Recenzja

Sprawdzamy czy Motorola Razr 60 Ultra to składak na miarę swojej legendy

Bartosz Gabiś
Sprawdzamy czy Motorola Razr 60 Ultra to składak na miarę swojej legendy
Reklama

Razr to niewiele, bo po prostu cztery litery. Jednak w sercach wielu, może od razu zapłonąć ogień miłości do telefonów z początku lat 2000. To legendarna seria "telefonów z klapką", czyli dziadków dzisiejszych "składaków". Motorola kilka lat temu podjęła próbę wskrzeszenia uwielbianej linii, która właśnie się doczekała już swojej szóstej premiery. Poprzednie zbierały mieszane uczucia, czy tym razem firma roznieci płomień dawnej miłości?

Motorola Razr powraca, współczesna reinkarnacja kultowego telefonu z klapką, doczekała się już swojej szóstej wersji. Tym razem rozpościera swoje ramiona jak najszerzej, aby złapać każdą grupę odbiorców. Z tego powodu już niebawem na rynek wypłyną Motorola Razr 60, Razr 60 Plus i wersja, której się szczególnie przyglądnęliśmy Motorola Razr 60 Ultra. Amerykańska firma wyraźnie odrobiła lekcje z poprzednich prób i w 2025 roku wraca z propozycjami silniejszymi niż kiedykolwiek.

Reklama

To jednak nie jest łatwy rynek, w końcu obecnie nie ma w zasadzie na rynku propozycji droższych niż właśnie telefony składane. Sprawia to, że nawet najmniejszy detal może skreślić telefon solidny, lecz nie wśród urządzeń kosztujących małą fortunę. Razr 60 Ultra ma do zaproponowania wiele, ale czy gdy na szali leży ponad 5000 złotych, wciąż będziemy patrzeć na ten model przychylnie?

Rytuał, który nigdy się nie nudzi, a do tego miła niespodzianka

Nie ma co się oszukiwać – otwieranie nowego telefonu to po prostu frajda. Jest coś magicznie uspokajającego w rytuale otwierania nowego urządzenia, którego żaden element nie jest jeszcze skalany najmniejszą nawet ryską. W przypadku składaków poprzeczka jest dźwignięta jeszcze wyżej, ze względu na ich unikalny ekran. Nim to jednak nastąpi, najpierw jest pierwsze wrażenie, składanie jak wisienka na torcie, zostaje na koniec.

Po otwarciu pudełka ukaże się standardowy obraz, smartfon rozłożony na prosto, który czeka na zdjęcie warstwy ochronnej. Pod nią są ukryte aż dwa ekrany, ten "środkowy" o przekątnej 7" oraz zewnętrzny o wzbudzających podziw 4" calach, z dwoma oczkami obiektywów. Druga część plecków, ta poniżej mniejszego ekranu, oferuje miłą niespodziankę. Nie jest to powszechne w telefonach premium szkło, lecz... Drewno. Motorola, sięgając po inspirację z przeszłości swojej marki, zaoferowała coś, co wzbudzi zachwyt u każdego i kropka, nic dodać. Na rynku tak nudnym – pod kątem designu – jak ten smartfonów, nawet taki drobny detal robi wielką różnicę. Kropkę nad i stawia elegancki kolor, który postawiłbym pomiędzy złotym różem a miedzią. Idealnie się łączy z drewnianą obudową.

Co więcej, każdego, kto wyczekiwał tego momentu, obserwując składaki od pierwszego dnia, ucieszy wiadomość, że ekran zamyka się idealnie na płasko, bez przerwy pomiędzy połówkami ekranów. Zawiasy są wspierane tytanem i według producenta, w końcu nie powinny tam wpadać pyłki i wodoszczelność oceniono według standardu IP48. Ogólnie nie trzeba się martwić, że w przypadku normalnego użytku trzeba być czujnym czy, aby za moment nie zacznie padać deszcz. A zgięcie? Cóż, zgięcie wciąż jest widoczne i wyczuwalne, lecz nie przeszkadza w oglądaniu żadnej treści. Największy zawód sprawiają dostępne kąty zginania, gdyż dla przykładu Samsungu Flipy lubię mieć otwarte bez całkowitego rozprostowania. Idealnie leża w dłoni i nie psują obrazu z powodu innego kątu widzenia. Tutaj mnie tego brakowało.

Złożony telefon jest pięknie niewielki – 73.99 x 88.12 x 15.69mm – i zmieści się w większości kieszeni (wciąż wyzwaniem będą damskie, które jak to z reguły jest, nie są użytkowych rozmiarów). Rozłożony staje się niesamowicie cieniutki, lecz będzie irytował każdego, kto nie jest fanem niecodziennych wymiarów charakterystycznych dla składanych telefonów – 73.99 x 171.48 x 7.19mm.

Pora złamać ekrany, zero zaskoczeń, ale to dobrze

Po otwarciu i włączeniu w końcu nastaje ten upragniony moment klapnięcia telefonu i pożegnania gładkiej tafli. Dzięki temu ruchowi, całe urządzenie przekształca się w wyjątkowy telefon na tle pozostałych. Obydwa ekrany – wewnętrzny i zewnętrzny – są na medal. Nawet w ostrym słońcu nie ma problemów z odczytem treści. Zgodnie z oczekiwaniami, to nie jest w końcu Apple, zgodnie ze standardami 2025, odświeżanie wynosi od 1 do 120Hz, a nawet może zostać podkręcone do 165hz (w grach). Osobiście stawiam na poczciwe 120Hz, dzięki czemu wszystko działa pięknie i płynnie.

  • Główny ekran (po rozłożeniu): 7" AMOLED HDR10+, Super HD, 22:9,
  • Zewnętrzny (po złożeniu): 4" pOLED, HDR10+, Corning Gorilla Glass Ceramic

Wewnętrzny wyświetlacz jest oczywiście w pełni funkcjonalny i tak jak wspomniałem wcześniej, lekko zgięcie widać, ale nie na tyle, żeby było irytująco. Szkoda tylko dostępności kątów, gdyż pozostawia to raczej opcje pracy na całkowicie rozłożonym ekranie. Ewentualnie na otworzonym, odsuniętym na odległość wygodną do oglądania YouTube'a.

Reklama

Cała magia tkwi w zewnętrznym, który jest w pełni funkcjonalny, ale z małymi mankamentami. Po pierwsze, za pełnofunkcjonalnym mam na myśli dosłownie. Z przyjemnością i łatwością na każdą wiadomość i telefon odpowiadałem przy złożonym ekranie. Dostarczało to miłego wrażenia jakby się pisało na współczesnym pagerze. Tapety (od producenta) stylizowane na malowidła, wyglądają niewiarygodnie realistycznie, a kolory są soczyste i miłe dla oka, aż się nie chce wyłączać telefonu. Jednak gdy już się to uczyni, można liczyć na każdą formę odblokowania: kod–szlaczek, odcisk palca i po rozpoznaniu twarzy. Mniejszy ekran co prawda działa świetnie, ale tworzy iluzję bycia dokładnie tak dobrym jak większy. Przez to chce się go używać w dokładnie taki sam sposób (czyli na przykład wysuwać multitasking), jednakże nie jest to możliwe, przez co można się lekko sfrustrować.

Budowa premium, ekrany premium, to i aparaty premium... Prawda?

Zostając jeszcze przy zamkniętym telefonie, co z aparatami? W końcu dwa oczka łypią na użytkownika przez cały czas pracy. Szczęśliwie producent zadbał, aby włączanie nie było trudne. Wywołać aparat można poprzez wybranie ikonki, lecz bardziej imprezowe sytuacje mogą zachęcić do energicznego pokręcenia nadgarstkiem. To również włączy aparat. Wtedy pozostaje po prostu zrobić zdjęcia przy użyciu jednego z wielu filtrów lub nawet skorzystać z kontrowersyjnej rzeczy. Część opcji wspiera zwężanie twarzy oraz powiększanie oczu. Jest to dość odpychające i trudno się pozbyć wrażenia, że to tylko będzie dalej nadmuchiwać bańkę instagramowych "standardów" piękności, których się nie da spełnić. Na pocieszenie pozostają niektóre zabawne tryby typu budka fotograficzna, która jest super miła i pozwala zrobić cztery zdjęcia w wesołej atmosferze.

Reklama
  • Główny aparat: 50MP, 1/1.56″, 1.0µm, f/1.8, dual pixel AF, OIS,
  • Obiektyw ultraszerokokątny: 50MP, 1/2.93″, 0.6µm, PDAF,
  • Selfie: 50MP

Motorola Razr 60 Ultra to flagowiec, a więc oczekiwania od aparatów są wysokie. Co więcej, właśnie z tego względu, że jest to telefon premium, właśnie aparaty potrafią zdecydować o decyzji zakupu telefonu. Z Razr 60 Ultra wszystko się zgadza na papierze, ale jednak gdy go używałem... Osobiście byłby to dla mnie powód dla odrzucenia tego telefonu, nawet z uwzględnieniem, że składaki mają po prostu gorsze aparaty.

Problem tkwi w kolorach, są one jak na mój gust zbyt nasycone barwami. Zmusza to do wyszukania ulubionych filtrów, które najprzyjemniej oddają kolory albo najbardziej realistycznie. W przeciwnym razie wszystko wygląda sztucznie, tak dosłownie rodem z makiet. Na pocieszenie zostaje, że jest to kwestia gustu, więc może komuś to nie będzie przeszkadzać. Jednakże podczas robienia zdjęć selfie i ludziom tak w ogóle... Tego się już nie da przeskoczyć. Usta się stają nienaturalnie różowawo-czerwone, a skóra blada. Na plus jest jakość pod kątem jej zachowania. Fotografia ultraszerokokątna, na pojedynczym zbliżeniu i podwójnym jest jednakowo ostra i kolory nie tracą na swojej soczystości.

Dostępne opcje nagrywania wideo:

  • 8K (30fps), 4k UHD (60fps/30fps), FHD (60fps/30fps)
  • Slow motion: 4K UHD (120fps), FHD (240fps/120fps)

Dostępne opcje spełniają wszelkie wymogi współczesnego świata, ale jest jeden dodatek, który zstawia składaki nad inne telefony. Otóż po otwarciu Razr 60 Ultra pod kątem 90 stopni, można go trzymać jak najprawdziwszą kamerę. Rozpoczęcie i zakończenie nagrywania dokonuje się poprzez lekkie stuknięcie połówki ekranu. Sam tryb wideo również powinien się włączyć po przymknięciu telefonu do wspomnianego kątu, gdy jest używany aparat. Czy zmienia to cokolwiek w jakości? Nie, ale za to frajda jest nieporównywalnie większa.

Telefon torpeda, co tutaj dodać? Tylko można się "oparzyć"

No dobrze, a co się skrywa w środku?

Reklama
  • Pamięć: 16GB LPDDR5X + RAM Boost
  • Wbudowana pamięć: 512GB
  • Procesor: Snapdragon 8 Elite Mobile, Octa-core, up to 4.32Ghz
  • Bateria: 4700mAh
  • Ładowanie: 68W TurboPower, 30W bezprzewodowego ładowania, 5W rowrotnego ładowania
  • Karta SIM plus eSIM

W skrócie, potwór który ma więcej RAMu niż to w zasadzie komukolwiek jest potrzebne. Dzięki temu nie ma problemu z żadnym standardowym użytkowaniem urządzenia, a w codziennym, normalnym użyciu jest to aż nadto. Ma to jednak drugą stronę medalu. Tak potężne urządzenie, w tak skromnym ciałku, niekoniecznie lubi być wyjątkowo obciążone. Chłodzenie po prostu nie daje rady, więc trzeba się przygotować na gorące wrażenia i konsekwencje w postaci lekkich przycięć.

Niemniej, w moich testach, jedynie gry rozgrzewały Razr 60 Ultra, a poza tym było spokojnie. Równie spokojnie się zachowywała bateria. 4700mAh wystarczało w zupełności na cały dzień pracy. Ani razu nie byłem w tarapatach, żeby szukać na już gniazdka do ładowania, pomimo używania dzień w dzień sieci 5G i częstych spacerów (większa jasność ekranów). Możliwe, że swój udział w tym miało moje przyzwyczajenie korzystanie w dużej mierze z zewnętrznego wyświetlacza. Ładowanie przy pomocy kabla usb-c – usb-c i kostki 30W było przyjemnie szybkie. Producent zapewnia, że Motorolą Razr 60 Ultra można w zaledwie 8 minut naładować na cały dzień pracy przy użyciu TurboPower i kostki o mocy 68W.

Czy Motorola Razr 60 Ultra jest dla każdego?

Już 15 maja będzie miała miejsce premiera Razr 60 Ultra. Składak premium z aspiracjami doścignięcia największych z półki cenowej Samsunga Galaxy S25 Ultra. Tak samo jak telefon konkurencji, od razu przybywa ze świeżym Androidem 15 i obietnicą producenta 3 kolejnych aktualizacji systemu Android oraz 4 lat wsparcia w zakresie łatek bezpieczeństwa. Zawiera także udogdnienia AI Gemini i Moto AI, więc każdy głodny nowinek powinien być zadowolony.

Niemniej mówimy o flagowcu i to do tego w trudnej kategorii telefonów składanych, które są obecnie najdroższymi na rynku. Sprawia to, że użytkownik zwraca uwagę na każdy mankament i niewygodę. Razr 60 Ultra jest urządzeniem ślicznym, które na pewno stworzy zagrożenie dla tegorocznego Flipa Samsunga, lecz nie uczyni, że obecni fani koreańskich składaków zaczną się przerzucać do innego obozu. Szczególnie jeżeli podczas wizyty na przykład w sklepie zaczną Motorolę oglądać i zobaczą z jaką lubością łapią odciski palców. Na domiar każdy kto nie jest przyzwyczajony do otwierania tych telefonów lub bezie to robić dwoma rękoma... Będzie się szczypać zawiasem podczas otwierania. USB-C 2.0 to również powód do wzniesienia brwi.

Motorola Razr 60 Ultra podkreśla idealnie problem składaków. To są telefony niezaprzeczalnie unikalne na tle współczesnej nudy, lecz cena zmusza do zastanowienia się dwa razy. Czy ten telefon jest dla każdego? Na pewno nie! Czy zadowoli nowych fanów? Na pewno! Jednak wątpię, że przyciągnie obecnych fanów Samsungów lub tańszych opcji.

 

 

Sprzęt do testów dostarczyła firma Motorola Polska.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama