"Elektryki" postrzega się jako ekologiczną (w mojej skromnej opinii — nie do końca słusznie) alternatywę dla "spaliniaków". Jednym z głównych wyzwań dla ich popularności jest nie tylko cena, ale i zasięg, który jest zauważalnie mniejszy, niż dla tradycyjnych aut. Jednak chińska firma Tailan New Energy ma dla nas coś nowego — coś, o czym marzy najpewniej cały sektor aut napędzanych silnikami elektrycznymi.
Chińczycy mają to, czego brakuje wszystkim autom elektrycznym. Co to jest?

Długie dystanse na jednym ładowaniu to jak na razie marzenie dla posiadaczy aut elektrycznych. Tailan New Energy ogłosiło, że ma akumulatory, które w konwencjonalnych, średniej wielkości pojazdach z silnikami elektrycznymi mogą zapewnić zasięg powyżej 2 tysięcy kilometrów. Imponujące, ale czy realne?
Zgodnie z informacjami przekazanymi przez firmę Tailan, ich nowa bateria oparta jest na opracowanych przez siebie komponentach półprzewodnikowych, co zapewnia gęstość energii ponad dwukrotnie większą niż w przypadku obecnie dostępnych rozwiązań. Obecnie standardem wśród aut elektrycznych są zasięgi w postaci około 400-500 kilometrów i to w zależności od warunków atmosferycznych oraz typu ruchu (miasto / trasa). Dla mnie takie zasięgi są... śmieszne. Gdy zatankuję swojego w miarę nowego diesla, mogę zrobić na jednym tankowaniu nawet 1200 kilometrów. Gdyby powszechnie stosowano w elektrykach baterie od Tailana, oznaczałoby to, że "robią" one trasy o ponad 800 km dłuższe, niż moje auto. I wtedy być może bardzo mocno zastanowiłbym się nad takim autem.
Imponujący zasięg akumulatora wynika z kilku czynników. Kluczowe elementy baterii, takie jak katody bogata w lit i zaawansowane elektrody, zostały poddane znaczącym ulepszeniom, co przyczyniło się do zwiększenia jej wydajności i trwałości. Ponadto, zastosowanie opatentowanego, wysokowydajnego elektrolitu pozwoliło na poprawę bezpieczeństwa i stabilności działania baterii, eliminując tym samym często obserwowane problemy związane z żywotnością i bezpieczeństwem tradycyjnych baterii litowo-jonowych. Końcowy efekt to bardzo wysoka gęstość energii w przeliczeniu na zajmowaną przez akumulator powierzchnię (i masę), a także spore bezpieczeństwo — nawet w kontekście wypadków.
Jeżeli uda się Chińczykom wprowadzić takie akumulatory na rynek, wyeliminujemy przy tej okazji jedno z głównych ograniczeń, które dotychczas odstraszało kierowców od pojazdów elektrycznych. Coraz większa liczba konsumentów może zacząć rozważać przejście na pojazdy elektryczne, przyczyniając się w ten sposób do dalszego rozwoju rynku, który nagle... znalazł się w odwrocie. Adopcja aut elektrycznych na rynku wcale nie przebiega tak szybko, jak życzyliby tego sobie (przede wszystkim Chińczycy) producenci, a i w niektórych krajach obserwuje się nawet spadki w liczbach rejestracji tego typu pojazdów. Nawet i firmy zajmujące się produkcją aut zmieniają swoje plany w zakresie rezygnacji z silników spalinowych.
Nie podano niestety konkretnych dat, ani planów dotyczących wprowadzenia takich baterii na rynek — a szkoda. Wiele wskazuje na to, że jeszcze przez kilka lat ponarzekamy na "elektryki", a na Twitterze grupka elektroentuzjastów będzie dalej prowadziła swoją hurraoptymistyczną krucjatę bez poważnych argumentów. Pewne jest jednak to, że w przyszłości to się zmieni. Nie wiemy tylko, kiedy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu