Szósty lot statku kosmicznego Starship zakończył się już dzisiaj, kilka minut po północy, udanym wodowaniem w Oceanie Indyjskim. Nie wszystko tym razem poszło jednak z planem i mieliśmy dodatkowe atrakcje w postaci wielkiego wybuchu. Ciekawy był także ładunek.
Starship poleciał z nietypowym ładunkiem. Nie wszystko poszło zgodnie z planem
Donald Trump oglądał wielki wybuch
Wczorajszy start rakiety Starship/SuperHeavy był sporym wydarzeniem. To teoretycznie dopiero szósta, testowa misja tej rakiety, ale ostatnia próba poszła tak dobrze, że teraz nie zastanawiamy czy Starship poleci, a bardziej czy uda mu się wykonać cały plan lotu. Pewnie dlatego tym razem na miejscu w Boca Chica pojawił się sam prezydent-elekt Donald Trump, który za kilka tygodnie obejmie stery w największej gospodarce świata. Jego wizyta nie jest dużym zaskoczeniem, bo Elon Musk mocno zaangażował się w kampanię prezydencką i ma obecnie bliskie relację z nowym prezydentem Stanów Zjednoczonych.
I zapewne z tego względu nie mieliśmy żadnych opóźnień, Starship wystartował dokładnie o 23:00 czasu polskiego, tak jak to było zaplanowane. Wzniósł się w powietrze w akompaniamencie 33 silników Raptor, które pozwoliły mu szybko nabierać prędkości i wysokości. Wszystko szło zgodnie z planem aż do etapu kiedy to booster SuperHeavy powinien wrócić na miejsce startu. W pewnym momencie pojawiła się informacja, że nie wszystkie warunki są spełnione i próby złapania rakiety wysokości 20-piętrowego budynku nie będzie. Zamiast tego, SuperHeavy wylądował w Zatoce Meksykańskiego, niedaleko wybrzeża, co mogliśmy też obserwować. To czego SpaceX nie pokazało to wielki wybuch, który miał miejsce tuż po tym jak booster się przewrócił. Można go było dostrzec z brzegu dzięki licznym kamerom, które śledzą aktywność SpaceX w Boca Chica.
Nie wiadomo dlaczego odwołano próbę złapania boostera ani dlaczego jego lądowanie zakończyło się wybuchem. Wygląda jednak na to, że problem był nie z samą rakietą, a wieżą startową. Jeszcze tej samej nocy robotnicy pojawili się na wieży i sprawdzali ramiona "mechazilli", a wprawni obserwatorzy zauważyli również inne uszkodzenia w konstrukcji. Być może podczas startu nie wszystko poszło zgodnie z planem.
Starship wykonał swoje zadanie wzorowo
Dla odmiany żadnych większych problemów nie odnotował Starship. Statek wszedł na zaplanowaną orbitę wokół Ziemi, odpalił jeden z silników Raptor w próżni udowadniając, że ma pełną zdolność do manewrów orbitalnych i wzorcowo podszedł do lądowania. Co więcej przeszło ono całkiem sprawnie, nawet pomimo faktu, że SN31 miał starszą wersję osłony termicznej, bez dodatkowej warstwy ablacyjnej pod kafelkami. Co więcej usunięto też ceramiczne kafle po bokach rakiety, co podgrzało dosyć wyraźnie stal, ale nie spowodowało większych uszkodzeń. W zasadzie jedyną "ofiarą" była jedna z klap, która została "przepalona" ale nie straciła nic na swoich właściwościach aerodynamicznych.
Dzięki temu, że lądowanie odbyło się już po wschodzie słońca mieliśmy piękne widoki podczas podchodzenia do lądowania. Udało się też nagrać całą operację, zarówno za pośrednictwem boi jak i przez kamerę umieszczoną prawdopodobnie na statku w pobliżu miejsca lądowania. Oznacza to, że Starship wylądował dokładnie tam gdzie powinien. Elon Musk w komentarzu na X poinformował, że podczas kolejnego lotu jeszcze raz będą lądowali w Oceanie Indyjskim, ale jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to w następnej misji spróbują już złapać Starshipa w ramiona wieży startowej. Oznaczałoby to, że Starship wykona przynajmniej jedną orbitę wokół Ziemi dopiero w 2025 roku.
Warto pewnie jeszcze wspomnieć o nietypowym ładunku jaki znalazł się na pokładzie. W ładowni umieszczono banana, który był tam dla skali (pomaga określić jak wielka jest przestrzeń ładunkowa) oraz jako wskaźnik braku grawitacji. Nie wiadomo co prawda czy przetrwał lądowanie, ale przez kilkadziesiąt minut był najszybszym bananem na świecie poruszając się z prędkością 26 500 km/h ;-). Kolejny testowy lot może mieć miejsce jeszcze w tym roku. Starship SN33 w specyfikacji 2.0 oraz booster SuperHeavy 14 są już po pierwszych testach i będą gotowe do startu zapewne jeszcze w grudniu. Profil misji może być podobny, choć tym razem Starship będzie miał drzwi do ładowani, więc być może na orbicie przeprowadzone zostaną dodatkowe testy.
Jedno jest pewne, przyszły rok zapowiada się fascynująco. Elon Musk zapowiedział, że pierwszy Starship może polecieć na Marsa już w 2026 roku. Trzymamy kciuki!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu