W połowie zeszłego roku Komisja Europejska zapowiedziała nowe wymogi dotyczące systemów bezpieczeństwa montowanych w samochodach osobowych. Teraz precyzuje te zapowiedzi publikując szczegółowe wymagania takich rozwiązań, które mają ocalić życie nawet 25 000 osób do 2038 roku.
Koniec z gapieniem się w telefon w czasie jazdy, samochód was przypilnuje
Samochód będzie sprawdzał czy patrzysz na drogę
Komisja Europejska już od kilku lat sukcesywnie nakłada na producentów samochodów różne wymogi dotyczące systemów bezpieczeństwa. Z jednej strony wpływa to na wzrost cen, ale z drugiej sprawia, że na drogach robi się bezpieczniej, choć trudno oszacować o ile, bo odsetek nowych samochodów nadal jest niewielki. Jednak według analiz dotyczących najnowszych regulacji, ich wprowadzenie powinno do 2038 roku, czyli w ciągu najbliższych 15 lat, pozwolić na ocalenie życia nawet 25 000 osób, a kolejnym 140 000 oszczędzić poważnych obrażeń. Trudno spekulować czy to dużo czy mało, bo chodzi tu przecież o ludzkie życie, więc UE nie zamierza kalkulować.
Polecamy na GeekWeek: Rosyjscy hakerzy na wojnie z NATO. Utrudniają pomaganie Turcji i Syrii
Wśród systemów, które będą obowiązkowe od lipca 2024 roku mamy zapowiadany już jakiś czas temu inteligentny ogranicznik prędkości, system monitorowania skupienia kierowcy, kamerę cofania lub tylne czujniki cofania oraz tzw. czarną skrzynkę, która będzie rejestrowała wszystkie parametry samochodu, tak aby po wypadku możliwe było odtworzenie przebiegu zdarzenia. Każdy z tych systemów ma swoje uzasadnienie, niektóre, jak kamery cofania, są już dzisiaj niemal powszechne. Do tej nie wiedzieliśmy tylko jak ma działać system śledzący skupienie kierowcy, ale Komisja Europejska opublikowała właśnie wstępne założenia dla tego rozwiązania i trzeba przyznać, że są one całkiem rozbudowane.
6 sekund i zawyje alarm
Systemy monitorowania skupienia kierowcy są już obecne w niektórych samochodach na rynku, ale do tej pory brakowało jasnych przepisów jak mają działać i co monitorować. Komisja Europejska postanowiła ustandaryzować te wymagania i od lipca 2024 roku wszyscy producenci sprzedający swoje samochody w Europie będą musieli się przystosować. System będzie działał prawdopodobnie na bazie kamery/kamer, które mają monitorować ruch gałek ocznych kierowcy. Tutaj pojawia się pierwszy zgrzyt, mają to być tylko gałki oczne, system nie może rozpoznawać twarzy w trosce o prywatność...
Założenia są takie, że jeśli odwrócimy wzrok od drogi, czyli strefy, której nie obejmuje przednia szyba, to system wyda komunikat, dźwiękowy, graficzny na desce rozdzielczej lub haptyczny na kierownicy, albo wszystkie naraz. System będzie jednak działał inaczej w zależności od sytuacji. Uruchamia się dopiero po przekroczeniu prędkości 20 km/h i do 50 km/h zaalarmuje kierowcę po upływie 6 sekund. Gdy przekroczymy 50 km/h czas ten skróci się do 3,5 sekundy. Co więcej nawet jak na chwile rzucimy okiem na drogę, to nie "zresetuje" to licznika czasu. Koniec zatem z zerkaniem na smartfona w czasie jazdy, przynajmniej teoretycznie, bo system będzie można wyłączyć... Alarm pojawi się również gdy zamkniemy powieki na więcej niż czas mrugnięcia okiem. System będzie zatem wykrywał też zmęczenie kierowcy, ale poza alarmem, nie będzie mógł nikogo zmusić do odpoczynku.
Sama koncepcja monitorowania rozproszenia kierowcy wydaje mi się słuszna, ale wymaganie takiego systemu od producentów aut, tylko po to aby każdy użytkownik mógł go sobie wyłączyć, to trochę walka z wiatrakami. Cena samochodu wzrośnie, a nasze bezpieczeństwo na drogach już niekoniecznie. Chyba, że system będzie automatycznie aktywowany za każdym razem, a jego wyłączanie będzie możliwe gdzieś głęboko w opcjach, wtedy pewnie lenistwo kierowców zwycięży, ale chyba nie o to chodzi, prawda?
źródło: Autokult
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu