Felietony

Takich seriali już prawie nie ma. Wszyscy je oglądali

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

3

Jeden serial sprawił, że powróciły do mnie wspomnienia o całej masie zapomnianych produkcji. To nie były najdroższe, najładniejsze i wymuskane projekty, lecz mimo to były mega popularne i wszyscy je oglądali.

Frazy "najlepsze seriale" i "co obejrzeć" są zapewne jednymi z najpopularniejszych wpisywanych haseł w wyszukiwarkach. Rankingi, zestawienia i inne listy polecają i rekomendują największe hity. Dziś to najczęściej najdroższe i największe produkcje, które są godne Waszego czasu. Polecenie czegoś pokroju "The Ark" byłoby odebrane jako kpina z widza, ponieważ kilkanaście sekund ze zwiastuna wystarczy, by przekonać się z czym mamy do czynienia. Z drugiej strony, to właśnie ta produkcja od Sci-Fi Channel (w USA SyFy Channel) przypomniała mi o rodzaju seriali, których większość z Was może nie pamiętać, ale swego czasu budziły one ogromne emocje.

Dziś, budżet na poziomie kilku milionów na odcinek, to niemal standard. Jeśli mamy do czynienia z superprodukcją, to nikogo nie dziwi wydatek rzędu nawet 15 mln dolarów na epizod, ale jeśli chcemy oglądać seriale pokroju "Władcy przestworzy" czy "Gra o tron", to jest to niezbędne. Oczywiście na koszt produkcji mogą mieć też wpływ inne wyjątkowe sytuacje, jak gaże największych gwiazd ("Ostry dyżur"), a nie pieniądze wydawane na efekty specjalne czy setki statystów.

Efekty specjalne w takich serialach były jakie były

A przecież stosunkowo niedawno, seriale jak "Merlin" czy "Eureka" powstały pomimo licznych ograniczeń, także finansowych, ale frajdy podczas seansu było i tak co nie miara. Owszem, był to całkowicie inny krajobraz na rynku, gdzie streaming był dodatkiem, uzupełnieniem i kroplą w morzu oglądalności, bo rządziła telewizja, ale niektóre z mechanizmów z tamtych czasów pozostały przecież aktualne (np. cotygodniowe premiery). Doskonale jednak pamiętam te wygenerowane komputerowo smoki, postacie, latające pojazdy czy nawet dym, które biły po oczach tandetnością, a nie miało to tak dużego wpływu na moją ocenę serialu.

Prym wiodły wtedy charaktery postaci, fabuła i... wyobraźnia, bo bez niej zaakceptowanie niektórych widoków na ekranie byłoby niemożliwe. Dlatego jestem bardzo ciekaw tego, czy tego rodzaju produkcje w ogóle by się dziś przyjęły. "Eureka" wydaje się być na tyle uniwersalną produkcją, jeśli chodzi o tematykę i bohaterów, że pewne szanse są (tylko nie wiedzieć czemu ten serial omija platformy streamingowe ogromnym łukiem). Oczywiście powrót do "Xeny" czy "Herculesa" wymagałby większego zaparcia, ze względu na mniejszą złożoność fabuły, mimo że efekty specjalne byłyby na podobnym poziomie.

Jak pokazać inwazję obcych bez pokazywania inwazji obcych?

Trochę żałuje jednak tego, że dziś dzielimy seriale niemalże na dwie kategorie, które cieszą się popularnością. Albo mamy do czynienia z proceduralami, pokroju "CSI", "FBI", "House'a", "W garniturach" i tym podobnych, albo oglądane są superprodukcje, jak "Gra o tron", "Stranger Things", "Władcy przestworzy" i tak dalej. Czasem znajdzie się coś po środku, ale dryfujące ku jednej lub drugiej grupie, jak "Prawnik z Lincolna", który pomimo mniejszej liczby odcinków i jednej sprawy prowadzonej przez cały sezon, formułą i budżetem znajduje się dość blisko procedurali.

Cieszy mnie rozwój seriali, które dzięki platformom VOD zyskały wiatr w żagle, bo dziś nie tylko w kinie można oglądać duże widowiska - niektóre mini-seriale przebijają przecież rozmachem i poziomem filmy wprowadzane na duży ekran. Brakuje mi jednak historii bardziej kameralnych, z mniejszymi budżetami, ale pasją twórców, którzy muszą głowić się w jaki sposób pokazać inwazję obcych prawie jej nie pokazując ("Wrogie niebo" lub "The Event"). Bo wtedy udawało się rozpisać ciekawe i wciągające historie, bez wymagania od producentów i platform inwestycji na poziomie dziesiątek czy setek milionów dolarów, a i widzowie nie wyłączali serialu po 15 minutach, bo "nic się nie dzieje". Nie wszystko sprzed dekady na rynku seriali jest godne pochwały, ale cierpliwość, pomysłowość, kreatywność i podejście do ich realizacji bywało czasami o niebo lepsze.

P.S. Nie, "The Ark" nie jest dobrym serialem, ale jego premiera w Polsce zwróciła moją uwagę na brakujące ogniwo ciekawych średniaków, jeśli tak można by nazwać jednym sformułowaniem wspomniane przeze mnie seriale. Dla niektórych może to być jednak typowe guilty pleasure z kategorii sci-fi.

W świecie pełnym serialowych hitów i filmowych arcydzieł, znaczenie ma nie tylko to, co widzimy, ale i to, co słyszymy. Dlatego właśnie, jako wymagający miłośnik doskonałej jakości dźwięku, warto zainwestować w sprzęt audio, który odda każdy niuans ścieżki dźwiękowej, potęgując wrażenia z oglądania. Na tophifi.pl znajdziesz szeroką gamę urządzeń audio, które spełnią oczekiwania nawet najbardziej wymagających odbiorców. Zaproś niepowtarzalną głębię i czystość dźwięku do swojego domowego kina. Przekonaj się, jak wielką różnicę może wprowadzić w Twoje filmowe doświadczenia wysokiej klasy sprzęt audio, który pozwoli Ci usłyszeć każdy szczegół i poczuć pełnię emocji płynących z ekranu.

Tekst zawiera linki partnerów.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu