Rzeczywistość rozszerzona

Ta ławeczka Disney'a wykracza poza jakiekolwiek doświadczenia z rzeczywistością wirtualną

Jarosław Tomanik
Ta ławeczka Disney'a wykracza poza jakiekolwiek doświadczenia z rzeczywistością wirtualną

Wirtualna i rozszerzona rzeczywistość mają się całkiem dobrze. Trudno tu mówić o eksplozji popularności, niemniej dzięki zaangażowaniu największych graczy, śmiało możemy mówić o dynamicznym rozwoju tych technologii. Na tym etapie rozwój ten napędzany jest zastosowaniami rozrywkowymi, czas zatem najwyższy, żeby swoje 3 grosze dodała firma rozrywką stojąca.

Rozrywka, jaką niedługo zaproponuje Disney klientom swoich parków, opiera się na prostym i pięknym w swojej prostocie, pomyśle. Mamy tutaj do czynienia z ławką stojącą przed zaczarowanym lustrem, umożliwiającym wgląd w fantastyczny i iluzoryczny świat magii.

Pozornie wygląda to jak dowolna gra na Kinecta (to urządzenie napędza całość). Znana z konsoli interakcja użytkownika ze światem wirtualnym, została jednak wzbogacona o szereg autorskich i nowatorskich rozwiązań. Dzięki nim mamy tutaj niespotykany poziom zanurzenia się w świat wirtualny, który przenika i współgra z tym rzeczywistym. Wybaczcie nowomowę, ale brak rodzimego odpowiednika, zmusza do użycia makaronizmu - chodzi o efekt immersji.

Po zajęciu miejsca na ławce i przyjrzeniu się naszemu odbiciu w lustrze (będącym w istocie ekranem wyświetlającym obraz z kamery) zaczyna się magia. Najpierw obok naszego odbicia pojawiają się zaczarowane stwory i zwierzaki. Oczywiście żaden zaprawiony w wirtualnych bojach widz nie będzie miał problemów z rozróżnieniem elementów wirtualnych świata odbitego w lustrze, od tych prawdziwych i namacalnych. Wtedy zwierzaki podchodzą, a interakcja z nimi zyskuje dodatkowy wymiar, prowadząc do specyficznego dysonansu poznawczego.

Nierzeczywiste stwory nie tylko widać w "lustrze", ale także słychać i czuć tuż obok

Najważniejszy element iluzji to oczywiście perfekcyjnie dopracowana warstwa wizualna. Żaba, osiołek, czy królik  nie tylko wyglądają dobrze. Złudzenie mocno pogłębia dynamiczny system rejestrujący ruchy widza i mapujący w czasie rzeczywistym cienie na wirtualnych stworkach. Widok cienia jaki rzuca nasza ręka, przesuwana nad nieistniejącym przecież stworzeniem, wykracza poza jakiekolwiek dotychczasowe doświadczenia z rzeczywistością wirtualną (2 minuta filmu)

Kolejnym elementem zwiększającym "immersję", są zaawansowane elementy serwo-mechaniczne wmontowane w ławkę. Dzięki temu i technologii "haptic feedback", siedzący nie tylko czują poruszające się na niej stwory, czują także wibracje korelujące z odgłosami jakie wydają.

To oczywiście nie wszystko. Odpowiednio zamontowane głośniki, z otaczającym widza dźwiękiem 3D, pozwalają także za pomocą zmysłu słuchu zanurzyć się w kreowanej scenie.

Jakby tego było mało, Disney eksperymentuje także mocno nietypowymi systemami zwiększającymi efekt immersji. Odpowiednio sterowane zraszacze nie tylko pozwolą poczuć na ciele krople deszczu. Ich strefowe wyłączenie świetnie zasymuluje schronienie się pod parasolem żyrafy.

Wirtualna ławka to ciekawe podejście do tego typu rozrywki. Łatwo dostępne i niewymagające zakładania dodatkowego sprzętu, szybko jednak wciąga użytkownika w magię rozszerzonej rzeczywistości. Jak twierdzą sami autorzy, zorientowanie całej zabawy na fizycznie istniejącą ławkę znacznie ułatwia im zadanie. Zamontowana na stałe ławka definiuje bowiem scenę, na którą zorientowane są wszystkie działania. Takie podejście pozwala także na zabawę całych grup widzów jednocześnie.

Zapowiada się bardzo ciekawie i sam chętnie skorzystam z takiej rozrywki przy okazji wizyty w Disneylandzie.

Swoją drogą gdzie podziała się rewolucja jaką zapowiadał Kinect? Gdzie są te nowatorskie gry i programy dostępne dla każdego w zaciszu własnego salonu? Jakoś nie przypominam sobie żadnego nowego, fajnego tytułu wykorzystującego tą technologię. Wycofanie się Microsoftu z dodawania Kinecta do każdej konsoli, jakkolwiek rynkowo bardziej niż uzasadnione, stało się kolejnym gwoździem do trumny dla tego akcesorium. Pozostaje cieszyć się, że ktoś jeszcze pracuje przy projektach tego typu i mieć nadzieję, że na zamkniętych w lunaparkach rozwiązaniach się nie zakończy.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu