Stacje dokujące dla naszych smartfonów na ogół miały dość jednoznaczną rolę - ładowanie baterii. Nie uległo to zmianie nawet po wdrożeniu i popularyza...
Stacje dokujące dla naszych smartfonów na ogół miały dość jednoznaczną rolę - ładowanie baterii. Nie uległo to zmianie nawet po wdrożeniu i popularyzacji bezprzewodowego ładowania indukcyjnego. Inny pomysł ma na to chińskie Xiaomi, które prezentuje produkt, który jest czymś całkowicie odmiennym.
Urządzenie o dość wymownej nazwie iHealth jest rezultatem 25-milionowej inwestycji Xiaomi w firmę iHealth Labs. Jest to przedsiębiorstwo typu joint venture, w którym aktualnie swoje udziały ma również chińska firma Andon Health. Zarówno dla jednych jak i drugich jest to narzędzie do ekspansji w segmencie produktów ukierunkowanych na fitness oraz medycynę (Xiaomi ma już na swoim koncie inteligentną opaskę).
Wracając do iHealth, to rodzaj stacji dokującej, w której możemy umieścić naszego smartfona. Oba urządzenia współpracują dzięki dedykowanej aplikacji. Zbiera ona dane na temat ciśnienia krwi (zarówno skurczowego jak i rozkurczowego) oraz pulsu użytkownika. Skąd one pochodzą? Otóż do stacji przymocowany jest rękaw - identyczny znajdziemy w każdym ciśnieniomierzu. "Wystarczy" założyć go na ramię, aby urządzenie zanotowało nasz codzienny wynik.
Z punktu widzenia większości z Was pomysł może wydawać się absurdalny. Spójrzcie jednak szerzej. Taka stacja dokująca może pomóc osobom przewlekle chorym oraz starszym - wysyłać gromadzone informacje bezpośrednio do ich opiekunów lub lekarzy, a nawet przygotowywać regularne raporty, na podstawie których można wywnioskować, jak zmieniał się stan zdrowia pacjenta. A nie jest to wcale wizja odrealniona, bo Xiaomi wycenia produkt na 199 yuanów, a więc równowartość 33 dolarów. Niestety istnieje małe prawdopodobieństwo, że zobaczymy je poza Chinami.
Osobną kwestią pozostaje marka iHealth. W momencie, gdy Apple wchodzi w segment wearables i zaczyna oferować swoim użytkownikom narzędzia oraz aplikacje do monitorowania aktywności fizycznej i zdrowia, Xiaomi wyskakuje z urządzeniem, które dość jednoznacznie kojarzy się z firmą z Cupertino. W połączeniu z oskarżeniami, jakoby Chińczycy byli jedynie typową dla tego rynku podróbką giganta, daje to dość niekorzystny obraz, który może skutecznie popsuć pozytywne wrażenie jakie robi sam produkt. Z drugiej strony, na rodzimym rynku prawdopodobnie nie będzie to stanowiło żadnego znaczenia.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu