W ciągu ostatnich kilku lat powracają technologie z naszego dzieciństwa. Jest taka jedna, której wypatruję z niecierpliwością, choćby miała wrócić na mgnienie oka.

Urodzenie się w okolicach początku lat dziewięćdziesiątych ma swoje wady i zalety. Po pierwsze, och, jesteśmy już po trzydziestce! Mamy to już jednak przerobione i znów cieszymy się życiem, więc ostatecznie wszystko na plus. Druga sprawa, to, że w mgnieniu oka przeżyliśmy ewolucję technologii – i to jest zdecydowanie na plus.
Coś wam dzieci opowiem! Tak to było
Oczywiście, wszystko pół żartem, pół serio. Bowiem każdy z nas dobrze wie. Fajnie byłoby być znów młodszym, z drugiej strony ta dorosłość nie jest taka zła i po co z niej rezygnować? To, co rzeczywiście mogłoby powrócić, to nasze ukochane gadżety z tamtych lat. Młodziutkim byłoby interesująco znów się stać na dzień, maksymalnie dwa, lecz te urządzenia, to mogłyby wrócić na stałe.
Szczególnie ciepłym wspomnieniem darzę wszelkie urządzenia, które odtwarzały muzykę. Opowiadałem o tym jakiś czas temu, więc nie ma sensu, żeby się powtarzać. W telegraficznym skrócie; walkman wspierany licznymi kastami i swoją mobilnością otworzył mi oczy i – pozwalając sobie na odrobinę mistycyzmu – umysł wraz z duszą na zupełnie inny świat. Na rzeczywistość pełniejszą, wypełnią ulubionymi utworami, które każdego dnia tworzyły soundtrack mojego życia. Później był to oczywiście discman, ale obydwa te narzędzia miały swoją szczególne wady.
Nie były one małe, więc dopóki się nie preferowało stylu ubioru o wielgachnych kieszeniach, cóż, było słabo. Innym rozwiązaniem, było kupić solidny plecak. Wielu z was może wciąż pamiętać, jak wiele z nich miało specjalny otworek z gumową "śluzą" zapobiegającą przeciekaniu podczas deszczu. To właśnie z niej miał wychodzić kabel słuchawek, prowadzący do wnętrza, aż do odtwarzacza muzyki. Było to trochę problematyczne. Aż w końcu nadeszła ta cudowna era empetrójek i empeczwórek. Tęsknię za nimi przeokrutnie.
Szaleństwo pierwszej dekady lat 2000. Wszystkie kształty są dozwolone
Ostatnie trzy dekady to niekończąca się era rozwoju technologicznego, pełna cykli kolejnych nowinek rozwijanych w kolejną rzecz. Tak też było z odtwarzaczami MP3. Gdy zaczęły się lata 2000, a wraz z nimi coraz bardziej zaczęto korzystać z pamięci flash, te małe odtwarzacze rosły jak grzyby po deszczu. W zasadzie nie było żadnej firmy elektornicznej – znanej czy też nie – która nie miałaby w swoim katalogu co najmniej kilku propozycji takich urządzeń.
Były one wówczas spełnieniem marzeń, bo chociaż zawierały często mniej pamięci niż płyta CD <sic!> i to nawet zaledwie jedną trzecią to miały zdecydowaną przewagę. Posiadały końcówkę do gniazdka USB-A oraz można było na nich zapisywać utwory właśnie w formacie MP3, a także były szalenie małe. Ich popularność rosła jak szalona, plus z takimi hitami jak iPod, każdy chciał kuć żelazo, dopóki było gorące. Rynek chłonął to jak gąbka, a muzyka zapisana na empetrójkach stała się częścią osobowości nastolatków.
Na scenie nie brakowało dużych graczy, takich jak oczywiście Sony, wspomniane Apple (twórcy iPodów, które wówczas w Polsce, w małych miastach raczej nie były znane. Do dzisiaj pamiętam pierwsze zetknięcie z iPodem Classiciem w 2005 roku), czyToshiba. Znalazło się także miejsce dla Microsoftu i ich Zune'a, ogromnego przedsięwzięcia, które umarło w 2012 roku i miało już nigdy nie powrócić. Gigant próbował swoich sił zarówno w formie odtwarzacza fizycznego, jak i cyfrowego. Dzisiaj już raczej nikt o tym nie pamięta.
Największy brak, jaki można dzisiaj odczuć w stosunku do tamtych czasów, to brak różnorodności. Jasne, że można się wtedy było nadziać na całkowicie niepraktyczne, skrajnie złe urządzenie, ale miało w sobie trochę uroku, Wszelkie kształty i kolory były dozwolone i korzystano z tego przywileju na potęgę. Na przykład Sony przyciągało wzrok wyborem kolorów i ciekawymi kształtami, które były na tyle proste, że aż eleganckie, lecz nie na tyle nudne, żeby odpychać młodą osobę. Naturalnie nie wygrali z potęgą Apple – kto mógł? – ale niezmiennie doceniam ich starania i to chyba nawet bardziej niż konkurencję z Cupertino.
Bylibyście w błędzie, myśląc, że ta epoka jest kompletnie za nami
Najbardziej na świecie lubię urządzenia dedykowane danej czynności. Jest to uczucie, które nie jest ze mną od zawsze, lecz doceniam tę możliwość coraz bardziej i bardziej. Wszystko przez to jak na każdym, współczesnym urządzeniu jesteśmy bombardowani powiadomieniami. Czy nie macie też tego dość? Chcę po prostu włączyć sobie muzykę i cieszyć nią bez przerywników. Takich osób jak ja, na pewno nie brakuje, bo empetrójki wciąż są produkowane, lecz na poważnie.
Na poważnie, pięknie i drogo. Przenośne odtwarzacze stały się bowiem rarytasem dla kolekcjonerów, nie po prostu tym, czym były (w dużej mierze) za mojego nastoletniego czasu. Zaawansowana technologia dba o to, aby dostarczały dźwięku wysokiej jakości, lecz przede wszystkim w bezstratnych formatach. Co ciekawe, nie zatraciły również pazura pod kątem swojego stylu. Wręcz przestały być po prostu plastikowym urządzeniem na skraju gadżetu i przemieniły się w futurystyczne obiekty, co widać na powyższym przykładzie iFi DSD Valkyrie. Podobnymi śladami poszła inna uznana firma Fiio. Z tego rynku nie zrezygnowało nawet Sony, podtrzymujące wciąż swoją serię Sony NW i serwuje fanom urządzenia za kilkaset złotych lub sięgających tysięcy.
Mocno wierzę, że one już niebawem wrócą
Moja wiara, że era przenośnych odtwarzaczy wróci, nie jest po prostu wymysłem. W końcu gdy się przyjrzymy przestrzeni wokół nas, to już da radę zauważyć, że ten trend jest na właściwym torze do jego skrystalizowania. Patrząc po ofertach największych firm technologicznych, a także po prostu po wyjściu z domu, możemy łatwo zauważyć wtórność wszelkich projektów. Najwięksi dyktują warunki gry tym najmniejszym, którzy się do nich upodabniają.
Ile razy we własnych kręgach, słyszeliśmy, że ktoś prześmiewczo opisuje, jak to każdy telefon wygląda jak iPhone? Spójrzmy też na oferty słuchawek bezprzewodowych i jak wiele z nich przypomina Airpodsy. Trendy odzieżowe także wyglądają dość podobnie, sprawiając, że coraz więcej osób zaczyna szukać oryginalności w szafach własnych rodziców lub lumpeksach. Z szaf są wyciągane także stare aparaty cyfrowe, analogowe, a gwiazdy światowego kalibru promują używanie fizycznych wydań książek.
Moda na odtwarzacze MP3 wróci, gdyż są to małe urządzenia, które dzisiaj mogą dostarczać zalążek mocy telefonów, lecz w przeciwieństwie do nich, będą ozdobnym gadżetem określającym nasz wyjątkowy styl. Pozwolą także na stworzenie własnej tożsamości poprzez zmuszenie do stworzenia spersonalizowanej playlisty do odtwarzania tylko na nim. Dla wielu może się także połączyć z miłością do płyt winylowych i CD (pewnie i niebawem kaset!), z których ostrożnie wybiorą najważniejsze utwory, te zasługujące na podróż z nami gdziekolwiek nogi poniosą. Może wymuszam trochę na rzeczywistości, żeby się ukształtowała na moją modłę, lecz nie wydaje mi się, żebym aż tak bardzo naginał faktyczny stan świata. Czekam niecierpliwie na odpowiedź!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu