Technologie

Tego jeszcze nie grali, Porsche chce się wybrać w kosmos

Krzysztof Kurdyła
Tego jeszcze nie grali, Porsche chce się wybrać w kosmos
Reklama

Skoro biznesowy duet od Elona Muska, SpaceX i Tesla, robią furorę tak na Ziemi jak i w kosmosie, może to dobry model do skopiowania? Tę teorię postanowiło sprawdzić Porsche, które zainwestowało w jeden z najbardziej obiecujących kosmicznych start-upów stworzonych u naszego zachodniego sąsiada, Isar Aerospace. Porsche SE, które jest większościowym właścicielem Volkswagen Group, dołączyło tym samym do niemieckiego HV Capital i szwajcarskiego Lombard Odier, które również zainwestowały w tę firmę w tej rundzie.

Niemiecki potentat włączył się w inwestycje na etapie dogrywki do drugiej rundy finansowania, która podniosła wartość udziałów serii B do 165 mln dolarów (początkowo było to 91 mln). W pierwszej rundzie (jeszcze w 2019 r.) start-up otrzymał 18 mln dolarów, między innymi od Airbus Ventures.

Reklama

Przedstawiciele Porsche widzą eksploracje przestrzeni kosmicznej i rozwój technologii do tego potrzebnych jako jeden z najważniejszych motorów dla innowacji, także w tradycyjnych gałęziach przemysłu. Przewidują też, że będzie to już niedługo strategicznie ważna gałąź przemysłu, przynosząca zupełnie nowe możliwości zarabiania i umożliwiająca tworzenie innych niż dziś modeli biznesowych.

Isar Aerospace

Pora więc napisać czym na dziś Isar Aerospace dysponuje. Firma powstała 3 lata temu, a stworzyli ją młodzi inżynierowie z Politechniki Monachijskiej. Firma zaprojektowała dwustopniową rakietę o nazwie Spectrum oraz silniki Aquila. Jak podaje strona firmy silniki są zasilane lekkimi węglowodorami (prawdopodobnie z propanem jako składnikiem dominującym) oraz płynnym tlenem, co ma być znacznie bardziej ekologiczne od rozwiązań konkurencji.

Pierwszy człon zasilany będzie dziewięcioma silnikami o łącznym ciągu 675 kN, drugi człon ma jeden silnik w odmianie zoptymalizowanej do pracy w próżni. Rakieta ma wynosić do 1000 kg na niską orbitę Ziemii (LEO) i 700 kg na orbitę heliosynchroniczną (SSO).

Będzie to więc rakieta konkurencyjna bardziej dla Electrona od RocketLab niż Falcona 9. Od nowozelandzkiej konstrukcji będzie jednak trochę większa, jej wysokość to 27 m (Electron - 17 m), a średnica 2 metry. Firma chciałaby oferować swoje usługi w cenie 10 tys. dolarów za 1 kg wyniesiony na orbitę. W RocketLab cena oscyluje na dziś w okolicach 25 tys. dolarów.

Isar chce osiągnąć tak niski koszt dzięki zautomatyzowaniu produkcji rakiet przy pomocą ogromnych drukarek 3D oraz możliwości ponownego użycia pierwszych członów. Ważnym elementem ma być też specjalna konstrukcja drugiego członu, której umożliwiający wielokrotny zapłon silnik ma pozwalać na skomplikowane manewry orbitalne. Dzięki temu rozmieszczenie ładunku składającego się z wielu satelitów o różnych orbitach docelowych ma odbywać się bez konieczności korzystania z modułów kick stage.

Kiedy poleci?

Firma w tym momencie przygotowuje się do pierwszego, testowego lotu, który przewidziano na 2022 r. Podpisano też 20-letni kontrakt z norweską firmą Andøya Space i to z jej portu kosmicznego mają startować w najbliższych latach te rakiety. Firma chwali się też, że pozyskała pierwszego komercyjnego klienta, firmę Airbus Defence and Space. Warto tu jednak zauważyć, że koncern Airbus poprzez jedną ze swych spółek jest udziałowcem start-upu.

Wydaje się, że Porsche dobrze wyczuło gdzie w najbliższym czasie można dużo zarobić i wiele odkryć. Czy jednak Europa da radę nawiązać walkę ze SpaceX? Mam co do tego spore wątpliwości. Nawet bez Spaceshipa efekt skali jest po stronie firmy Muska. Mniejsze rakiety nie będą w stanie odegrać większej roli, efekt skali jest w kosmosie jeszcze bardziej bezwzględny niż na Ziemi. Zauważyło to działające przecież z sukcesami, RocketLab. Czy Isar będzie w stanie dowieźć swój projekt, a następnie szybko skalować? Zobaczymy, łatwo nie będzie.

Reklama

Źródła: [1], [2], [3]

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama