Half Life, Counter Strike czy Portal to jedne z najbardziej znanych tytułów w historii branży gier i samej firmy, która je stworzyła – Valve. Jednak, żaden z ich tworów nie zmienił branży tak dogłębnie i nie przyniósł im pieniędzy tak wiele jak sklep z grami w wersjach cyfrowych Steam. Ta ukochana biblioteka jest obecnie używana przez większość graczy. Nic dziwnego! Szkoda tylko, że przez nią zaniknęła magia gier.

Są takie chwile, kiedy człowiek łapie się na tym, że świat wokół zmienił się niepostrzeżenie. Wystarczy wyciągnąć z półki stare pudełko z grą i przypominają się czasy, gdy te plastikowe opakowania były czymś więcej niż tylko pudełkiem z przeszłości. Były obietnicą przygody, zaproszeniem do innego świata i obiektem pożądania na sklepowych półkach. Dziś, gdy odpalam Steama i widzę kolejną pozycję w cyfrowej bibliotece, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że coś z tej magii bezpowrotnie wyparowało. Nie uważam, że jest gorzej. Ale na pewno inaczej.
Steam zmienił całe oblicze gier wideo, ale nie wszystko stało się lepsze. Magia zanikła
Pamiętam, jak będąc młodszym, zawsze zazdrościłem mieszkańcom innych krajów, gdy przeglądałem czasopisma poświęcone grom. W zasadzie to nie była zazdrość, tylko marzenie o tym, żeby poczuć to co oni, gry mogą wejść do takiego Gamestopa czy innego sklepu po brzegi wypełnionego przeróżnymi tytułami. Cóż, niestety w Polsce, a już w ogóle w małej miejscowości nie mogłem sobie pozwolić na taką formę swoistego luksusu, więc radziłem sobie, jak mogłem i z przyjemnością uwielbiałem zaglądać do sklepów z elektroniką. W tych, poza sprzętem AGD można było także znaleźć i komputery, a więc zawsze miały przynajmniej jedną część poświęconą właśnie grom.
Nie zawsze miałem pieniądze na nową grę, to znaczy... Właściwie nigdy na nic poza eXtra Klasyką CDProjektu, więc była to jedyna okazja, aby móc sobie poobcować z tymi ładnymi wydaniami. Brałem do ręki jedno, drugie, czasem trzecie pudełko i tak sobie czytałem opisy, oglądałem okładki, porównywałem grafiki z tyłu. Każde pudełko miało w sobie coś wyjątkowego. Tych dwadzieścia lat temu, standardem były także skryte wewnątrz instrukcje, które była czymś więcej niż zbiorem suchych poleceń – potrafiły wprowadzić do świata gry, opowiedzieć historię jego oraz ras zamieszkujących jego różne zakątki. Nie brakowało oczywiście wskazówek, które dziś przeniosły się w zupełnie inne zakątki internetu i już nawet nie są częścią forumowych rozmów.
W ciągu ostatnich dwudziestu lat gaming zmienił się nie do poznania. W największej mierze z powodu boomu cyfrowych sklepów, a przede wszystkim tego największego, najważniejszego i rządzącego właściwie niepodzielnie – Steama. To właśnie szereg promocji, dostępność i łatwość w obsłudze, między innymi, sprawiły, że już coraz mniej osób myśli w ogóle o fizycznych wydaniach gier. W końcu na te nie ma promocji -60%, trzeba się po nie pofatygować i najważniejsze... Kupienie w cyfrze jest wygodne.
To nie jest tylko kwestia nostalgii. Rynek gier zmienił się na naszych oczach, a fizyczne wydania powoli odchodzą do lamusa. Dane nie pozostawiają złudzeń – w 2024 roku w Wielkiej Brytanii sprzedaż fizycznych kopii gier spadła o prawie 35% rok do roku, a sieci takie jak GAME zamykają kolejne sklepy. W USA podobnie – sprzedaż pudełkowych gier spadła o 85% względem rekordowego 2008 roku. Steam i inne platformy cyfrowe zdominowały rynek, oferując wygodę, szybkość i dostępność, jakiej nie mogły zapewnić nawet najlepiej zaopatrzone sklepy stacjonarne.
Nie da się ukryć, że cyfrowa dystrybucja ma swoje niezaprzeczalne zalety. Gry są dostępne na wyciągnięcie ręki, często w promocyjnych cenach, a proces zakupu sprowadza się do kilku kliknięć. Nie muszę już czekać na dostawę czy martwić się o to, czy sklep ma akurat interesujący mnie tytuł na stanie. Wersje cyfrowe pozwalają też na szybkie aktualizacje, dostęp do DLC i społecznościowych funkcji, które jeszcze dekadę temu były nie do pomyślenia. Dla wielu graczy to właśnie wygoda i natychmiastowość stały się nowym standardem.
A jednak, mimo tych wszystkich udogodnień, coś się zmieniło. Pudełka z grami miały swoją wagę – dosłownie i w przenośni. Były fizycznym śladem pasji, dowodem na to, że coś się przeżyło, zdobyło, ukończyło. Dziś kolejny tytuł w cyfrowej bibliotece Steama jest po prostu kolejnym tytułem na liście – nie ma tej samej mocy, nie przypomina o sobie za każdym razem, gdy przechodzę obok półki z grami. Brakuje mi tego poczucia kolekcjonowania, tej dumy z posiadania własnej, namacalnej kolekcji.
Zanik fizycznych wydań to także zanik całej otoczki, która kiedyś była standardem. Instrukcje, mapy, plakaty, naklejki – dziś to wszystko stało się domeną drogich edycji specjalnych, często limitowanych i trudnych do zdobycia. Pojawiły się nawet sklepy takie jak Limited Run, które próbują wypełnić tę lukę, oferując kolekcjonerskie wydania dla najbardziej zagorzałych fanów. To jednak już nie to samo, w końcu kiedyś takie dodatki były normą, dziś są luksusem.
Nie chcę jednak, żeby ten tekst brzmiał jak typowe „kiedyś to było”. Nie zamierzam narzekać na to, że wszystko po prostu idzie z duchem czasu. Zmiany są nieuniknione, a cyfrowa dystrybucja to po prostu kolejny etap ewolucji rynku. Tak samo było z winylami, kasetami, płytami CD – każdy nośnik miał swój czas, swoje pięć minut. Dziś wracają do łask jako ekskluzywne, kolekcjonerskie wydania, ale dla większości ludzi muzyka to już tylko plik lub stream w aplikacji. Z grami będzie podobnie – fizyczne wydania staną się domeną pasjonatów, reszta przejdzie na cyfrowe biblioteki.
Nie ma na to innej rady. Tak jest po prostu łatwiej, szybciej i taniej. Czy da się z tym kłócić? Taki jest kierunek, w którym zmierza cały rynek. Ale nie jest to powód, abym kiedykolwiek nie chciał czasem jeszcze sięgnąć po stare pudełko z gry, otworzyć instrukcji i przeczytać uważnie każde słowo. Czasami też kupię nawet jedno z tych wybrakowanych pudełek, aby znów poczuć zapach papieru i plastiku, i na chwilę wrócić myślami do czasów, gdy każda wizyta w sklepie była małą przygodą. Może to tylko sentyment, a może coś więcej – potrzeba obcowania z czymś realnym w coraz bardziej wirtualnym świecie.
Steam wszystko załatwił – i nie ma już od tego odwrotu. Ale to nie znaczy, że musimy zapomnieć, jak to było kiedyś. Warto czasem powspominać, bo to właśnie te wspomnienia przypominają nam, dlaczego w ogóle zaczęliśmy grać.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu