O głośnikach Sonos krążą legendy. Jedni chwalą, inni ganią. To podobno sprzęt idealny pod ekosystem Apple. Jak w praktyce wypada Sonos One SL?
Nigdy więcej Bluetooth. Kupiłem Sonos One SL dla AirPlay i nie żałuję ani złotówki
Słowem wstępu: dlaczego Sonos One SL?
Jako że przez ostatnie tygodnie właściwie nie wychodzę z mieszkania, nadszedł czas na drobne zmiany. Obyło się bez wizyty w marketach budowlanych, wiercenia dziur i malowania - ale porządki i przemeblowanie było. A wraz z nim - pożegnałem się z kilkoma gadżetami - jak starusieńkimi głośniczkami Creative połączonymi z adapterem Bluetooth. Tych kabli na małej powierzchni po prostu nie dało się uporządkować - no i zestaw zabierał dwa gniazdka. Pozbyłem się ich z zamiarem zakupu czegoś bardziej kompaktowego. Miał być któryś z przenośnych głośników Bluetooth -- niewielkich, ale satysfakcjonujących. Im dłużej przeglądałem oferty, tym dłużej nie mogłem się na nic sensownego zdecydować. Ale kiedy tylko zdałem sobie sprawę że mogę zrezygnować nie tylko z kabli, ale też Bluetooth -- drążyłem opcje dalej. Jako że korzystam przede wszystkim z urządzeń Apple -- AirPlay wydawał się naturalnym wyborem. Lista głośników obsługujących AP może i nie jest specjalnie krótka, ale ich ceny były zdecydowanie poza moim zasięgiem (wiecie, jak produkty Marantz, za które przyjdzie nam zapłacić ponad 2000 dolarów ;). Budżetową opcją okazały się głośniki Sonos -- i pierwszym wyborem był dostępny w sieci IKEA Symfonisk. Niestety -- szwedzka sieciówka jest zamknięta, za odbiór osobisty skompletowanego zamówienia musiałbym dopłacić 30 złotych -- a na kuriera (kosztującego o połowę mniej) czekać kilka tygodni. Ostatecznie więc zdecydowałem się na odrobinę droższy, ale też -- w mojej opinii -- ładniejszy głośnik Sonos One SL.
Sonos One SL: mały, ale wystarczający
Twórcy głośnika reklamują go kompaktowym rozmiarem -- i faktycznie, Sonos One SL jest malutki (161,45 × 119,7 × 119,7 mm), a przy tym na tyle uniwersalny i nieprzesadzony w swoim projekcie, że wpasuje się w każde wnętrze. Nienagannie będzie wyglądał na regale z książkami, na stoliku nocnym, na podwieszonej specjalnie dla niego półce czy na biurku. Przez to że jest odporny na wilgoć -- bez obaw można z niego korzystać w łazience czy zaparowanej kuchni. Zarówno tej domowej, jak i nieco bardziej profesjonalnej. Podłączamy go za pomocą jednego kabla i... to po prostu działa. Prawie -- bo zanim będziemy mogli cieszyć się dźwiękiem płynącym z Sonos One SL -- czeka nas jeszcze konfiguracja.
Sonos One SL: bez konta nie skonfigurujesz głośnika
Pierwsze wrażenie, gdy po wyjęciu urządzenia z niewielkiego pudełka było ono zapakowane w ochronną tkaninę było jak najbardziej pozytywne. Ale chwilę po podłączeniu urządzenia do prądu zaczął się zgrzyt: okazało się, że bez konta Sonos mogę zapomnieć o konfiguracji głośnika. Niby XXI-wiek i powinienem przywyknąć, ale niesmak pozostaje (marnym, ale jednak, pocieszeniem jest to, że po konfiguracji użytkownicy mogą po prostu zainstalować aplikację i będąc w tej samej sieci WiFi -- korzystać z niej bez zakładania konta). Sam proces konfiguracji jest jednak dziecinnie prosty -- choć "dostrajanie" głośnika przy ustawianiu TruePlay (dostosowywania do akustyki pomieszczenia) z boku może wyglądać dość... egzotycznie. Na szczęście po pierwszym zgrzycie (i to nie dosłownym) -- dalej było już tylko lepiej.
Sonos One SL: to po prostu działa
Moja niechęć do Bluetootha sięga zamierzchłych czasów -- i choć w ostatnich latach sprawy mają się znacznie lepiej, to wciąż daleko tej technologii do ideału. Czasem wystarczy złe ułożenie komputera na kolanach, by słuchawki zaczęły przerywać -- a że wspomniany wyżej adapter BT miał swoje lata, to było z nim zabawy co nie miara. Tutaj wystarczy jedno kliknięcie -- i jako że całość oparta jest na zupełnie innej technologii, działa bez problemu. Nie ważne czy przerzucam tam wszystkie dźwięki z urządzenia, czy łączę się za pośrednictwem Spotify Connect i przekierowuję na urządzenie wyłącznie muzykę z platformy streamingowej. Swoją drogą -- okazuje się, że druga z opcji jest przeze mnie wykorzystywana znacznie częściej -- z podłączania się pod głośnik całym urządzeniem korzystam sporadycznie. Dopiero zaczynam wnikać w świat tworzonych tam kolejek odtwarzania z kilku platform naprzemiennie i wygodnego dostępu do udostępnionej biblioteki lokalnej muzyki niezależnie od urządzenia, ale czuję, że szybko się polubimy. Do tego raptem kilka dni temu ruszyło Sonos Radio, które również wygląda niezwykle obiecująco.
W środowisku Apple wszystko działa jak złoto -- kto miał przyjemność korzystania z AirPlay czy to z głośnikami, czy z przerzucaniem obrazu na telewizory (i/lub przystawki) -- ten wie. A jak sprawy mają się w przypadku Windowsa i Androida? Też się da -- choć z tego co widzę, niezbędne jest do tego dodatkowe oprogramowanie i nie da się tego załatwić tak szybko, jak bym tego oczekiwał. W przypadku ekosystemu Apple -- to po prostu działa, bez żadnego kombinowania. I o to mi chodziło, gdy wybierałem głośnik właśnie od nich. Nie bez znaczenia dla wielu pozostaje brak opcji podłączenia głośnika jakimkolwiek kablem audio -- jedyne wejścia jakie znajdziemy w urządzeniu to port Ethernet i zasilanie.
Sonos One SL: brzmi dobrze, chociaż wiem, że za te pieniądze wielu oczekiwałoby wyższej jakości
Przed zakupem głośnika nie miałem okazji sprawdzić jak brzmi. Ze względu trwającą pandemię koronawirusa, wizyta w jakimkolwiek sklepie była poza zasięgiem, musiałem więc opierać się wyłącznie na opiniach znajomych, recenzjach i tym, co przeczytałem w sieci. Tak, wiedziałem że w tej cenie mogę znaleźć lepsze głośniki, ale jako że moje wymagania nie były z kosmosu -- postawiłem na wygodę z nadzieją, że się opłaci. I opłaciło się: Sonos One SL to niewielka, ważąca niespełna dwa kilogramy konstrukcja. Tamtejsze wzmacniacze, a także średnio i wysokotonowe głośniki składają się całość w pełni mnie satysfakcjonującą -- zwłaszcza przy odtwarzaniu muzyki popularnej i elektronicznej, której rozbrzmiewa z niego zdecydowanie najwięcej w moim przypadku. Przyzwyczajony do nieco większych konstrukcji -- tutejszy bas nie jest aż tak efektowny, ale w pełni wystarczający. To głośnik zaprojektowany z myślą o byciu możliwie jak najbardziej uniwersalnym -- i myślę, że wyszło mu to znakomicie. Przy popularnych gatunkach muzycznych trudno mu cokolwiek zarzucić, podcasty i inne audycje radiowe brzmią naprawdę fajnie. Dla mnie - bomba.
Dodatkowym atutem głośnika Sonos, nawet tego najtańszego w ofercie, jest to, że współgra on z całą resztą rodziny. Można później kolejno dokupować, łączyć, zestawiać -- czy rozstawiać urządzenia po różnych pomieszczeniach, kontrolując je z poziomu jednej, dedykowanej, aplikacji. Na tę chwilę jeden wydaje mi się w pełni wystarczający -- ale gdyby przyszedł czas zmian, czy chciałbym po prostu czegoś więcej, nie muszę martwić się koniecznością zmiany całego systemu.
Sonos One SL: nie wstyd go zostawić na widoku
Z pewnością nie jest to najładniejszy i najbardziej designerski głośnik jaki w życiu widziałem -- ale Sonos One SL wygląda tak, że nie wstyd go pozostawić na widoku, a niewielkie rozmiary to plus, który docenią wszyscy miłośnicy minimalizmu. Wykończenie -- jak i samo wykonanie -- nie pozostawia wiele do życzenia, a przyciski na górnej części obudowy są fajnym i wygodnym dodatkiem pozwalającym m.in. zarządzać głośnością odtwarzania czy zapauzowanie odtwarzania.
Sonos One SL: najtańszy w ofercie, bo zabrakło w nim asystenta głosowego. Bardzo mi z tego powodu wszystko jedno
Nie lubię asystentów głosowych. Nie rozumiem wyczekiwania na polską Siri, nie rozumiem rzekomej wygody płynącej z dostępu do Asystenta Google. Nie tęskno mi też do Alexy. Dlatego zdecydowałem się na głośnik Sonos One SL, który właśnie brakiem dostępu do asystenta głosowego różni się od Sonosa One:
Głośnik One SL nie ma wbudowanej funkcji sterowania głosowego, ponieważ nie jest wyposażony w mikrofony. Poza tą jedną różnicą oba głośniki są identyczne. Nadal możesz używać innych głośników Sonos, takich jak Beam i One, lub Amazon Echo i produktów Google Home do sterowania One SL za pomocą poleceń głosowych*.
* Zależnie od dostępności w danym regionie
-- czytamy na oficjalnej stronie pomocy. Dlatego jeżeli brak mikrofonów pozwolił mi zaoszczędzić kilkaset złotych -- dla mnie to sam plus. Dlatego gdy będziecie rozważać między tymi dwoma modelami, to wiedzcie czym faktycznie się różnią.
Sonos One SL: dla urządzeń Apple wybór doskonały, dla reszty? Niekoniecznie
Głównym powodem wyboru Sonosa One SL było idealne wsparcie dla urządzeń Apple ze względu na obsługę AirPlay. I faktycznie: dzięki dobremu WiFi nie miałem z urządzeniem najmniejszych problemów. Nie było przerw w nadawaniu, nie było zakłóceń, to po prostu działa -- i to po jednym kliknięciu, bez niespodzianek. I z tej perspektywy -- mimo że głośnik nie należy do najtańszych (chociaż zakupiłem go w promocji 200 złotych taniej -- w okazyjnej cenie dostępny był za niespełna 670 złotych) i najlepszych na rynku -- traktuję go jako wybór idealny. Dlaczego? Jestem w pełni usatysfakcjonowany tym, jak uniwersalny, mobilny i bezproblemowy jest w obsłudze. Doskonale zdaję sobie jednak sprawę z tego, że nie jest to sprzęt dla każdego -- sprawy komplikują się już poza "rezerwatem" Apple -- a brak opcji podłączeń doń urządzeń kablem też dla wielu będzie nie do zaakceptowania. Na tę chwilę jedynym pytaniem jakie mnie trapi, to kwestia wsparcia: przez ile lat korzystanie z urządzenia będzie bezproblemowe i wygodne równie mocno jak dziś? To jedna z pułapek technologicznych, ale na to już niestety nie mam żadnego wpływu. A odpowiedź prawdopodobnie nadejdzie z czasem.
Sonos One SL: plusy
- satysfakcjonująca jakość - zarówno dźwięku jak i wykonania;
- kompaktowość i mobilność;
- wsparcie dla AirPlay;
- działa bez Bluetooth.
Sonos One SL: minusy
- brak możliwości podłączenia urządzeń kablem i bluetooth;
- nie wszędzie równie wygodny, co w ekosystemie apple;
- stosunkowo wygórowana cena.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu