Technologie

Tak się produkuje roboty koszące "MADE IN EU"

Tomasz Popielarczyk
Tak się produkuje roboty koszące "MADE IN EU"
Reklama

Okazuje się, że rozwój technologiczny ma zaskakująco duży wpływ na… nasze ogrody. Mam dość nieprzyjemne wspomnienia związane z koszeniem trawy, przycinaniem krzewów itd. Dziś do tego typu prac wykorzystuje się zupełnie nowe urządzenia. A ja właśnie zobaczyłem na własne oczy, w jaki sposób są one produkowane.

Stiga to marka ze szwedzkim rodowodem. Jednak jej główna siedziba znajduje się Castelfranco Veneto, nieopodal Wenecji. Tam też produkowane są urządzenia, które potem trafiają do aż 70 krajów na całym świecie. Tak się złożyło, że, na zaproszenie producenta, mogłem zobaczyć fabrykę na własne oczy.

Reklama

Na cały kompleks składają się kilka stref przeznaczonych do różnych zastosowań. Ja miałem okazję zobaczyć 3 z nich – halę, gdzie odbywa się m.in. produkcja traktorów koszących, linię składania autonomicznych robotów do koszenia oraz laboratorium, w którym przeprowadzane są testy urządzeń.

[okladka rozmiar=srednia]

[/okladka]

Traktory i im podobne rozwiązania do koszenia trawy w Polsce nie cieszą się szczególnie dużą popularnością. Nasz rynek raczej stawia na konwencjonalne rozwiązania i coraz chętniej patrzy w stronę innowacyjnych robotów. Natomiast takie pojazdy, w których można wygodnie siedzieć podczas koszenia trawy, uwielbiają m.in. Niemcy i Brytyjczycy. Może ma to jakiś związek ze statusem?

Hala, w której powstają te urządzenia, dość mocno przypomina klasyczne przemysłowe linie produkcyjne, gdzie każdy pracownik ma do wykonania jakąś rolę. Jedna osoba zakłada błotniki, inna dokręca osłonę, a jeszcze inna zalewa bak paliwem. Konstrukcja natomiast sunie po taśmie od stanowiska do stanowiska z każdą minutą przybierając coraz bardziej postać docelową.


Przyznam szczerze, że nie pierwszy raz jestem w takim miejscu. Na ogół powtarzają się tutaj pewne elementy – arkusze pracy, wykresy efektywności, raporty dotyczące niesprawnych urządzeń itp. Pamiętam, jak w 2018 roku w fabryce Huawei (najbardziej nowoczesnej wówczas na świecie) pisałem, że roboty ciągle nie mogą zastąpić ludzi przy produkcji telefonów. W hali Stiga jest to widoczne gołym okiem, bo nie ma tu żadnych zautomatyzowanych mechanicznych ramion, ani samodzielnie poruszających się transporterów. Każdą śrubkę przykręca człowiek.


Reklama

A jeżeli szukacie robotów, te znajdują się w innym miejscu. Tu praca wygląda zgoła odmiennie. Hala jest mniejsza, a linia produkcyjna znacznie krótsza. Pracownicy nie noszą już ubrań roboczych, a estetyczne białe fartuchy. Ich praca wymaga natomiast znacznie więcej precyzji, więc do dyspozycji mają m.in. wkrętarkę z maleńką końcówką i lutownicę. W cały proces zaangażowany jest też komputer, więc przy każdym stanowisku umieszczono klawiaturę i monitor.

Każdy autonomiczny robot koszący to tak naprawdę kilkaset komponentów, które są po kolei przykręcane i mocowane wewnątrz obudowy. Na taśmie po drugiej strony widoczne są natomiast baterie – pracownicy również składają je sami z zamówionych wcześniej ogniw. Dziennie z taśmy schodzi 100 robotów, a Stiga już zapowiada, że planuje rozbudowę tego miejsca w niedalekiej przyszłości.

Reklama

Oczywiście produkcja nie jest w 100% realizowana tu we Włoszech. Wiele komponentów, z których składane są roboty, jest dostarczanych przez zewnętrznych partnerów. Niemniej posiadanie tak dużej linii produkcyjnej na Starym Kontynencie (a nie w Chinach, jak to dotąd miało miejsce w  większości przypadków) wydaje się dość unikatowe.

Wycieczka rusza dalej. Największe wrażenie robi laboratorium, w którym urządzenia są poddawane testom. Stiga dysponuje tutaj m.in. specjalnym, kompleksowo wygłuszonym pomieszczeniem do pomiaru emisji hałasu oraz spalin. To dość unikatowe, bo większość firm z branży zleca tego typu testy na zewnątrz (jest to na ogół tańsze). Tu wszystko odbywa się w centrali.




Reklama

Idziemy dalej przez pusty korytarz, z którego prowadzą na lewo i prawo masywne drzwi. Patrząc przez szybkę, można zobaczyć naprawdę dziwne sceny. W jednym pomieszczeniu specjalny mechanizm raz za razem pociąga ramię do uruchamiania kosiarki. Ma to zrobić łącznie kilkaset tysięcy razy. W innym kosiarka znajduje się w temperaturze przekraczającej 40 stopni. A w jeszcze innym maszyna do koszenia podskakuje na platformie jak oszalała – we wszystkie strony. Tutaj testuje się też m.in. silniki, pracę na pochyłych powierzchniach, a także… sprawdza urządzenia konkurencji. Wprawne oko szybko zauważy leżące tu i tam na regałach, częściowo porozkręcane sprzęty, które wcale nie noszą logo Stiga.

Jak wspominałem na początku, nigdy nie lubiłem prac w ogrodzie, a już w szczególności koszenia trawy. Z wiekiem mi się to trochę odmieniło, ale daleko mi do ogrodowego zwierza. Niemniej, patrząc na to, jak mocno ewoluują urządzenia przeznaczone do tego celu, mam wrażenie, że każdy gadżeciarz odnajdzie się bez trudu w nowej ogrodowej rzeczywistości.

A ta nie śmierdzi już benzyną zmieszaną z olejem i nie ma zawijających się wokół drzewa kabli. W nowoczesnym ogrodzie trawą zajmuje się robot z wbudowanym modemem 4G, a jeżeli wolimy – imponująco cicha i lekka kosiarka z baterią, którą potem możemy wyjąć i umieścić w przycinarce do żywopłotu albo sekatorze. I to wydaje się całkiem fajną perspektywą.

 

Wyjazd redaktora Antyweb do fabryki Stiga odbył się na koszt i zaproszenie firmy Stiga. Marka nie miała wpływu na treść ani też wcześniejszego wglądu w powyższy artykuł.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama