Recenzja

Lokalizator notiOne nie ma GPS-u, działa na Bluetooth. Mimo tego znajdziecie go na drugim końcu Polski

Paweł Winiarski
Lokalizator notiOne nie ma GPS-u, działa na Bluetooth. Mimo tego znajdziecie go na drugim końcu Polski
Reklama

Szukacie małego, niedrogiego lokalizatora? notiOne bazuje na innowacyjnym dla naszego rynku rozwiązaniu i mimo braku GPS-u działa tak, jak powinien.

Urządzenie to taka mała, kolorowa pastylka o wymiarach 27x27x8,5 mm - w dodatku waży jedynie 6 gramów. Montując gumową przywieszkę umożliwiamy przypięcie notiOne na przykład do kluczy czy breloczka. Bateria ma wystarczyć na rok - za taką przyjemność trzeba zapłącić 99 złotych. Zainteresowani?

Reklama

Jestem jednak pewien, że kiedy napiszę o braku GPS, od razu skreślicie notiOne. I to będzie Wasz błąd. Lokalizator działa na bazie połączenia BT, a mimo tego da się go zlokalizować nawet na drugim końcu Polski. Jak to możliwe?

Urządzenie notiOne, dzięki sieci użytkowników aplikacji wspierających, pomaga odnaleźć zgubę nawet w odległych krańcach Polski. Dane na dziś wskazują, że już ponad 1 000 000 telefonów w Polsce automatycznie odbiera sygnał notiOne i przekazuje go na telefon Odbiorcy! Jest to obecnie jedyne tego typu rozwiązanie dostępne w naszym kraju.

- czytamy w informacji dotyczącej notiOne.

Ale chwila - w sumie nieznany produkt, nieznany producent. Ten milion telefonów to musi być ściema. Otóż nie jest - spółka odpowiedzialna za lokalizator ma bezpośrednie powiązania ze spółką Neptis S.A., czyli jak już się pewnie domyśliliście - właścicielem marki Yanosik. W sumie wszystko by się zgadzało - tu mówi się o ponad milionie telefonów, w naszej niedawnej rozmowie prezes Neptis S.A. wspominał o 1,5 mln unikalnych użytkowników Yanosika.

Jak działa notiOne?

Lokalizator używa Bluetooth w standardzie 4.0. Oznacza to, że z napotkanym telefonem połączy się automatycznie, nie pytając o autoryzację. Można więc powiedzieć, że smartfon z zainstalowanym Yanosikiem odnajduje nasz notiOne, a następnie wysyła na serwer ustaloną przez siebie lokalizację GPS. Gdyby z całego tego wyjaśnienia wyrzucić Yanosika, nikt pewnie by w te czary nie uwierzył. Lokalizator bazuje bowiem sprytnie na budowanej przez lata sieci, dzięki której sprzęt może teraz działać.


Uruchomienie notiOne jest banalnie proste. Po pobraniu aplikacji dla iOS lub Androida wystarczy potrząsnąć lokalizatorem, a następnie nadać mu nazwę.

Reklama

Na ekranie startowym aplikacja pokazuje aktualną pozycję lokalizatora. Sygnał odświeżany jest w różnych odstępach czasowych. Kiedy sprzęt jest blisko Waszego smartfona, jego pozycja odświeża się bardzo często - kiedy jednak wypuścicie go w trasę, może być z tym różnie. Trzeba pamiętać, że nie jest to lokalizator GPS, który wskaże pozycję co do minuty i czasem zdarzało się, że dostawałem informację np. „5 minut temu”, „10 minut temu”. Producent powiedział mi, że cały czas pracuje nad usprawnieniami algorytmów przetwarzających dane, przez co sprzęt ma działać jeszcze lepiej. I oby tak było- zdarzało się, że aplikacja wskazywała starą lokalizację mimo tego, że sprzęt od 30 minut był już gdzie indziej. W takich sytuacjach nie pomaga ani odświeżanie, ani resetowanie aplikacji czy telefonu. Najwidoczniej lokalizator nie został przez te 30 minut znaleziony przez żadnego smartfona z aplikacją wspierającą. Na szczęście były to podczas testów sporadyczne przypadki i generalnie opóźnienie na linii odwiedzone miejsce->oznaczenie na mapie potrafi być naprawdę małe.


Reklama

O pozycji lokalizatora dowiedzieć się można również w inny, ciekawszy moim zdaniem sposób. Po kliknięciu ikony historii, na liście wyświetlą się informacje o dokładnym adresie, który odwiedziła pastylka (wraz z godziną), można również podejrzeć mapę, gdzie kropkami oznaczone są poszczególne punkty pomiaru, nie ma więc problemu z podejrzeniem całej trasy, jaką pokonało urządzenie.


To naprawdę działa - przyznaję, sam byłem tym trochę zaskoczony. Miałem już w domu kilka lokalizatorów działających na BT i jedyne do czego się przydały to odnalezienie kluczy leżących w drugim pokoju. Ja nie mówię, że to źle, ale bazujący na BT notiOne wysłany na drugi koniec Warszawy daje o sobie znać wyświetlając swoją pozycję na mapie w pobranej na smartfona aplikacji. Co ważne - osoba której go dałem w podróż nie musiała mieć przy sobie smartfona. Sprzęt można więc śmiało przypiąć dziecku czy gubiącemu się ciągle czworonogowi.

Położone gdzieś niedaleko notiOne można ponadto znaleźć używając prostego „radaru” lub ustawić alarm gdy pastylka znajdzie się zbyt daleko od smartfona. Przydatne, ale nie to jest w notiOne najlepsze.

Dla kogo notiOne?

Zastosowań takiego małego lokalizatora jest cała masa. Zgrabny, nie wzbudzający podejrzeń raczej nie zainteresuje złodzieja, który znajdzie go w ukradzionym plecaku. Nie pamiętacie gdzie zostawiacie samochód? (tak, są tacy ludzie - wystarczy wrzucić notiOne do schowka). Można też przypiąć pastylkę do obroży psa, można ją wrzucić dziecku do plecaka. Bateria ma działać przez rok dzięki zastosowaniu protokołu Low Energy. To mała, dostępna w sklepach bateria CR1632, z wymianą nie będzie więc problemu.

Za niecałą stówkę dostajemy więc sprawnie działający, fajny, dobrze zaprojektowany gadżet z dobrze działającą aplikacją. Najważniejsze jednak jest to, że w teorii ciekawy pomysł, sprawdza się w praktyce.

Reklama

Czytaj również:

Najlepsze gadżety do samochodu - zestawienie Antywebu.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama