Ciekawostki technologiczne

SpaceX z kolejnym udanym startem. Rakietę odpalono z legendarnego miejsca

Maciej Sikorski
SpaceX z kolejnym udanym startem. Rakietę odpalono z legendarnego miejsca
8

Elon Musk zaliczył niespokojny weekend - misja SpaceX przez jakiś czas stała pod znakiem zapytania, pracownikom firmy i jej szefowi pewnie przypomniała się katastrofa z września ubiegłego roku. Problemy udało się jednak opanować i to dość szybko. W efekcie wczoraj podjęto decyzję o starcie rakiety Falcon 9. Wyniosła w przestrzeń kosmiczną kapsułę Dragon z ładunkiem dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Smaczku całej sprawie dodawało miejsce, z którego wystrzelono rakietę.

SpaceX wrócił do gry już jakiś czas temu - miesiąc temu pisałem, że firma może się pochwalić startem "bez przygód":

Weekend przyniósł doniesienia o udanym starcie rakiety firmy Elona Muska. Wystartowała z bazy Vandenberga w Kalifornii, ładunek stanowiło 10 satelitów firmy telekomunikacyjnej Iridium. Tym razem obyło się bez fajerwerków: pierwszy człon rakiety wylądował na barce o wdzięcznej nazwie Just Read The Instruction, drugi człon dostarczył na niższą orbitę Ziemi ładunek. Tym samym, wszystko poszło zgodnie z planem, pracownicy SpaceX mieli powód do zadowolenia. Podejrzewam, że Muskowi też ulżyło – ten start był naprawdę ważny.[źródło]

SpaceX wrócił do gry już jakiś czas temu - miesiąc temu pisałem, że firma może się pochwalić startem "bez przygód":

Weekend przyniósł doniesienia o udanym starcie rakiety firmy Elona Muska. Wystartowała z bazy Vandenberga w Kalifornii, ładunek stanowiło 10 satelitów firmy telekomunikacyjnej Iridium. Tym razem obyło się bez fajerwerków: pierwszy człon rakiety wylądował na barce o wdzięcznej nazwie Just Read The Instruction, drugi człon dostarczył na niższą orbitę Ziemi ładunek. Tym samym, wszystko poszło zgodnie z planem, pracownicy SpaceX mieli powód do zadowolenia. Podejrzewam, że Muskowi też ulżyło – ten start był naprawdę ważny.[źródło]

Przypomnę, że kilka miesięcy wcześniej, we wrześniu 2016 korporacja zaliczyła wpadkę, eksplodowała rakieta wraz z ładunkiem, kosmodrom został uszkodzony. Straty sięgnęły setek milionów dolarów, nadszarpnięte zostało zaufanie do firmy Elona Muska. Styczniowy start pozwolił je odbudować, ale potrzebne są kolejne misje, by biznes się kręcił. Dlatego wzrok ludzi (nie tylko z tej branży) był zwrócony w miniony weekend na poczynania SpaceX. Chodziło o sam fakt startu, ale też o cel misji oraz miejsce startu.

Rakieta Falcon 9 miała wynieść w przestrzeń kosmiczną kapsułę Dragon z ładunkiem dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. To część kontraktu zawartego z NASA - istotnego dla firmy Muska z punktu widzenia prestiżu i przede wszystkim finansów. Najciekawsze jest to, że rakietę odpalono w kompleksie startowym 39A w Centrum Kosmicznym imienia JFK na Przylądku Canaveral. To w tym miejscu historię pisano programem Apollo, tutaj żywota dokonał program wahadłowców kosmicznych. W legendarnym miejscu znów dzieją się ciekawe rzeczy.

Start pierwotnie zaplanowano na sobotę, ale na kilkanaście sekund przed odpaleniem podjęto decyzję o wstrzymaniu odliczania, podejrzewano awarię. Ostatecznie okazało się, że to nic poważnego, ale po wrześniu nie chciano ryzykować - stawka była zbyt duża. Start przesunięto na niedzielę, w nocy sprawdzono rakietę i pojawiło się zielone światło. Falcon 9 wystartował i po kilku minutach bezpiecznie wylądował, kolejny raz odzyskano ten człon, dzięki czemu oszczędza się miliony dolarów - głównie na tym polega rewolucja w dziedzinie lotów zainicjowana przez SpaceX. Dragon ruszył w stronę ISS z ładunkiem ważącym 2,5 tony. Amerykanie są coraz bliżej uniezależnienia od Rosjan w kwestii zaopatrywania Stacji.

Elon Musk po nerwowym weekendzie będzie mógł spać spokojnie, jego firma rozkręca się pod względem regularnych startów bez nieprzyjemnych historii. Ale to na dobrą sprawę początek - niedawno pisaliśmy, że SpaceX czeka napięty grafik:

Od 2010 roku SpaceX z powodzeniem przeprowadziło 27 lotów rakiet Falcon 9 z łącznie zaplanowanych 29. Już niebawem, gdy zostaną ukończone ostatnie prace nad najnowszym kosmodromem, który będzie na północ od Cape Canaveral, w należącym do NASA Kennedy Space Center, w życie zostanie wprowadzone nowe tempo wykonywania lotów. Jest co nadrabiać, ponieważ od ostatniego nieszczęśliwego incydentu, na realizację oczekuje ponad 70 zaplanowanych misji o łącznej wartości ponad 10 miliardów USD.[źródło]

Spokojnie raczej nie będzie. Ale może być stabilnie i bez problemów. Oby - do napisania jest kolejny rozdział eksploracji kosmosu...

/\/>

Przypomnę, że kilka miesięcy wcześniej, we wrześniu 2016 korporacja zaliczyła wpadkę, eksplodowała rakieta wraz z ładunkiem, kosmodrom został uszkodzony. Straty sięgnęły setek milionów dolarów, nadszarpnięte zostało zaufanie do firmy Elona Muska. Styczniowy start pozwolił je odbudować, ale potrzebne są kolejne misje, by biznes się kręcił. Dlatego wzrok ludzi (nie tylko z tej branży) był zwrócony w miniony weekend na poczynania SpaceX. Chodziło o sam fakt startu, ale też o cel misji oraz miejsce startu.

SpaceX wrócił do gry już jakiś czas temu - miesiąc temu pisałem, że firma może się pochwalić startem "bez przygód":

Weekend przyniósł doniesienia o udanym starcie rakiety firmy Elona Muska. Wystartowała z bazy Vandenberga w Kalifornii, ładunek stanowiło 10 satelitów firmy telekomunikacyjnej Iridium. Tym razem obyło się bez fajerwerków: pierwszy człon rakiety wylądował na barce o wdzięcznej nazwie Just Read The Instruction, drugi człon dostarczył na niższą orbitę Ziemi ładunek. Tym samym, wszystko poszło zgodnie z planem, pracownicy SpaceX mieli powód do zadowolenia. Podejrzewam, że Muskowi też ulżyło – ten start był naprawdę ważny.[źródło]

Przypomnę, że kilka miesięcy wcześniej, we wrześniu 2016 korporacja zaliczyła wpadkę, eksplodowała rakieta wraz z ładunkiem, kosmodrom został uszkodzony. Straty sięgnęły setek milionów dolarów, nadszarpnięte zostało zaufanie do firmy Elona Muska. Styczniowy start pozwolił je odbudować, ale potrzebne są kolejne misje, by biznes się kręcił. Dlatego wzrok ludzi (nie tylko z tej branży) był zwrócony w miniony weekend na poczynania SpaceX. Chodziło o sam fakt startu, ale też o cel misji oraz miejsce startu.

Rakieta Falcon 9 miała wynieść w przestrzeń kosmiczną kapsułę Dragon z ładunkiem dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. To część kontraktu zawartego z NASA - istotnego dla firmy Muska z punktu widzenia prestiżu i przede wszystkim finansów. Najciekawsze jest to, że rakietę odpalono w kompleksie startowym 39A w Centrum Kosmicznym imienia JFK na Przylądku Canaveral. To w tym miejscu historię pisano programem Apollo, tutaj żywota dokonał program wahadłowców kosmicznych. W legendarnym miejscu znów dzieją się ciekawe rzeczy.

Start pierwotnie zaplanowano na sobotę, ale na kilkanaście sekund przed odpaleniem podjęto decyzję o wstrzymaniu odliczania, podejrzewano awarię. Ostatecznie okazało się, że to nic poważnego, ale po wrześniu nie chciano ryzykować - stawka była zbyt duża. Start przesunięto na niedzielę, w nocy sprawdzono rakietę i pojawiło się zielone światło. Falcon 9 wystartował i po kilku minutach bezpiecznie wylądował, kolejny raz odzyskano ten człon, dzięki czemu oszczędza się miliony dolarów - głównie na tym polega rewolucja w dziedzinie lotów zainicjowana przez SpaceX. Dragon ruszył w stronę ISS z ładunkiem ważącym 2,5 tony. Amerykanie są coraz bliżej uniezależnienia od Rosjan w kwestii zaopatrywania Stacji.

Elon Musk po nerwowym weekendzie będzie mógł spać spokojnie, jego firma rozkręca się pod względem regularnych startów bez nieprzyjemnych historii. Ale to na dobrą sprawę początek - niedawno pisaliśmy, że SpaceX czeka napięty grafik:

Od 2010 roku SpaceX z powodzeniem przeprowadziło 27 lotów rakiet Falcon 9 z łącznie zaplanowanych 29. Już niebawem, gdy zostaną ukończone ostatnie prace nad najnowszym kosmodromem, który będzie na północ od Cape Canaveral, w należącym do NASA Kennedy Space Center, w życie zostanie wprowadzone nowe tempo wykonywania lotów. Jest co nadrabiać, ponieważ od ostatniego nieszczęśliwego incydentu, na realizację oczekuje ponad 70 zaplanowanych misji o łącznej wartości ponad 10 miliardów USD.[źródło]

Spokojnie raczej nie będzie. Ale może być stabilnie i bez problemów. Oby - do napisania jest kolejny rozdział eksploracji kosmosu...

/\/>

Rakieta Falcon 9 miała wynieść w przestrzeń kosmiczną kapsułę Dragon z ładunkiem dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. To część kontraktu zawartego z NASA - istotnego dla firmy Muska z punktu widzenia prestiżu i przede wszystkim finansów. Najciekawsze jest to, że rakietę odpalono w kompleksie startowym 39A w Centrum Kosmicznym imienia JFK na Przylądku Canaveral. To w tym miejscu historię pisano programem Apollo, tutaj żywota dokonał program wahadłowców kosmicznych. W legendarnym miejscu znów dzieją się ciekawe rzeczy.

SpaceX wrócił do gry już jakiś czas temu - miesiąc temu pisałem, że firma może się pochwalić startem "bez przygód":

Weekend przyniósł doniesienia o udanym starcie rakiety firmy Elona Muska. Wystartowała z bazy Vandenberga w Kalifornii, ładunek stanowiło 10 satelitów firmy telekomunikacyjnej Iridium. Tym razem obyło się bez fajerwerków: pierwszy człon rakiety wylądował na barce o wdzięcznej nazwie Just Read The Instruction, drugi człon dostarczył na niższą orbitę Ziemi ładunek. Tym samym, wszystko poszło zgodnie z planem, pracownicy SpaceX mieli powód do zadowolenia. Podejrzewam, że Muskowi też ulżyło – ten start był naprawdę ważny.[źródło]

Przypomnę, że kilka miesięcy wcześniej, we wrześniu 2016 korporacja zaliczyła wpadkę, eksplodowała rakieta wraz z ładunkiem, kosmodrom został uszkodzony. Straty sięgnęły setek milionów dolarów, nadszarpnięte zostało zaufanie do firmy Elona Muska. Styczniowy start pozwolił je odbudować, ale potrzebne są kolejne misje, by biznes się kręcił. Dlatego wzrok ludzi (nie tylko z tej branży) był zwrócony w miniony weekend na poczynania SpaceX. Chodziło o sam fakt startu, ale też o cel misji oraz miejsce startu.

Rakieta Falcon 9 miała wynieść w przestrzeń kosmiczną kapsułę Dragon z ładunkiem dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. To część kontraktu zawartego z NASA - istotnego dla firmy Muska z punktu widzenia prestiżu i przede wszystkim finansów. Najciekawsze jest to, że rakietę odpalono w kompleksie startowym 39A w Centrum Kosmicznym imienia JFK na Przylądku Canaveral. To w tym miejscu historię pisano programem Apollo, tutaj żywota dokonał program wahadłowców kosmicznych. W legendarnym miejscu znów dzieją się ciekawe rzeczy.

Start pierwotnie zaplanowano na sobotę, ale na kilkanaście sekund przed odpaleniem podjęto decyzję o wstrzymaniu odliczania, podejrzewano awarię. Ostatecznie okazało się, że to nic poważnego, ale po wrześniu nie chciano ryzykować - stawka była zbyt duża. Start przesunięto na niedzielę, w nocy sprawdzono rakietę i pojawiło się zielone światło. Falcon 9 wystartował i po kilku minutach bezpiecznie wylądował, kolejny raz odzyskano ten człon, dzięki czemu oszczędza się miliony dolarów - głównie na tym polega rewolucja w dziedzinie lotów zainicjowana przez SpaceX. Dragon ruszył w stronę ISS z ładunkiem ważącym 2,5 tony. Amerykanie są coraz bliżej uniezależnienia od Rosjan w kwestii zaopatrywania Stacji.

Elon Musk po nerwowym weekendzie będzie mógł spać spokojnie, jego firma rozkręca się pod względem regularnych startów bez nieprzyjemnych historii. Ale to na dobrą sprawę początek - niedawno pisaliśmy, że SpaceX czeka napięty grafik:

Od 2010 roku SpaceX z powodzeniem przeprowadziło 27 lotów rakiet Falcon 9 z łącznie zaplanowanych 29. Już niebawem, gdy zostaną ukończone ostatnie prace nad najnowszym kosmodromem, który będzie na północ od Cape Canaveral, w należącym do NASA Kennedy Space Center, w życie zostanie wprowadzone nowe tempo wykonywania lotów. Jest co nadrabiać, ponieważ od ostatniego nieszczęśliwego incydentu, na realizację oczekuje ponad 70 zaplanowanych misji o łącznej wartości ponad 10 miliardów USD.[źródło]

Spokojnie raczej nie będzie. Ale może być stabilnie i bez problemów. Oby - do napisania jest kolejny rozdział eksploracji kosmosu...

/\/>

Start pierwotnie zaplanowano na sobotę, ale na kilkanaście sekund przed odpaleniem podjęto decyzję o wstrzymaniu odliczania, podejrzewano awarię. Ostatecznie okazało się, że to nic poważnego, ale po wrześniu nie chciano ryzykować - stawka była zbyt duża. Start przesunięto na niedzielę, w nocy sprawdzono rakietę i pojawiło się zielone światło. Falcon 9 wystartował i po kilku minutach bezpiecznie wylądował, kolejny raz odzyskano ten człon, dzięki czemu oszczędza się miliony dolarów - głównie na tym polega rewolucja w dziedzinie lotów zainicjowana przez SpaceX. Dragon ruszył w stronę ISS z ładunkiem ważącym 2,5 tony. Amerykanie są coraz bliżej uniezależnienia od Rosjan w kwestii zaopatrywania Stacji.

Elon Musk po nerwowym weekendzie będzie mógł spać spokojnie, jego firma rozkręca się pod względem regularnych startów bez nieprzyjemnych historii. Ale to na dobrą sprawę początek - niedawno pisaliśmy, że SpaceX czeka napięty grafik:

Od 2010 roku SpaceX z powodzeniem przeprowadziło 27 lotów rakiet Falcon 9 z łącznie zaplanowanych 29. Już niebawem, gdy zostaną ukończone ostatnie prace nad najnowszym kosmodromem, który będzie na północ od Cape Canaveral, w należącym do NASA Kennedy Space Center, w życie zostanie wprowadzone nowe tempo wykonywania lotów. Jest co nadrabiać, ponieważ od ostatniego nieszczęśliwego incydentu, na realizację oczekuje ponad 70 zaplanowanych misji o łącznej wartości ponad 10 miliardów USD.[źródło]

SpaceX wrócił do gry już jakiś czas temu - miesiąc temu pisałem, że firma może się pochwalić startem "bez przygód":

Weekend przyniósł doniesienia o udanym starcie rakiety firmy Elona Muska. Wystartowała z bazy Vandenberga w Kalifornii, ładunek stanowiło 10 satelitów firmy telekomunikacyjnej Iridium. Tym razem obyło się bez fajerwerków: pierwszy człon rakiety wylądował na barce o wdzięcznej nazwie Just Read The Instruction, drugi człon dostarczył na niższą orbitę Ziemi ładunek. Tym samym, wszystko poszło zgodnie z planem, pracownicy SpaceX mieli powód do zadowolenia. Podejrzewam, że Muskowi też ulżyło – ten start był naprawdę ważny.[źródło]

Przypomnę, że kilka miesięcy wcześniej, we wrześniu 2016 korporacja zaliczyła wpadkę, eksplodowała rakieta wraz z ładunkiem, kosmodrom został uszkodzony. Straty sięgnęły setek milionów dolarów, nadszarpnięte zostało zaufanie do firmy Elona Muska. Styczniowy start pozwolił je odbudować, ale potrzebne są kolejne misje, by biznes się kręcił. Dlatego wzrok ludzi (nie tylko z tej branży) był zwrócony w miniony weekend na poczynania SpaceX. Chodziło o sam fakt startu, ale też o cel misji oraz miejsce startu.

Rakieta Falcon 9 miała wynieść w przestrzeń kosmiczną kapsułę Dragon z ładunkiem dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. To część kontraktu zawartego z NASA - istotnego dla firmy Muska z punktu widzenia prestiżu i przede wszystkim finansów. Najciekawsze jest to, że rakietę odpalono w kompleksie startowym 39A w Centrum Kosmicznym imienia JFK na Przylądku Canaveral. To w tym miejscu historię pisano programem Apollo, tutaj żywota dokonał program wahadłowców kosmicznych. W legendarnym miejscu znów dzieją się ciekawe rzeczy.

Start pierwotnie zaplanowano na sobotę, ale na kilkanaście sekund przed odpaleniem podjęto decyzję o wstrzymaniu odliczania, podejrzewano awarię. Ostatecznie okazało się, że to nic poważnego, ale po wrześniu nie chciano ryzykować - stawka była zbyt duża. Start przesunięto na niedzielę, w nocy sprawdzono rakietę i pojawiło się zielone światło. Falcon 9 wystartował i po kilku minutach bezpiecznie wylądował, kolejny raz odzyskano ten człon, dzięki czemu oszczędza się miliony dolarów - głównie na tym polega rewolucja w dziedzinie lotów zainicjowana przez SpaceX. Dragon ruszył w stronę ISS z ładunkiem ważącym 2,5 tony. Amerykanie są coraz bliżej uniezależnienia od Rosjan w kwestii zaopatrywania Stacji.

Elon Musk po nerwowym weekendzie będzie mógł spać spokojnie, jego firma rozkręca się pod względem regularnych startów bez nieprzyjemnych historii. Ale to na dobrą sprawę początek - niedawno pisaliśmy, że SpaceX czeka napięty grafik:

Od 2010 roku SpaceX z powodzeniem przeprowadziło 27 lotów rakiet Falcon 9 z łącznie zaplanowanych 29. Już niebawem, gdy zostaną ukończone ostatnie prace nad najnowszym kosmodromem, który będzie na północ od Cape Canaveral, w należącym do NASA Kennedy Space Center, w życie zostanie wprowadzone nowe tempo wykonywania lotów. Jest co nadrabiać, ponieważ od ostatniego nieszczęśliwego incydentu, na realizację oczekuje ponad 70 zaplanowanych misji o łącznej wartości ponad 10 miliardów USD.[źródło]

Spokojnie raczej nie będzie. Ale może być stabilnie i bez problemów. Oby - do napisania jest kolejny rozdział eksploracji kosmosu...

/\/>

Spokojnie raczej nie będzie. Ale może być stabilnie i bez problemów. Oby - do napisania jest kolejny rozdział eksploracji kosmosu...

/\/>

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu