Felietony

Jak sprzęt Apple, to tylko drugiej generacji. A i tutaj potrafią czyhać pułapki

Kamil Świtalski
Jak sprzęt Apple, to tylko drugiej generacji. A i tutaj potrafią czyhać pułapki
11

Apple już wielokrotnie udowodniło, że pierwsze generacje ich produktów są dalekie od ideałów. Dlatego czekając na nowe urządzenia - zawsze wyczekuję ich rewizji, które poprawiają niedociągnięcia.

Pierwsze śliwki robaczywki -- choć w tym konkretnym przypadku bardziej pasowałyby inne owoce, tekst w końcu dotyczy Apple. To porzekadło świetnie podsumowuje nowe produkty Apple. Firmy która mimo wielu lat doświadczeń na rynku, wciąż potrafi (negatywnie) zaskoczyć niechlujstwem i nieprzemyślanym podejściem do produktu. Starają się, by ich produkty były jak najmniejsze i jak najpiękniejsze. Często, niestety, kosztem użytkowników i jakości sprzętu. Dlatego do każdego ich nowego urządzenia podchodzę z rezerwą i o ile tylko mam taką możliwość -- czekam na kolejne edycje, gdzie naprawione zostaną błędy poprzedników. Najgorsze są jednak te produkty, w których takowe nigdy nie nadchodzą.

Czekam na nowego Macbooka Pro 14". A najlepiej już jego drugą generację

Jesienna premiera Macbooka Pro 16" była wielkim wydarzeniem dla wszystkich miłośników marki. W końcu doczekaliśmy się ulepszonego sprzętu na który wszyscy czekali: nowe podzespoły, większy ekran w tej samej obudowie, naprawiona klawiatura (to pierwszy model w którym zrezygnowano z nienaprawialnego modułu motylkowego i powrócono do tego nożycowego, nowej generacji) i... niekończące się problemy z przegrzewaniem. Na oficjalnym forum Apple -- wątek dotyczący problemów z GPU i przegrzewaniem się komputerów dobije niebawem do 160 stron, a kolejne aktualizacje systemu podobno potrafią nawet... pogorszyć sytuację.

Ale przecież 16-calowy Macbook nie jest jedynym urządzeniem Apple, które ma problemy na starcie. Pamiętacie jeszcze antennagate, które towarzyszyło premierze iPhone'a 4? Wygodnie chwycony smartfon... po prostu tracił zasięg. Sprawa zrobiła się gorąca (nie tak jak Macbook) i firma na szybko zorganizowała konferencję na której ogłosiła rozdawnictwo specjalnego pokrowca, który pomógł z problemem. Wyginające się urządzenia kolejnych generacji były po prostu zbyt cienkie - a dodatkowym problemem w nich był też cieniutki tył, przez który telefon szybko się wychładzał co było zabójcze dla baterii w niskich temperaturach. Zimą iPhone 6 potrafił się wyłączyć ot tak, po prostu. Sam jestem jednym z tych, którzy bardzo ucieszyli się na wieść o cięższych i grubszych konstrukcjach w kolejnych modelach -- chociaż iPhone SE (2020) pozostał w tych leciutkich, cieniutkich, obudowach. Brrr.

Jedną z największych (i prawdopodobnie najlepiej zapamiętanych) wpadek w Macbookach i tak pozostanie klawiatura motylkowa. Szczerze? Tak długo jak działa - uwielbiam ją. I jest moją ulubioną klawiaturą. Sam kupiłem Macbooka Pro w 2018 roku, z "drugą generacją" klawiatury, wzmocnioną warstwą silikonu. Naiwnie wierzyłem, że rozwiąże on problem z zacinaniem się klawiszy - niestety, nie na długo. Kilka lat później Apple musiało przyznać się do błędu i powiedzieć wprost, że to konstrukcja której naprawić się po prostu nie da. Dlatego też mają swój program wymiany klawiatur, z którego skorzystać może każdy przez 4 lata od dnia zakupu sprzętu.

Nie ma sprzętu idealnego, ale Apple ewidentnie traktuje użytkowników jak testerów

Wiadomo - są rzeczy, których przewidzieć się nie da. Ale wielu wpadek Apple można było uniknąć. Ba -- podobno nawet tę z przegrzewaniem się 16" MBP można załatać aktualizacją oprogramowania. Ale patrząc na działania firmy coraz bardziej obawiam się, że wielką nowością w drugiej generacji komputerów - poza nowszymi procesorami - będzie lepsze zarządzanie zasobami tak, by komputer nie parzył, gdy rozgrzeje się do 100 stopni Celsjusza. Macbooki Pro nie były pierwszymi z motylkową klawiaturą: i jeżeli nie udało się ich opanować już w zwykłych MB, to po co było brnąć dalej? Po co to odwlekanie nieuchronnego i posiłkowanie się warstwą silikonu? Może i popadam w paranoję, ale odpowiedzią będącą jak najbardziej na miejscu wydaje mi się... bo i tak kupią. A później kupią raz jeszcze, bo przecież inaczej mają tykającą bombę, a programy wymiany kiedyś się skończą. Więc jak nie kupią od razu, to kupią chwilę później.

Taką tykającą bombą jest mój Macbook Pro z 2018 roku. Ale mam nadzieję, że nim doczeka końca programu wymiany -- gigant z Cupertino zdąży wydać i dopracować 14-calowego Macbooka Pro z ARM.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu