Aplikacja Stop Covid okazała się bardzo drogą inwestycją, której jedynym skutkiem było to, że rząd mógł pochwalić się, że wykorzystuje "nowe technologie" do walki z wirusem. Program bowiem wciąż nie jest funkcjonalny.
Mało która aplikacja na telefony wzbudziła w naszym kraju tyle emocji co "ProteGo Safe", przemianowane jakiś czas później na "Stop Covid". Ten program na smartfony miał za cel ograniczenie rozprzestrzeniania się wirusa. W telegraficznym skrócie, jego działanie miało polegać na tym, że, gdy program zostanie zainstalowany na każdym telefonie w kraju, będzie mógł on za pomocą bluetooth monitorować, z jakim innym urządzeniem jest w pobliżu. Jeżeli użytkownik tegoż smartfona/tabletu zachoruje na covid i zaznaczy to w aplikacji, ta wyśle stosowne powiadomienia do wszystkich urządzeń z którymi ten przebywał w pobliżu, a te pokażą swoim właścicielom, że ci musza udać się na kwarantannę. Tyle teorii, jak z praktyką?
Stop COVID to pieniądze wyrzucane w błoto
Może zacznijmy od tego, ile kosztowała (i kosztuje) nas aplikacja ProteGO Safe. Samo stworzenie kosztowało 2,5 mln zł i co miesiąc do tej kwoty trzeba dołożyć dodatkowe (około) 150 tys. kosztów jej utrzymania. Jako, że ProteGo Safe działa już około 10 miesięcy, myślę, że sumaryczne koszty dla podatników przekroczyły już 4 mln złotych. W sierpniu/wrześniu aplikacja mogła się natomiast pochwalić liczbą... 500 tys. użytkowników. Dziś natomiast dostaliśmy oficjalne potwierdzenie, że Stop Covid ma na swoich telefonach 1,7 mln osób. Niby więcej, ale nawet sekretarz stanu w KPRM Marek Zagórski mówi otwarcie: "to ciągle za mało, by narzędzie pomogło kontrolować epidemię". Innymi słowy - aplikacja, która kosztowała całkiem sporo pieniędzy jest niefunkcjonalna i nic nie zapowiada się, by była. Nie chcę tu pisać "a nie mówiłem", ale kiedy po raz pierwszy usłyszeliśmy o Stop Covid, właśnie taki wynik tej inwestycji był dla mnie najbardziej prawdopodobny. Po prostu nie jest możliwe wyegzekwowanie tego, by taka aplikacja znalazła się na telefonie każdego obywatela. Polski rząd próbował prośbą, próbował dzieleniem ludzi na lepszych i gorszych, próbował fałszywymi kontami na Twitterze, a przy każdej konfiguracji nowego telefonu Sklep Google wita nas wielkim banerem zachęcającym do instalacji programu. Jak widać - nic to nie dało. Ba, nie jestem przekonany, czy te 1,7 mln jest w ogóle prawdziwe, w końcu od jakiegoś czasu raporty ze Stop Covid pompowane są fałszywymi użytkownikami, żeby tylko podbić statystyki. Aplikacja nie dość więc, że nie działa, to jest szkodliwa, bo może generować fałszywe alarmy.
Zwłaszcza, że jest wiele powodów, by nie instalować Stop Covid
Przede wszystkim, ProteGo to program, który jako swoją główną funkcję obrał sobie śledzenie i samo to już wiele osób (słusznie) od niego odpycha. Zwłaszcza, że jak Dawid słusznie zauważył, program jest napisany bardzo niedbale, w jego dokumentacji panuje chaos i opisywane sposoby działania nie zgadzają się z tym, jak faktycznie aplikacja działa. Wyszło z tego powodu tyle problemów, że ProteGO może pod tym względem mierzyć się chyba tylko z Cyberpunkiem. Dość powiedzieć, że na pewnym etapie każdy, kto miał dostęp do scentralizowanego serwera (a miała go np. strona rządowa) miał możliwość deanonimizacji danych i pełnego wglądu w historię kontaktów. Oczywiście, można zaufać i powiedzieć, że przecież rząd nie wykorzysta tych danych do czegokolwiek. Ja nie ufam. Kolejna sprawa, to jak pisałem, bezpieczeństwo samych użytkowników. Aby ProteGO w ogóle działało, każdy musiałby mieć włączony moduł bluetooth, który nie jest najbezpieczeniejszym standardem i dla kogoś, kto wie, jak to wykorzystać, jest to wręcz zaproszenie do czyjegoś telefonu.
To co robimy z tym całym Stop Covid?
Im bardziej zagłębiałem się w problemy związane z aplikacją, tym bardziej widziałem, że jest bardzo duża grupa pasjonatów, którzy poświęcili swój czas na to by prześledzić działanie ProteGO, zaraportować błędy oraz zaproponować sposób ich rozwiązania, ponieważ wierzą, że ta aplikacja mogłaby realnie pomóc. Jednak patrząc na skalę problemów, które dodatkowo wpływają bardzo negatywnie na jej popularność i to, że Stop Covid póki co nie odegrało żadnej roli w ograniczeniu zakażeń wirusem, jestem zdania, że każda kolejna złotówka wpompowana w ten program będzie złotówką zmarnowaną na PR polskiego rządu, który będzie mógł mówić, że "coś" robi, pomimo tego, że zewsząd słychać głosy, że to "coś" nie działa. Moim zdaniem technologia pozwala na walkę z wirusem, ale robi to w mniej bezpośredni sposób. Te 4 miliony złotych mogły być przeznaczone na rozwój dowolnej e-usługi czy poprawienie (wciąż) bardzo źle działającego systemu nauczania zdalnego. Ba, nawet jakby kupić za te pieniądze sto tysięcy dozowników do dezynfekcji rąk po 40 zł każdy, to podejrzewam, że miałoby to większy wpływ na zmniejszenie liczby zakażeń. Myślę, że po tym już domyślacie się, co najchętniej zrobiłbym z wspomniana aplikacją.
A miało być tak pięknie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu