Zastanawialiście się kiedyś czy warto zrezygnować z używania samochodu? Ja się zastanawiałem, aż w końcu zdecydowałem, koniec z tym, pora zrezygnować z samochodu.

Samochód to jedno z najpotrzebniejszych urządzeń na świecie. W zależności od sytuacji i z perspektywy świata może być błogosławieństwem i przekleństwem jednocześnie. Dla mnie zaś okazało się — jak dla wielu — studnią bez dna, której posiadania nie potrafiłem usprawiedliwić. Oto, za czym po niemalże czterech latach bez samochodu tęsknię, a co zmieniło się na lepsze.
Polecamy na Geekweek: Kiedy pociągi w Polsce pojadą ponad 200 km/h? I gdzie?
W sierpniu 2021 rozstaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę
Ten rok będzie już pełnym czwartym, odkąd zdecydowałem, że samochód nie jest potrzebny mi do życia. To znaczy, trochę jest, ale nie na tyle, abym nie mógł się bez niego obyć. Zaczęło się od tego, że rok wystartował w złym stylu i musiałem oddać samochód do naprawy. Ironia losu zadecydowała, że idealnym momentem na impuls będzie powrót z urzędu miasta, po zaskakująco szybkiej wizycie. To, co miało być niespodziewanie miłym dniem, okazało się równie znienacka długim i trudnym, w którym uczestnicy ruchu drogowego okazali zero empatii, a ja pchałem Renault Scenica po kocich łbach i to pod górkę. Na domiar, szybko zakupiony akumulator okazał się nie być właściwym rozwiązaniem. Niemniej kilka tygodni później i kilka tysięcy złotych w plecy, przyszła pora zapłacić jeszcze ubezpieczenie i wtedy już wiedziałem.
Ja naprawdę nie potrzebuję samochodu.
Do pracy chodziłem z wyboru na pieszo, trasa nie była wybitna, ale prowadziła kawałek przez las, więc było miło. Co prawda dokładało to ekstra 45 minut, lecz było warto. Gdy wyjeżdżałem z domu, to nigdy przy użyciu samochodu. Kiedy benzyna jeszcze kosztowała około 5 złotych z groszami za litr, to nie było szans, aby trasa do Warszawy kosztowała dla jednej osoby mniej niż bilet PKP tam i powrót. W mieście wystarczał transport miejski, który znów wychodził miesięcznie taniej niż zużycie paliwa (mieszkałem w mieście około 50000 osób, mocno fabryczne). Wszystkie znaki na niebie przekonywały mnie do sprzedaży samochodu.
Dlaczego nie żałuję
Zacznę od tego, że z perspektywy czasu uważam, że podjąłem dobrą decyzję i jej bym nie zmienił oraz nie żałuję. Wciąż nie posiadam samochodu, a do tego, żyję w większym i lepiej skomunikowanym mieście na Śląsku. Nie ukrywam, że jest mi też bliskie dbanie o ograniczanie własnego śladu węglowego, więc podróże pociągami, tramwajami i podobnymi są dla mnie pierwszym wyborem i wciąż tańszym w skali roku niż samochód.
Kompletnie nie tęsknię za poczuciem wiecznej świadomości, że prędzej czy później, będę musiał pojechać do mechanika w celu naprawy jakiejś części. Że znów będzie trzeba coś dokupić, że cena benzyny rośnie, a i OC nie jest już takie tanie. Sąsiedzi też mieli w nosie kulturę i samochód dorabiał się kolejnych stuknięć innymi drzwiami. Myśl o kolejnych wydatkach nie opuszczała często mojej głowy, co na pewno nie jest niczym wyjątkowym w świecie kierowców, którzy jeżdżąc dziennie już wiedzą, które dźwięki zapowiadają problemy.
Cieszę się też, że już nie jestem częścią tras przepełnionych popisami innych kierowców. Wiecznie mnie zalewała krew na widok dziesiątek sytuacji, podczas których brawurowe akcje prowadziły do nieszczęścia lub o włos je omijały. Nic tak bardzo nie udowadniało mi braku szacunku do pozostałych ludzi, jak polskie drogi wypełnione ruchami ignorującymi bezpieczeństwo innych osób. W ogóle za tym nie tęsknię i za tym jaką złość wzbudzała we mnie prosta trasa autostradą czy zatłoczonym miastem.
Najbardziej jednak ze wszystkiego, jest mi lżej na duchu, że w świecie, w którym dzień w dzień widzę dziesiątki kierowców jeżdżących solo samochodem, robię coś dobrego. To może być kropla w oceanie potrzeb, lecz z mojej perspektywy jest to wkład, którego nikt mnie nie odbierze.
Za tym tęsknię
Pozbywając się samochodu, skazałem samego siebie na brak elastyczności w podróżowaniu. Koniec z szybkimi wypadami pod wpływem impulsu czy wyjazdem na ogromne zakupy. Odebrałem sobie możliwość dojechania do miejsc z bardzo utrudnionym dojazdem, ale i zwykłych wypadów krajoznawczych. Już nie poznam jak to jest razem prowadzić dyskusje w trasie, ani zatrzymać się gdzieś po drodze, żeby szybko coś przekąsić.
Brakuje mi po prostu tych aspektów, które nie są ściśle związane z wygodą, lecz tą konkretną formą rekreacji. Na tę chwilę wiek i zdrowie pozwalają mi, żeby był to w zasadzie jedyny aspekt posiadania samochodu, za którym szczerze tęsknię. Słuchanie dawniej kaset, potem płyt a dziś już utworów przez bluetooth w trasie, ma w sobie czarujący element. Kokpit pojazdu tworzy także przestrzeń nie to odtworzenia w domu, a rozmowy w nim, prowadzą w jeszcze bardziej zwariowane zakątki niż obrana trasa.
Do posiadania samochodu nie zamierzam wrócić w najbliższej przyszłości. Dobrze jest mnie tak, jak jest i jedyne co musiałem zmienić w życiu do ściślej się związać z zegarkiem. Naturalnie rozumiem potrzeby innych, którzy nie mają takiego przywileju wyboru i uważam, że posiadanie samochodu jest w porządku! Jedyne co mnie boli to brak rozsądnego korzystania. Stawiania na cztery kółka zamiast nóg oraz brak chęci do współdzielenia trasy ze współpracownikami. Poza tym niech każdy robi, co uważa za słuszne, warto jednak rozważyć przejście na transport miejski.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu