Euro 2016 rozkręca się, piłkarze kończą dzisiaj pierwszą kolejkę grupowych zmagań. Futbolowe szaleństwo trwa nie tylko na stadionach i w strefach kibiców, udziela się też m.in. mediom, o czym pisałem kilka dni temu. Gazety, stacje radiowe i telewizyjne czy strony internetowe walczą o uwagę widzów, bo to przełoży się na ich wyniki finansowe. Nie dziwi zatem, że TVP głośno mówi o tym, że przyciągnęła najwięcej ludzi podczas meczu otwarcia czy pierwszego starcia Polaków. Gratulacje. I jednocześnie pytanie o to, czy tym razem nie mają zastrzeżeń do sposobu przeprowadzania badania...
TVP wygrywa z Polsatem starcie wokół Euro 2016. Ale jednocześnie daje niezły popis żonglowania danymi
Telewizja publiczna nie ma lekko - w ubiegłym tygodniu pisałem, że opłata audiowizualna nie zostanie wprowadzona w przyszłym roku, a to oznacza, że państwowy nadawca będzie musiał gdzie indziej szukać pieniędzy (pewnie i tak skończy się na pieniądzach obywateli, ale zainkasowanych w inny sposób). Jakiś czas temu przywoływałem też dane dotyczące oglądalności programów informacyjnych w telewizji i okazało się, że "Wiadomości" straciły sporo widzów w ciągu roku. Na pocieszenie pozostało im to, że konkurencja nie przejęła tych ludzi. Właśnie przy wynikach oglądalności warto się zatrzymać, Euro dało ku temu okazję.
Ludzie nie odchodzą - to badanie jest kiepskie
Sprawa była głośna, wiec nie ma sensu jej dokładnie opisywać - osoby niezorientowane w temacie, mogą szybko nadrobić zaległości. Parę miesięcy temu telewizja publiczna wyraziła niezadowolenie z wyników badań oglądalności. Przeprowadza je i prezentuje firma Nielsen Audience Measurement, która przestała cieszyć się zaufaniem władz, a może i pracowników państwowego nadawcy. Owo niezadowolenie przerodziło się w małą wojnę, chociaż niektórzy nazwą to cyrkiem. TVP przekonywała, że nie jest tak źle, jak wskazują wyniki prezentowane przez firmę badawczą, zwracała uwagę, że to monopolista, zlecała inne badania, a przedstawiciele Nielsen Audience Measurement odpowiadali, że mieszane są metody badawcze, że firma nie może zgodzić się na udostępnianie danych osobowych uczestników badania, że... jest im przykro, iż TVP pogrywa w ten sposób.
Komentatorzy i opinia publiczna oczywiście różnie zareagowali na ten spór. Jedni stawali po stronie TVP, mówili o spisku czy braku rzetelności, drudzy żartowali z TVP, że neguje badania wtedy, gdy jej wyniki są niekorzystne. Na nieszczęście dla tych pierwszych i robiąc prezent swoim krytykom, telewizja publiczna postanowiła pochwalić się dobrymi wynikami oglądalności Euro. Wynikami, które pochodzą od Nielsen Audience Measurement...
Telewizja publiczna mocno przed Polsatem
Na swojej stronie internetowej, ale też podczas wydania Wiadomości, telewizja publiczna postanowiła poinformować ludzi, kto "rządzi" podczas transmisji z Euro - mecz Polski z Irlandią Północną obejrzało w TVP1 ponad siedem milionów widzów (w szczytowym momencie grubo ponad 8,5 mln):
Co drugi Polak, który miał włączony telewizor oglądał mecz w Jedynce – udziały spotkania reprezentacji Polski wyniosły 45,3 proc. Transmisja meczu Polska – Irlandia Północna z komentarzem Jacka Laskowskiego i Marcina Żewłakowa była najchętniej oglądanym programem tego weekendu. TVP1 była liderem w niedzielę pod względem udziałów: 16,8 proc. w grupie 4+.
To pokazuje, że wielkie wydarzenia sportowe widzowie najchętniej oglądają w TVP. Mecz w TVP1 obejrzało 7 mln 19 tys., a w równoległej transmisji w Polsacie i Polsacie Sport – jedynie 4 mln 986 tys. (4 mln 117 tys. i 869 tys.). Udziały TVP1 wyniosły 45,3 proc., Polsatu i Polsatu Sport – 32,3 proc. (26,7 proc. i 5,6 proc.).[źródło]
Dziękuję 9 mln Polaków (w piku), kt na TVP1, https://t.co/tOdY0Et4ZV przeżywali hist. zwyc. na ME
Budujemy siłę i prestiż Telewizji Polskiej— Jacek Kurski PL (@KurskiPL) 13 czerwca 2016
Reklama
Stacja wygrała też z Polsatem podczas meczu otwarcia, więc należą się podwójne gratulacje. Nie dziwi, że prezes Kurski prezentuje te informacje na swoim koncie na Twitterze. Zastanawiać może już jednak to, że stacji nie przeszkadza źródło informacji. Jak wspomniałem, jest nim firma badawcza, którą telewizja publiczna dyskredytowała zaledwie kilka tygodni temu. Trudno nie żartować z takiego podejścia do tematu, wybiórczego traktowania danych: jak jest dobrze, to się chwalimy, jak jest źle, zrzucamy winę na innych. Jestem nawet w stanie zrozumieć taką taktykę, ale czy powinni ją stosować ludzie, którzy chcą uchodzić za poważnych? Po kolejnych sukcesach TVP, np. bardzo wysokim wyniku oglądalności meczu z Niemcami, usłyszmy/przeczytamy, że badanie jest ok, a w połowie wakacji dowiemy się, że firma badawcza jednak nie potrafi wykonywać swoich zadań? W gruncie rzeczy, taki rozwój wypadków wydaje się całkiem prawdopodobny...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu