Gry

Taki powrót klasyki lubię

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

Reklama

Kilka dni temu Maciej wyraził swoje niemałe zadowolenie faktem powrotu jednej z jego ulubionych gier. Do powrotu nie mogło prawdopodobnie dojść w inny...

Kilka dni temu Maciej wyraził swoje niemałe zadowolenie faktem powrotu jednej z jego ulubionych gier. Do powrotu nie mogło prawdopodobnie dojść w inny sposób, niż w postaci mobilnego wydania gry na tablety. Takich powrotów, będących źródłem szerokiego uśmiechu, masy wspomnień i mentalnego powrotu do tamtych czasów było już kilka. Za każdym niemal razem dawałem się “nabrać” i wcale nie żałuję.

Reklama

Kiedyś grywałem więcej. Znacznie więcej. I nie wynika to wcale z faktu braku czasu, bo wszystko jest moim zdaniem kwestią organizacji, ale z braku pewnego rodzaju więzi emocjonalnej z nowymi tytułami. Być może po prostu z tego wyrosłem? Ku takiemu stwierdzeniu wcale bym się nie przychylał, ponieważ jest naprawdę wiele rzeczy, które nie mniej, a nawet i bardziej emocjonują mnie dziś, niż kilkanaście lat temu. W czym rzecz? Myślę po prostu, że bardzo powoli, ale jednak zaczynam podzielać zdanie tych, którzy po prostu tęsknią za czasami, o które dziś można jedynie powspominać. “Bo kiedyś było lepiej…”? Całkiem możliwe.

Doskonałymi okolicznościami dla takich refleksji były teksty z serii “Moja historia PC”, które publikowaliśmy na Antyweb, a za którymi staliście Wy - Czytelnicy. Wiele z tych krótszych oraz dłuższych opowiadań dobitnie uświadomiło mi, jak świat technologii pędzi do przodu. Jeszcze przecież tak niedawno do uruchomienia prostej gierki wymagana była cała “skrzynka”, czyli komputer stacjonarny, do którego należało podłączyć jeszcze monitor, klawiaturę, myszkę i głośniki. “Biurko komputerowe” bywało swego czasu na pierwszej stronie każdej gazetki sklepu meblowego. To właśnie wtedy trzeba było się nieźle nagimnastykować, by na niewielkim blacie zmieściło się cokolwiek więcej niż monitor CRT i para głośników. Czyjąś kolekcję gier można było ocenić jedynie podczas wizyty u znajomego, rodziny przeglądając pudełka na półkach - dziś wystarczy odwiedzić profil gracza w jednym ze sklepów cyfrowych.

Brzmiące z głośników hasło “cyny gejm” zapowiadało wiele godzin wspaniałej zabawy. Instalacja gier trwała w nieskończoność - aż trudno uwierzyć, że dziś wiele z nich mógłbym znacznie szybciej pobrać z Sieci. Dziś, by uruchomić gry z tamtego okresu wystarczy mi urządzenie tak smukłe, jak podkładka pod mysz, a w kilku wypadkach nawet cieńsze. Choć nie wszystkie tytuły, których powrót jest moim cichym marzeniem, dostępne są już w App Store, Google Play czy Sklepie Windows, to ciągłe odkrywanie starszych tytułów na nowo ma w sobie to coś. Potrafię nawet wybaczyć sobie to niewygodne dotykowe sterowanie - w zamian dostaję możliwość zabrania ze sobą historii Payne’a, w którą zagłębiać się można bez końca. Mobilny Colin McRae Rally nie jest idealny, ale przypomnienie większości weekendu spędzonego na kolejnych odcinkach jest bezcenne. Choć mobilne wydania Tony Hawk’s Pro Skater 2 i Drivera straciły kompatybilność z iOS w momencie wydania siódmej wersji systemu Apple, to na starszych urządzeniach z szóstą wersją iOS-a nadal można zagrywać się w te klasyki na mniejszym ekranie.

W co najchętniej zagrałbym ponownie? Historia Tommy’ego Angelo jest bezdyskusyjnym numerem jeden w moim zestawieniu. Grze tej poświęciłem chyba najwięcej czasu lub niewiele mniej niż ówczesnej odsłonie Fify. Oczywiście, że nic nie stoi na przeszkodzie, by wniknąć do tamtego świata po raz kolejny w każdej chwili - wystarczy jedno kliknięcie w aplikacji Steam, odejście od komputera po kawę, a po powrocie gra będzie na mnie czekała. Jak to jednak bywa z wersjami mobilnymi, oczekiwać po nich można nawet delikatnego szlifu, który potrafi nadać grze nowego wyglądu. Co więcej, dzięki temu grą zainteresowałoby się znacznie szersze grono, niż osoby, które pamiętają jeszcze jej premierę. Na moim koncie App Store widnieje już kilka gier przywróconych do życia, dzięki urządzeniom mobilnym - seria GTA, Max Payne, Colin McRae Rally czy Star Wars KOTOR. Niemal wszystkie z tych gier posiadam także w innej postaci, również na nośniku fizycznym, który w pudełku spoczywa na półce. Do tej listy dopisać planuję także dwie pierwsze części Tomb Raidera, które zagościły w App Store (druga całkiem niedawno) oraz trzecią odsłonę Heroes’ów, gdy tylko stanie się dostępna.

Oczywiście, że zdecydowanie chętniej sięgnąłbym po reedycje HD tych gier na pececie, ale gdyby nie smartfony i tablety, te tytuły mogłyby w ogóle nie powrócić. Czasami "mniejsze zło", nie jest takie złe...

Grafiki: 1, 2.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama