Felietony

Stare gry wciąż potrafią dawać frajdę z grania

Marcin Hołowacz

...

8

8-bitowce i nie tylko one, wciąż mają w sobie potencjał. Już rozumiem czemu niektórzy wracają do najstarszych produkcji i potrafią odnaleźć w tym przyjemność, choć zazwyczaj pewnie chodzi o nostalgię.

Angry Video Game Nerd

Zawsze lubiłem oglądać tzw. Angry Video Game Nerda, czyli postać odgrywaną przez Jamesa Rolfe’a z kanału na YouTube o nazwie Cinemassacre (z tego co pamiętam, przez jakiś czas był też na stronie GameTrailers). Rzecz w tym, że moja chęć oglądania tej serii nie wynikała z faktu, iż temat omawanianych przez niego gier był mi znany… wręcz przeciwnie, nie miałem z nimi wcześniej styczności.

Po prostu czerpałem przyjemność z jego występu, z odgrywanej roli w jaką się wcielał, no i z tego jakie to wszystko było dziwne… Dlaczego ktoś recenzuje gry sprzed 30 lat? Co to za sytuacja, żeby usiąść i zacząć omawiać wady czegoś, co powstało kilka dekad temu? W świecie gier to bardzo dużo, więc jaki w tym sens? To wszystko sprawiało, że miałem ochotę oglądać filmiki z jego udziałem, a przy okazji dowiadywałem się czegoś np. o starych tytułach na Nintendo Entertainment System (co w Polsce jest raczej znane jako Pegasus).

Angry Video Game Nerd, to jak sama nazwa wskazuje wściekły gracz… Rolfe zazwyczaj przeklina, wybucha złością, krzyczy, wyżywa się na kartridżach, ale nie stanowi to esencji jego serii. Moim zdaniem najważniejsze w tym wszystkim jest to, że jego produkcje są przepełnione całą masą… nazwijmy to „spokojnych momentów”, w trakcie których po prostu tłumaczy co zostało źle zrobione. Wtedy często nie chodzi o show, tylko o merytoryczne wyłożenie bolączek kilkudziesięcioletniej gry. Osobiście odniosłem wrażenie, że ciekawie się tego słucha.

Ja gram w coś lepszego!

Często myślałem o tym jakie to musi być bolesne… granie w coś tak przestarzałego, gdy żyje się w czasach super grafiki 3D z niezwykle dopracowanymi detalami, niesamowitymi efektami, otwartymi światami, ogromnymi możliwościami. Nie wiem czy sam dałbym radę siedzieć trochę dłużej nad czymś, co polega na bieganiu ludzikiem w prawo i ma bardzo podstawową grafikę.

Zawsze byłem zdania, że nie ma sensu wracać do czegoś gorszego, ale naoglądałem się tylu filmików o starych grach, nasłuchałem się tyle na temat ich zalet, wad, historii, legendarności (bo wiele serii zyskało taki status), że w końcu uległem i zacząłem pogrywać w różne 8-bitowce z przeszłości.

Jednak stare gry mogą być fajne

Nie ma u mnie efektu nostalgii, bo za młodu nie spędzałem czasu z tymi grami, a jednak udało mi się je docenić. Zawsze słyszałem o Zeldzie, ale nigdy mnie to nie interesowało. W końcu postanowiłem zagrać w jej pierwszą część i dowiedzieć się o co tam właściwie chodzi. Z pomocą internetowych poradników dobrnąłem do samego końca i o dziwo było to nawet przyjemne doświadczenie. Ukończyłem nawet drugą część, która uchodzi za nieudaną, nielubianą przez większość fanów itd. (na pewno przyczynia się do tego odmieniony styl rozgrywki).

Od tej pory co jakiś czas pogrywam w jakieś stare tytuły, które z pewnością nie spełniają dzisiejszych standardów, lecz okazuje się, że wciąż potrafią dawać sporo przyjemności jeśli się do nich podejdzie z odpowiednim nastawieniem. Aktualnie doszedłem do wniosku, że gry z serii Castlevania są bardzo fajne (wcześniej ich nie znałem). Chętnie pomagam rodzinie Belmontów (i nie tylko) w jej regularnych starciach z Drakulą

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu