa ta rozbudza dyskusje w mediach nad tym, czy w razie, gdy autonomiczny samochód zawodzi - kierujący powinien brać odpowiedzialność za to, co stanie się w trakcie wypadku. W kontekście Tesli i powyższego incydentu, nikt nie ma wątpliwości, że to właśnie kierowca otrzyma mandat karny za spowodowanie kolizji na drodze. Jak wspomniałem wyżej, mógł on zareagować, gdy zauważył, że Tesla zachowuje się na drodze nie tak, jak należy. Inaczej jednak wyglądają dyskusję na temat aut, które dosłownie prowadzą się same. Trudno jednak będzie oczekiwać od producentów samochodów pełnej gwarancji prawidłowego działania takich systemów i zawsze będą się zasłaniać zaleceniami dotyczącymi środków ostrożności podczas korzystania z autonomicznych funkcji sterowania autem. Skrajnymi przypadkami będą te samochody, w których kierowca nie będzie mieć nic do powiedzenia (a zapewne pojawią się i takie), gdzie ludzkie życie i zdrowie znajdzie się tylko w rękach maszyny. Ale to właśnie ten czynnik moralny może spowodować, że na takie rozwiązania skierowane do większości konsumentów jeszcze sobie poczekamy. I przede wszystkim - raczej nie jesteśmy na nie gotowi, również pod względem prawnym.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu