Recenzja

Bowers & Wilkins Px7 S3 – te słuchawki wciągają jak dobre kino

Patryk Koncewicz
Bowers & Wilkins Px7 S3 – te słuchawki wciągają jak dobre kino
Reklama

Bowers & Wilkins wraca z nową wersją swoich kultowych słuchawek. Px7 S3 to ukłon w stronę audiofilów i poważny kandydat do tytułu najlepiej grających nauszników w tej klasie cenowej.

Bowers & Wilkins zaprezentował niedawno nową wersję zachwalanych słuchawek z serii Px7, czyli odświeżony model z dopiskiem „S3”, który jest dedykowany entuzjastom brzmienia premium. Brytyjska marka znana jest z wysokiej klasy sprzętu audio, a w Polsce popularność zdobyła głównie za sprawą bezprzewodowych głośników czy kolumn. Słuchawki zamknięte to jednak trudny teren, bo w przedziale cenowym +/-2000 zł rządzi Sony i Apple, AirPodsami i WH-1000XM5 najsilniej przebijające się do świadomości konsumentów. Bowers & Wilkins Px7 S3 to jednak ciekawa alternatywa, mogąca bez wstydu walczyć o podium.

Reklama

Design

Poprzednia generacja słuchawek, czyli Bowers & Wilkins Px7 S2, to jeden z tych modeli, o których możemy najczęściej usłyszeć w zahaczających o audiofilskie środowiskach internetowych, gdy pojawia się pytanie o najlepsze nauszne słuchawki bezprzewodowe za około tysiąc złotych. Dwójki – obecnie w wielu sklepach przecenione – oferują fantastyczny stosunek ceny do jakości, a misją przyświecającą projektantom Bowers & Wilkins było stworzenie urządzenia, które dziedzictwo poprzednika kontynuuje w nieco bardziej doszlifowanej formie.

Podobieństwa zaczynają się już na etapie designu. Na pierwszy rzut oka można mylnie założyć, że nic się nie zmieniło, ale wystarczy przyjrzeć się nieco bardziej, by dostrzec subtelne różnice w rozmieszczeniu przycisków, lokalizacji mikrofonów czy elementy łączące pałąk z muszlami słuchawek.

To, co się jednak nie zmieniło, to jakość wykonania słuchawek. Ta wciąż jest fantastyczna, nic tu nie trzeszczy i nie budzi zastrzeżeń, a wszelkie elementy są bardzo dobrze spasowane. Waga to 307 g, więc słuchawki nie ciążą, a pianka uzupełniająca pałąk jest wykonana z miłej w dotyku eko-skóry. Żeby nie było tak kolorowo, to nadmienię, że rzucający się w oczy logotyp marki nieco psuje ten minimalistyczny charakter, ale to kwestia gustu.

Sprzęt otrzymujemy w prostym etui, posiadającym magnetyczną kieszonkę na kable – USB-C i kabel z wtykiem audio jack 3,5 mm.

Reklama

Wygoda

Rozdzielmy sobie ten fragment na dwie części – na wygodę noszenia i obsługi. W obu przypadkach będę miał pewne zastrzeżenia, ale zacznijmy od obsługi, bo tam uwag napotkałem więcej.

Bowers & Wilkins dalej jest analogowy, dalej stawia na fizyczne przyciski, opierając się panelom dotykowym, obrotowym koronkom czy innym wymysłom konkurencji. Miałem okazję porozmawiać podczas prezentacji z przedstawicielem firmy, który przekazał mi, że to zabieg celowy, bo spora grupa klientów Bowers & Wilkins to już osoby w średnim wieku, ceniące sobie prostotę przycisków i ich oldskulsowy charakter.

Reklama

Jestem w stanie zrozumieć tę argumentację, bo obsługa dotykowa wymaga pewnego przyzwyczajenia i nie jest tak intuicyjna dla starszych melomanów, jak system złożony z czterech przycisków i jednego suwadła. Na prawej muszli przyciski głośności (góra, dół) i środkowy, odpowiadający za start/stop odtwarzanego audio. Na lewej przycisk do sterowania ANC/trybem kontaktu oraz wspomniane suwadło do parowania i włączania słuchawek.

Prosto? Owszem. Wygodnie? No właśnie nie do końca. Spędziłem z Px7 S3 kilka tygodni i dalej mam problem z szybkim lokalizowaniem przycisków, gdy mam słuchawki na głowie. To chyba dlatego, że palec intuicyjnie najpierw ląduje na szerszej krawędzi, a przyciski umiejscowione są na tej węższej. To pewnie subiektywna sprawa, ale wolałbym jednak dotykowe połączenie przesunięcia i tąpnięcia do sterowania muzyką oraz jeden fizyczny przycisk do sterowania funkcjami słuchawek.

Jeśli zaś chodzi o wygodę noszenia, to przez każdą pierwszą godzinę użytkowania jest genialnie. Słuchawki kompletnie zamykają ucho, otulając je miękką pianką, dającą poczucie izolacyjnego „zassania” i stabilnie dopasowują się do kształtu głowy dzięki specjalnie nachylonym muszlom. Po kilku godzinach obróbki audio czy korzystania z nich jako wytłumiacza dźwięków podczas pracy w miejscu publicznym czuć jednak na głowie dyskomfort tuż pod środkową częścią gąbki pałąka.

Reklama

Nie chcę rozpatrywać tego w kontekście wielkiej wady, bo to bez wątpienia kwestia kształtu mojej głowy, ale dla porównania dodam, że siateczka zastosowana w AirPods Max takiego dyskomfortu nie powodowała, więc Bowers & Wilkins Px7 S3 – choć niewątpliwie bardzo wygodne – przegrywają pod względem uniwersalnego dopasowywania się do użytkownika. Zakładam jednak, że spora część z Was może takich problemów nie napotkać, a tę teorię potwierdzają opinie moich bliskich, którzy także mieli okazję założyć je na głowę.

Jakość dźwięku

No dobra, skoro design i kwestie wygody mamy za sobą, to możemy przejść do konkretów, czyli do brzmienia słuchawek. Px7 S3 zostały wyposażone w większe niż u poprzednika, 40-milimetrowe przetworniki z membranami z biocelulozy (inspirowane kolumnami głośnikowymi), wspierane przez Digital Signal Processing. Słuchawki obsługują kodeki od Qualcomm, w tym aptX Lossless, aptX Adaptive i aptX HD, a wszystko to przekłada się na fantastyczną jakość odtwarzanego w wysokiej rozdzielczości (do 24 bitów) dźwięku.

Bowers & Wilkins Px7 S3 pozwalają usłyszeć wszelkie niedoskonałości, powstałe wskutek słabego miksu. Jeśli jednak kawałek jest dobrze dopracowany pod względem technicznym, to można poczuć się jak w studiu nagraniowym. Użytkownik obcuje z szeroką i przestrzenną sceną, świetnie rozdzielającą w tle różne ścieżki dźwiękowe, które są przy tym dobrze stonowane w taki sposób, że ma się wrażenie obcowania z idealną kompozycją.

Wysokie tony są czyste i szczegółowe, średnie cechują się dobrym nasyceniem, ale to głęboki bas robi tu największą robotę. Fani metalowych/rockowych brzmień nie będą mieli powodów do narzekań, ale równie genialnie brzmi na nich muzyka filmowa z dużą ilością instrumentów dzięki szerokiej scenie dźwiękowej.

Podstawowe parametry można dostosować w dedykowanej aplikacji z korektorem tonów i tworzyć profile spersonalizowane pod konkretne gatunki. Zaryzykuję stwierdzenie, że Bowers & Wilkins Px7 S3 to najlepiej brzmiące słuchawki, z jakimi miałem do czynienia.

Bateria i ładowanie

Tu krótko i konkretnie. Producent obiecuje 30 godzin pracy na baterii (nawet z włączonym ANC) i faktycznie takich wyników można oczekiwać. Jeszcze większym plusem jest jednak szybkość uzupełniania akumulatora, przez którą w zasadzie zapomina się o ładowaniu. Wystarczy bowiem 15 minut pod prądem, by słuchawki pracowały przez kolejne 7 godzin.

ANC i tryb kontaktu

Na koniec kilka słów o funkcjach, których nie mogło zabraknąć w słuchawkach chcących realnie konkurować z produktami Apple i Sony. Mowa oczywiście o redukcji hałasu, która już w poprzednim modelu była niezła, ale w Px7 S3 inżynierowie Bowers & Wilkins postawili sobie nieco wyższą poprzeczkę i faktycznie dowieźli skuteczniejsze ANC.

Px7 S3 już samą konstrukcją zapewniają słyszalne wygłuszenie pasywne, a dzięki nowym algorytmom i ośmiu mikrofonom bardzo dobrze niwelują szumy z otoczenia. Rozmowy w kawiarni, hałas galerii handlowej, przejeżdżające auta za oknem czy pracującą w tle zmywarkę słuchawki wycinają niemalże do zera – i to na samym ANC, bez włączonej muzyki. Wystarczy zaś cicho odtwarzać dowolne audio, by od świata odciąć się w zupełności.

Redukcja hałasu w Px7 S3 jest po prostu wyborna i mogę śmiało polecić je osobom, które dużo podróżują pociągiem czy samolotem – to bardzo skuteczny sposób na poradzenie sobie z płaczącym obok bobasem. Mikrofony robią robotę, ale świszczą przy mocniejszym wietrze – generalnie noszenie ich na zewnątrz czy podczas treningu nie jest zalecane, bo słuchawki nie są odporne na zachlapanie.

A co z trybem kontaktu? Jest, ale to wciąż nie ta sama liga, co w przypadku AirPodsów. Dźwięk jest względnie naturalny, ale nie tak, jak można byłoby tego oczekiwać od słuchawek w tej cenie. Występuje lekki efekt przytłumienia, ale być może jest to spowodowane pasywnym wygłuszeniem słuchawek.

Podsumowanie

Bowers & Wilkins Px7 S3 to pierwsze słuchawki o zamkniętej budowie, które ostudziły moją sympatię do AirPodsów Max. Za 1799 zł oferują absolutnie topową jakość dźwięku, jedną z najskuteczniejszych redukcji hałasu na rynku i poczucie obcowania z jakościowym urządzeniem. Patrząc na to, co w tym przedziale cenowym oferuje Audio-Technica, Apple, Bang & Olufsen, Sony czy Bose, stwierdzam, że Px7 S3 nie mogą zostać pominięte przy zestawieniach najlepszych słuchawek w tym budżecie – nie będzie przesadą stwierdzenie, że być mogą nawet pierwszym wyborem.

Bowers & Wilkins Px7 S3
plusy
  • Znakomita jakość dźwięku
  • Wykonanie i materiały
  • Redukcja hałasu
  • Etui i kable w zestawie
  • Długi czas pracy na baterii
minusy
  • Uwierający pałąk przy długim użytkowaniu
  • Tylko "dobry" tryb kontaktu

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama