Subskrypcje to coś, co z czasem zaczyna ciążyć - odrobinę na portfelu i odrobinę na duszy. Kilka usług streamingowych, ale już nie tylko - bo są również takie, które nie dotyczą treści w ścisłym tego słowa znaczeniu. Jest jednak taka jedna, od której nie mogę się uwolnić, bo... po prostu nie mogę. Nie da się, o ile chcę komfortowo korzystać z tego, na czym mi zależy.
Każda subskrypcja to coś, z czego mogę zrezygnować. Z tej jednej nie dam rady
Można przejrzeć na Netfliksie "wszystko" lub trafić na moment, w którym nie ma tam nic ciekawego dla nas. YouTube Premium? Cóż, tutaj jest tak kontrowersyjnie (YouTube pakuje reklamy widzom do gardła, serio), że dla świętego spokoju chyba odpuszczę i zacznę znowu opłacać abonament. Ale uznajmy, że YouTube to przypadek szczególny - wcale nie jakość tej usługi, ani wartość dodana powoduje, że ludzie chcą płacić, a święty spokój właśnie.
Inne usługi streamingowe - od audiobooków przez muzykę, a skończywszy na aplikacjach - usługach... cóż. Wyobrażam sobie pozbycie się każdej z nich. W modelu subskrypcyjnym udostępnia się narzędzia do analityki dla marketingowców, programy biurowe (heja, Microsoft!) - jest tego mnóstwo. I gdybym miał posprzątać swoje życie z subskrypcji, szybko by się okazało, że z jednej zrezygnować nie mogę. Siła przyzwyczajeń, siła potrzeb, siła sentymentu.
Czytaj również: Paczki gier przygodowych w Humble Tales Of Love & Adventure Bundle
Tak, do Ciebie mówię, Spotify. Lubię Cię i nie mogę z Ciebie zrezygnować
Tak samo jak nie mogę zrezygnować z pełnoletniego Volvo i jak na razie - inhalatora. Muzyka jest czymś, co po prostu potrzebne mi jest do pracy, do spędzania wolnego czasu, do spacerów, do jazdy samochodem i tak dalej. Pewnie, że są inne usługi streamingowe, w Waszej opinii zapewne nawet lepsze (i nie twierdzę, że tak nie jest), bo przecież Spotify nie oferuje treści w wysokiej jakości (jeszcze). Bo Spotify nie ma tego i tamtego. Ale ma bardzo szeroką bibliotekę utworów, które nawet mogą być bardzo stare, ale właśnie tam raczej na pewno je znajdziecie. Nie szkoda mi ani jednej złotówki, którą wydałem na Spotify Premium. Choć sądzę, że z pewnością można usługę streamingową lepiej.
Siła przyzwyczajeń. Przyzwyczajenia w nowych technologiach to coś, co często się pomija w trakcie rozważań na temat korzystania z takiego, a nie innego produktu. Niektórzy mówią, że LibreOffice jest tak samo dobry jak Office od Microsoftu. Okej, przyjmijmy, że tak jest (bo nie mam zdania w tym temacie, za słabo znam Libre) i w jakimkolwiek porównaniu obydwa produkty są oceniane tak samo. Jeżeli pokażecie komuś LibreOffice najpierw i będzie z niego korzystać dłużej - w Office od Microsoftu poczuje się bardzo obco i uzna, że jest on gorszy. I odwrotnie, jeżeli najpierw pokażemy temu człowiekowi Microsoft Office.
Ze Spotify jest podobnie - była to pierwsza dostępna w Polsce usługa streamingowa i od tego zaczęło się nasze trwałe odejście od zgrywania muzyki na telefon / odtwarzacz. Ogromna wygoda, bo wszystko czego potrzebujemy, znajdziemy w telefonie - za pośrednictwem dostępnego wszędzie internetu. W YouTube mogę przecierpieć reklamy. W Spotify nie bardzo - chcę mieć wszystko tu i teraz, zaraz, już. Bez przeszkadzaczy. Tylko ja i moja muzyka.
Szczerze powiedziawszy, nie zwracam uwagi na nowe funkcje Spotify (bo i niewiele ich jest). Za to podkasty...
Które pojawiły się już sporo czasu temu to coś, co naprawdę mnie satysfakcjonuje. Pewnie, nie znajdę tutaj wszystkich ulubionych podkasterów, ale ci którzy są na Spotify, to w większości świetni dostawcy treści, które aż chce się konsumować. Ogromna przyjemność to jazda samochodem i jednocześnie - słuchanie lubianego podkastu. Mimo, że mam wtedy problem z zapamiętaniem niektórych partii (bo bardzo mocno wyłączam się w trakcie prowadzenia auta), to już samo to, że "ktoś do mnie gada" jest bardzo kojące. Ale - podkasty to przecież nic odkrywczego: Spotify to nie tylko ta funkcja.
Jedno, co mogłoby odrobinę lepiej działać, to sterowanie muzyką z komputera, gdy akurat odtwarzam treści na telefonie lub głośniku (i analogicznie: z telefonu, gdy odtwarzam gdziekolwiek indziej). Spotify lubi się wtedy odrobinę zgubić, generowane są pewne opóźnienia, które niekoniecznie zachęcają do takiej obsługi multimediów. Niemniej, wybaczam to i liczę zwyczajnie na to, że Spotify to w końcu ogarnie. Bo serio, sporo by to zmieniło w kontekście mojego korzystania z tej usługi streamingowej.
Czytaj również: Widżety w Telegramie odsłaniają wady iOS 14
Problem ze Spotify jest taki, że muzyka nudzi się mniej od filmów czy seriali. Muzyka to coś, co się zazwyczaj kocha długo, namiętnie i odrobinę ślepo. To niekoniecznie zasługa Spotify, że jestem tak bardzo zapatrzony w tę subskrypcję - doskonały model biznesowy, świetna funkcjonalność + uwarunkowania, na które my jako ludzie - nie mamy wpływu. Dlatego na YouTube Premium patrzę czasami z obrzydzeniem, Netflix mi się w końcu przejada, Amazon Prime także, podobnie HBO GO i inne usługi, których jest mnóstwo. W przypadku Spotify mariaż jest pełny i dożywotni - zazwyczaj. Chyba, że serio - okaże się, że Apple Music, czy cokolwiek innego okaże się na tyle lepsze, że Spotify zacznie mi pachnieć stęchlizną.
A na to się nie zanosi - na razie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu