Czy FSD w Teslach powinno już być dopuszczalne? Marques Brownlee postanowił to przetestować.
Czy autonomiczna jazda w Tesli ma w ogóle rację bytu? YouTuber sprawdził to na własnej skórze
Wersja beta autonomicznej jazdy — jak bardzo FSD jest dopracowane?
Jak ostatnio pisałem w artykule skupiającym się na tym, który kraj jest najbardziej przygotowany na autonomiczne samochody: czy tego chcemy, czy nie, kwestią czasu jest to, aż samochody na drogach będą w pełni autonomiczne. AV stają się faktem — pytanie tylko, kiedy dokładnie będą jeździć po ulicach.
Najbliżej autonomii z komercyjnych samochodów jest Tesla. Elon Musk ma pod tym względem ogromne ambicje i składał już bardzo odważne obietnice w mediach — na przykład takie, że wkrótce Tesle będą w stanie przejechać przez cały kraj bez człowieka w środku, nasz samochód będzie po prostu taksówką i nie będzie trzeba się martwić o kierowanie, a w sieci nawet padały pomysły, żeby nasza Tesla rozwoziła za pieniądze innych ludzi w momencie, w którym nie używamy pojazdu.
Chociaż FSD jest w trakcie rozwoju i na ten moment jest dostępny wyłącznie program beta (co oznacza, że kierowca bez przerwy ma być czujny i musi mieć możliwość zareagowania), to wiemy, że firma ekscentrycznego miliardera bardzo stawia na rozwój tej technologii — jakiś czas temu Musk przyznał, że ma ona bezpośrednie powiązanie ze sztuczną inteligencją, która będzie wykorzystywana w Optimusach, czyli humanoidalnych robotach firmy. Chociaż w sieci mogliśmy zobaczyć mnóstwo materiałów ukazujących, że FSD może stwarzać ogromne niebezpieczeństwo, to całość postanowił przetestować Marques Brownlee na swoim kanale YouTube.
Ponad 20 minut jazdy. Ile razy trzeba było przejąć kontrolę nad samochodem?
Technologiczny YouTuber z ponad 16 milionami subskrypcji postanowił nagrać całą podróż do swojego studia. Droga trwała nieco ponad 20 minut, a założenie było proste — pozwolić Tesli jechać samej i interweniować tylko w wyjątkowych przypadkach. Warto tutaj zaznaczyć, że samochód jest wyposażony w specjalne czujniki, które sprawdzają, czy faktycznie kontrolujemy proces autonomicznej jazdy — bo w końcu taki jest wymóg wersji beta. Auto zwraca kierowcy uwagę, jeśli nie wyczuwa w ogóle dłoni na kierownicy, a także jest w stanie wykryć, kiedy osoba za kółkiem nie patrzy się na jezdnię, a na przykład rozgląda się dookoła, jest wpatrzona w smartfon czy przysypia. Tesla w takiej sytuacji sama przywołuje nas do porządku.
Jednocześnie trzeba przyznać, że czujniki w samochodzie działają zaskakująco dobrze — i obraz nad kierownicą naprawdę sprawnie wizualizuje wszystko, co dzieje się dookoła. Niemniej, jak udowodnił ten materiał, AI w przypadku FSD jest jeszcze zbyt wolne — i były dwie sytuacje, w których Marques był zmuszony przejąć sterowanie nad pojazdem. No, dokładnie trzy, lecz podczas jednego YouTuber w montażu dodał informację, że samochód skorzystałby z kolejnego zjazdu z autostrady, co było działaniem jak najbardziej poprawnym — to Brownlee zbyt szybko zareagował.
Pierwsza interwencja miała miejsce na wspomnianej autostradzie, kiedy rozłożono słupki i zablokowano jeden pas — akurat ten, którym jechała Tesla. Samochód wykrył przeszkodę przed sobą i zwolnił, jednak w dalszej chwili nie wiedział, co zrobić — Marques powiedział, że jest niemal pewien, iż po nieco dłuższym czasie Tesla zmieniłaby pas. Zważając jednak na to, że była to autostrada, to samochody z tyłu zaczęły trąbić, więc nie było zbytnio czasu dla Tesli na rozwiązanie tego problemu. Drugi raz był już praktycznie przy samym celu. Ciężarówka jadąca przed YouTuberem zatrzymała się na środku drogi i włączyła światła awaryjne — i w tej sytuacji niestety interakcja była niezbędna, gdyż w innym przypadku auto najprawdopodobniej czekałoby na ruch samochodu ciężarowego, w konsekwencji stojąc na drodze niebotyczną ilość czasu.
Nie było niebezpiecznie, ale stres był ogromny
Chociaż cała trasa była dość „wymagająca” — Marques przejeżdżał przez bramki na autostradzie, remontowane ulice, złożone skrzyżowania i ronda, to Tesla dawała sobie radę bez problemu. Nie było żadnej niebezpiecznej sytuacji, w której YouTuber zalazł się o włos od wypadku — a mimo to Brownlee przyznał, że poziom stresu był dużo wyższy niż w przypadku normalnej jazdy, co zresztą było widać — niemal cały czas walczył sam ze sobą, żeby nie złapać kierownicy i bez przerwy kontrolował pedały gazu i hamulca.
Jak sam YouTuber trafnie skomentował, Tesla w FSD jeździ jak… starsza pani. Bardzo często samochód utrzymuje horrendalnie duży odstęp, a na skrzyżowaniach czeka na absolutnie pustą drogę. Często hamuje bez większego powodu, nie zmienia pasów na autostradzie tak, jak robiłby to normalny kierowca. Samochód jest nadzwyczaj… spokojny, co skutkowało kilkoma krzywymi spojrzeniami czy trąbieniem ze strony innych kierowców.
Chociaż jest to tryb beta i oczywiście potrzebuje jeszcze wielu usprawnień, to całość działa… cóż, zaskakująco dobrze. Jak zwrócił uwagę sam Marques, jest to dużo za wcześnie, żeby siedzieć na tylnym siedzeniu i nie mieć żadnej możliwości interakcji, lecz wszystko zmierza w jak najlepszym kierunku. Samochód nawet wjechał na parking pod jego studiem i co prawda nie zajął żadnego miejsca, lecz zjechał z drogi, co również jest sporym plusem. Zaskakująco udany eksperyment, który mimo wszystko pokazuje, że jesteśmy bliżej niż dalej świata z autonomicznymi samochodami.
Źródło: YouTube @Marques Brownlee
Obrazek wyróżniający: David von Diemar / Unsplash
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu