Jaka pierwsza rzecz każdemu przychodzi do głowy gdy myśli o grach? Grafika? A może akcja? Albo żadna z tych i najpierw trzeba sprawdzić, czy lubimy twórców? Niezależnie od tego, na którą padnie rzeczywiście wybór, pewnym pozostanie, że nie będzie ona możliwa bez niezbędnego składnika – języka.

W poszukiwaniu nowości, coraz więcej osób decyduje się przełamać bariery kulturowe i sięga po gry z zupełnie nowych – z ich perspektywy – regionów. Gry chińskich producentów mają swoje grono fanów na Steamie i zupełnie jak redaktor brytyjskiego Rice Digital, zanurzają się w świat pikseli i polygonów autorstwa wschodnich deweloperów. Można jednak napotkać szczególny błąd, który wcale nie musi być ekskluzywny dla tych tytułów.
Sytuacja na Steamie robi się beznadziejna, a zapomnijcie o graniu bez tego
Wspomniany redaktor, przygotowując się do recenzji jednej z gier dostępnych na Steamie, natknął się na barierę, której nie do końca się spodziewał napotkać – barierę języka. Bynajmniej nie chodziło o brak tłumaczenia, wręcz przeciwnie! Gra oferuje ich kilka, lecz idąc w ilość, jej twórcy zapomnieli o jakości przekładów, a nawet w pewnym sensie jego braku. Coraz częściej w świecie gier komputerowych, zwłaszcza tych dostępnych na platformie Valve, język traktowany jest po macoszemu. Zdominowane przez AI i automatyczne translatory produkcje oferują „wsparcie” dla wielu języków, ale w praktyce oznacza to jedynie zestaw losowo połączonych słów, pozbawionych sensu, klimatu i emocji.
Wydawałoby się, że w czasach, gdy gry komputerowe są jednym z najważniejszych produktów kultury masowej, standardy dotyczące lokalizacji powinny rosnąć, a nie spadać. Tymczasem mamy do czynienia z sytuacją odwrotną. Tłumaczenia wykonywane przez maszyny, bez jakiegokolwiek nadzoru ze strony profesjonalistów, stały się normą. Owszem, AI potrafi przetłumaczyć pojedyncze zdania, ale nie jest w stanie oddać kontekstu i niuansów, które potem mają kluczowe znaczenie w na przykład zrozumieniu poczucia humoru. W efekcie powstają teksty, które mogą bawić – ale tylko tych, którzy nie muszą się z nimi mierzyć przez kilkanaście godzin rozgrywki.
Na Steamie coraz częściej można się spotkać z grami, które chwalą się obsługą kilkunastu języków. Prawda jest jednak taka, że deklaracja ta kończy się na kliknięciu odpowiedniego checkboxa w panelu wydawcy. Nikt nie weryfikuje, czy tłumaczenie zostało przygotowane przez człowieka, czy wrzucone do automatu. Gracze dowiadują się o tym dopiero po zakupie, kiedy już nie można cofnąć czasu.
Co gorsza, nie jest to problem wyłącznie małych, niezależnych produkcji. Nawet więksi gracze branży potrafią dać się skusić. Wystarczy spojrzeć na sytuację ogromnego hitu Hades, chociaż twórcy zaprzeczają, że mieliby wykorzystać darmowy wkład członków społeczności wokół gier do tłumaczeń, to ziarno niepewności zostało zasiane. A skoro tak doświadczone studio jak Supergiant musi w Early Accessie sięgać po tanie chwyty, to co dopiero reszta? Ktoś może w tym miejscu machnąć ręką, że ważne, aby wyciągnąć kontekst, lecz jest to – nazywając rzeczy po imieniu – ignorancja. Który fan Final Fantasy VII chciałby grać Chmurkiem zamiast Cloudem? Ile było kontrowersji wśród fanów Władcy Pierścieni w sporze o tłumaczenie Jerzego Łozińskiego? Bez języka gry by się zatraciły.
Nie sposób nie zauważyć tu pewnej ironii – Steam wymaga już od twórców oznaczania, jeśli gra powstała przy użyciu AI. Dlaczego więc nie ma podobnego wymogu dla tłumaczeń? Przecież to właśnie język jest kluczowym elementem, który decyduje o tym, czy odbiorca poczuje się częścią świata przedstawionego, czy tylko biernym obserwatorem. Oznaczenie, że tłumaczenie zostało wykonane maszynowo lub bez udziału profesjonalistów, mogłoby uchronić wielu graczy przed rozczarowaniem i stratą pieniędzy.
Język to nie tylko narzędzie komunikacji, ale przede wszystkim nośnik emocji, kontekstu i kultury. Bez niego najpiękniejsza grafika czy najbardziej dynamiczna akcja tracą sens. Jeśli branża gier chce być naprawdę globalna, musi zrozumieć, że dostępność to nie tylko liczba języków na liście, ale ich jakość. Dopóki się to nie zmieni, każda nowa gra będzie dla wielu graczy loterią – i to raczej z kiepską wygraną.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu