Recenzja

Stranger Things sezon 2 - recenzja. Bawiłem się świetnie, ale...

Konrad Kozłowski
Stranger Things sezon 2 - recenzja. Bawiłem się świetnie, ale...

Gdy w wakacje zeszłego roku na Netflix debiutował Stranger Things chyba nikt nie spodziewał się po nim, że stanie się globalnym fenomenem. Tymczasem oczekiwanie na drugą serię do zeszłego piątku ciągnęło się w nieskończoność dla setek milionów widzów z całego świata. Czy było warto?

TAK! I to jeszcze jak. Jestem na świeżo po dziewięciu odcinkach drugiego sezonu, z którym - jak widzicie - nie spieszyłem się jak co poniektórzy. Zamiast jednego dnia, wybrałem trzy - w sam raz po trzy epizody dziennie. Z jednej strony to sposób delektowania się produkcją, z drugiej strony nie chciałem tak szybk pożegnać się z Hawkins. Miasteczkiem, gdzie Druga Strona jest znów potężnym zagrożeniem.

W Stranger Things 2 dzieje się naprawdę dużo


Mam tak wiele do powiedzenia na temat drugiej serii. Niestety, nie podzielę się z Wami wszystkimi swoimi spostrzeżeniami i zrobię tak dla Waszego dobra. Choć Strager Things nie jest najbardziej zakręcony serialem, jaki miałem okazję oglądać, to jakiekolwiek informacje na temat rozwoju fabuły psują całościowy efekt i odbierają nam nawet ten minimalny element zaskoczenia. Nie zdradzę za dużo, ale na pewne ustępstwa musimy się zgodzić. W końcu sporo widzieliśmy w samych zwiastunach.

Powrót do Hawkins i Drugiej Strony

Do Hawkins powracamy rok po wydarzeniach z finału pierwszego sezonu. Pomimo pokonania Demogorgona i uratowania Willa, wszyscy przeczuwaliśmy, że to nie był prawdziwy koniec - ostatnie sceny nam to dobitnie oznajmiły. Will wciąż pozostaje w pewien sposób połączony z The Upside Down. Ataki nie dają mu spokoju, a Hawkins nawiedzają dziwne zdarzenia niszczące uprawy dyni lokalnych farmerów. Nasi młodzi bohaterowie starają się beztrosko cieszyć życiem, tym bardziej, że w mieście pojawia się ktoś zupełnie nowy i staje się obiektem ich zainteresowania.



Ze względu na to, że jest to bezpośrednia kontynuacja poprzedniej serii, nie natrafimy tu na aż tak wiele świeżości i niespodzianek. To ten aspekt był najsilniejszym wabikiem w pierwszym sezonie, dlatego tym razem producenci postawili na zachowanie tamtej atmosfery z kilkoma dodatkowymi smaczkami. Wprowadzenie nowych postaci było strzałem w dziesiątkę. Zrobiono to niezwykle gładko. Nie ma się wrażenia, że ktokolwiek pojawił się tu na siłę - nowi bohaterowie uzupełniają opowieść i czasem nadają jej ciekawy kierunek. Można ich szybko (nie) polubić, bo bardzo dobrze wpasowują się w całą historię.

Udało się utrzymać klimat i tempo pierwszej serii Stranger Things

Stranger Things 2 rozwija rozpoczęte wcześniej wątki. Pojawiają się odpowiedzi na niektóre z zadawanych przez nas pytań, ale nie tak wiele i nie tak dokładne, jak byśmy tego chcieli. To w mojej ocenie największa wada debiutującego przed weekendem drugiego sezonu. Został świetnie zrealizowany (gdy przymknie się nieco oko na CGI), brzmi wyśmienicie - ogląda się to wybornie, że aż nie chce się przerywać. Udanie zbalansowano dynamikę każdego z odcinków, a ścieżka dźwiękowa Kyle'a Dixona i Michaela Steina jest jeszcze lepsza, czego się zupełnie nie spodziewałem. O tym, w jakim okresie dzieje się akcja przypominaje nam nie tylko brak komórek, internetu i winyle, ale sama muzyka. Ponownie wybrano najbardziej charakterystyczne dla tamtych czasów kawałki i wpleciono je w wybrane sceny.


-

Nie potrafię jednak wmówić sobie, że nie przeżyliśmy ponownie tego samego. Fabuła drugiej serii została rozbudowana, ale tak naprawdę wciąż jedziemy po tym samym torze i w tym samym wózku. Poboczną historię Jedenastki określiłbym mianem wypełniacza czasu, ponieważ nie przejąłem się aż tak bardzo tym, co ją spotkało podczas samodzielnej eskapady. Napotkana na drodze przez Jedenastkę postać miała ogromny potencjał, ale nie wiedzieć czemu ograniczono się do banałów i nawet nie zasugerowano widzom niczego więcej poza tym, czego się domyślaliśmy do tej pory. Poza tym, brak małomiasteczkowego klimatu daje się we znaki.

Przed twórcami stoi teraz niezwykle trudne zadanie, bo domkniętą w drugiej serii historię trzeba będzie od nowa rozpędzić nie gubiąc się w wykreowanym do tej pory świecie. Mam nadzieję, że najlepsze karty bracia Duffer pozostawili na następne sezony.

-


Koniec? A może to dopiero początek?

Jeśli pokochaliście pierwszą serię Stranger Things lub po prostu Wam się spodobała, to podobnie będzie i tym razem. Nie zabrakło tu niczego, by nic móc przeżyć (po raz drugi) fenomenalnej historii. Choć możecie odnieść delikatne wrażenie wtórności. Czy twórcy zrobili to z rozmysłem w obawie przed negatywnym odbiorem zmian w serialu? A może najlepsze jest dopiero przed nami?

Ostatni utwór z albumu ze ścieżką dźwiękową nosi tytuł To Be Continued. To chyba sporo wyjaśnia...

Już po seansie? Obejrzyjcie after show Beyond Stranger Things, gdzie poznacie kulisy powstawania drugiego sezonu Stranger Things.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu