Mieliśmy okazję zagrać już w Tekkena 8. Czego możemy się spodziewać po tej produkcji?
Tekken to prawdziwa legenda bijatyk
Pierwszy Tekken pojawił się w 1994 roku, więc już niemal 30 lat temu. Mimo tego, seria wciąż utrzymuje swoją pozycję jako niekwestionowany lider wśród gier z gatunku bijatyk. Od swoich skromnych początków Tekken zdobył ogromne uznanie dzięki innowacyjnemu podejściu do walki, rozbudowanej fabule oraz charakterystycznym postaciom. Seria umożliwiała wcielenie się w bohaterów o zróżnicowanych stylach walki, tworząc wyjątkowe i emocjonujące starcia. Z początkowo niewielkiego grona postaci szybko wyłoniło się coraz to nowszych wojowników, co sprawiło, że Tekken stał się polem niekończących się możliwości strategii i doskonalenia umiejętności.
Jednak to nie tylko rozbudowana lista postaci przyciągała graczy do Tekkena. Seria zyskała również popularność dzięki rozwiniętemu wątkowi fabularnemu, który nadawał grze głębokość i emocjonalny wymiar. Tekken stał się nie tylko bijatyką, lecz także opowieścią o zmaganiach, poświęceniach i triumfach bohaterów. Z nadejściem Tekken 8 pojawia się pytanie, jaką nową erę przyniesie nowa odsłona legendy.
Czy zaskoczy nas jeszcze bardziej, dostarczając nowych emocji i wprowadzając świeże spojrzenie na gatunek, czy może okaże się odgrzewanym kotletem? Miałem okazję zagrać już chwilę w Tekkena 8 i znam odpowiedzi na niektóre z tych pytań.
Tekken 8 zachęca swoją historią
Zacznijmy od samej fabuły. Jeśli nie graliście w Tekkena 7, to przejdźcie do kolejnego akapitu — Tekken 8 to bezpośrednia kontynuacja, więc muszę zdradzić zakończenie „siódemki”, żeby kontekst historii miał sens. Kazuya pokonał Heihachiego Mishimę i wrzucił go do wulkanu. Zdarzenie to jednak jest tak nieprawdopodobne, że wszyscy je kwestionują — ciężko uwierzyć, że Heihachi naprawdę może już nie żyć.
W tym samym czasie Kazuya oszalał i dał w większości przejąć kontrolę swojej mrocznej, demonicznej stronie. Na samym początku Tekkena 8 staje do walki z Jinem Kazamą — swoim własnym synem, na którym „ósemka” będzie się skupiać. Kazama ma jednak nieco inne priorytety niż swój ojciec i nie chce pozwolić swojej mrocznej stronie na przejęcie kontroli, w konsekwencji czego jego demoniczne moce (straszne, ale jednak często przydatne) zanikają; a jedynym sposobem, żeby je uwolnić, jest prawdziwe zagrożenie życia.
Kazama bardzo szybko zdoła się o tym przekonać — legendarny Turniej Żelaznej Pięści powraca, a każdy region drogą eliminacji musi wyłonić swojego reprezentanta, który będzie go prezentował na turnieju. Stawka jest naprawdę wysoka, lecz poza samym turniejem, chodzi tutaj również o coś więcej — o sprawy rodzinne i kwestię tego, jak poprawnie wykorzystywać dostępną moc.
Płynna historia i zjawiskowe walki
Prowadzenie historii jest tu przeprowadzone dużo sprawniej, niż w Tekkenie 7. Nie ma tutaj już komiksowych przerywników i mozolnych cutscenek rodem z light novelek, a przerywniki filmowe z krwi i kości, które zwyczajnie chce się oglądać. Całość wygląda naprawdę dobrze i jest świetnym uzupełnieniem do walk, które od samego początku są naprawdę zjawiskowe — chociaż zagrałem tylko w kilka pierwszych chapterów kampanii, nie było mowy o nudzie.
Do tego sama walka również prezentuje się zjawiskowo. Na to bez dwóch zdań wpływa fakt, że najnowsza część Tekkena jest zbudowana na silniku Unreal Engine 5; i potęgę UE5 widać na pierwszy rzut oka. Grafika, wszystkie animacje i płynność gameplayu jest naprawdę miodna i nie ma mowy tutaj o topornych zachowaniach postaci — tak się składa, że na kilka dni przed sesją grania w Tekkena 8 postanowiłem w domu odświeżyć „siódemkę” i różnica jest naprawdę kolosalna.
Bandai Namco doskonale zdaje sobie sprawę — i prawdopodobnie dlatego na pierwszy rzut dostajemy walkę Jina z Kazuyą, w której demoniczne moce, ewolucja postaci oraz różnorodne i wielkie miejsca walki robią świetne wrażenie. Tekken 8 naprawdę nie ma się czego wstydzić… no, chyba, że jesteście profesjonalnymi graczami.
Tekken 8 to gra przyjazna noobom
I piszę to z pełną odpowiedzialnością, jako dumny reprezentant grupy noobów. Podobnie jak we wszystkich najpopularniejszych bijatykach z tego roku, całe kombinacje ograniczają się tutaj do kilku przycisków. Jeśli wyobrażacie sobie, że do zrobienia rewelacyjnego i potężnego combo będziecie musieli uczyć się kombinacji przycisków na padzie przez kilka tygodni, to jesteście w błędzie — tutaj już podczas pierwszej walki, absolutnie przypadkiem, jesteście w stanie zadać przeciwnikowi prawdziwy grom ciosów.
Czy to dobrze? To zależy — dla mnie, z perspektywy osoby, która nigdy nie była profesjonalnym graczem Tekkena, jest to fajny dodatek; przy zerowym wysiłku jestem w stanie robić zjawiskowe combosy, których normalnie nigdy bym nie wykonał. Do tego mam większe szanse w pojedynkach online. Domyślam się jednak, że dla graczy regularnie trenujących swoje umiejętności w Tekkenie, może być to jednak zmiana na minus.
O „arcade’owości” Tekkena 8 świadczy również powrót trybu Tekken Ball, co jest doskonałą informacją. Yoshimitsu i Jack-8 grający w brutalną wersję plażowej siatkówki to coś, czego potrzebowałem w swoim życiu — i zakładam, że Wy również.
Mnóstwo małych dodatków
Do tego w Tekkenie 8 będziemy mieli możliwość zmiany każdego elementu stroju absolutnie każdej postaci, więc możemy spędzić kilka dobrych godzin na dobieraniu odpowiedniego fitu dla swoich ulubionych bohaterów. Do tego będziemy mogli zobaczyć powtórkę każdej naszej walki oraz dostać na jej podstawie porady, co pozwoli wyciągać wnioski i ulepszać swoje umiejętności. Takich małych rzeczy jest mnóstwo.
Nie miałem jednak możliwości sprawdzenia trybu online — ten po prostu nie był dostępny we wczesnej wersji gry, którą sprawdzałem. Muszę jednak wspomnieć również o tym, że w trybie arcade’owym możemy stworzyć własnego avatara, który jest utrzymany w stylistyce chibi, co jest zabawym dodatkiem i taką słodszą wersją hubu ze Street Fightera 6.
Tekken 8 spełnia oczekiwania. Fabularnie prezentuje się dużo ciekawiej od poprzednika, mechanicznie i graficznie to absolutny TOP, a sam feeling walki jest niezwykle satysfakcjonujący i przyjemny. Bandai Namco udało się dostarczyć to, na co wielu graczy czekało — japońska pięść powraca w wielkiej chwale, a ja nie mogę doczekać się momentu, w którym będę mógł doprowadzić do końca nową historię Jina Kazamy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu