Recenzja

Nigdy więcej Bluetooth. Kupiłem Sonos One SL dla AirPlay i nie żałuję ani złotówki

Kamil Świtalski
Nigdy więcej Bluetooth. Kupiłem Sonos One SL dla AirPlay i nie żałuję ani złotówki
Reklama

O głośnikach Sonos krążą legendy. Jedni chwalą, inni ganią. To podobno sprzęt idealny pod ekosystem Apple. Jak w praktyce wypada Sonos One SL?

Słowem wstępu: dlaczego Sonos One SL?

Jako że przez ostatnie tygodnie właściwie nie wychodzę z mieszkania, nadszedł czas na drobne zmiany. Obyło się bez wizyty w marketach budowlanych, wiercenia dziur i malowania - ale porządki i przemeblowanie było. A wraz z nim - pożegnałem się z kilkoma gadżetami - jak starusieńkimi głośniczkami Creative połączonymi z adapterem Bluetooth. Tych kabli na małej powierzchni po prostu nie dało się uporządkować - no i zestaw zabierał dwa gniazdka. Pozbyłem się ich z zamiarem zakupu czegoś bardziej kompaktowego. Miał być któryś z przenośnych głośników Bluetooth -- niewielkich, ale satysfakcjonujących. Im dłużej przeglądałem oferty, tym dłużej nie mogłem się na nic sensownego zdecydować. Ale kiedy tylko zdałem sobie sprawę że mogę zrezygnować nie tylko z kabli, ale też Bluetooth -- drążyłem opcje dalej. Jako że korzystam przede wszystkim z urządzeń Apple -- AirPlay wydawał się naturalnym wyborem. Lista głośników obsługujących AP może i nie jest specjalnie krótka, ale ich ceny były zdecydowanie poza moim zasięgiem (wiecie, jak produkty Marantz, za które przyjdzie nam zapłacić ponad 2000 dolarów ;). Budżetową opcją okazały się głośniki Sonos -- i pierwszym wyborem był dostępny w sieci IKEA Symfonisk. Niestety -- szwedzka sieciówka jest zamknięta, za odbiór osobisty skompletowanego zamówienia musiałbym dopłacić 30 złotych -- a na kuriera (kosztującego o połowę mniej) czekać kilka tygodni. Ostatecznie więc zdecydowałem się na odrobinę droższy, ale też -- w mojej opinii -- ładniejszy głośnik Sonos One SL.

Reklama


Sonos One SL: mały, ale wystarczający

Twórcy głośnika reklamują go kompaktowym rozmiarem -- i faktycznie, Sonos One SL jest malutki (161,45 × 119,7 × 119,7 mm), a przy tym na tyle uniwersalny i nieprzesadzony w swoim projekcie, że wpasuje się w każde wnętrze. Nienagannie będzie wyglądał na regale z książkami, na stoliku nocnym, na podwieszonej specjalnie dla niego półce czy na biurku. Przez to że jest odporny na wilgoć -- bez obaw można z niego korzystać w łazience czy zaparowanej kuchni. Zarówno tej domowej, jak i nieco bardziej profesjonalnej. Podłączamy go za pomocą jednego kabla i... to po prostu działa. Prawie -- bo zanim będziemy mogli cieszyć się dźwiękiem płynącym z Sonos One SL -- czeka nas jeszcze konfiguracja.


Sonos One SL: bez konta nie skonfigurujesz głośnika

Pierwsze wrażenie, gdy po wyjęciu urządzenia z niewielkiego pudełka było ono zapakowane w ochronną tkaninę było jak najbardziej pozytywne. Ale chwilę po podłączeniu urządzenia do prądu zaczął się zgrzyt: okazało się, że bez konta Sonos mogę zapomnieć o konfiguracji głośnika. Niby XXI-wiek i powinienem przywyknąć, ale niesmak pozostaje (marnym, ale jednak, pocieszeniem jest to, że po konfiguracji użytkownicy mogą po prostu zainstalować aplikację i będąc w tej samej sieci WiFi -- korzystać z niej bez zakładania konta). Sam proces konfiguracji jest jednak dziecinnie prosty -- choć "dostrajanie" głośnika przy ustawianiu TruePlay (dostosowywania do akustyki pomieszczenia) z boku może wyglądać dość... egzotycznie. Na szczęście po pierwszym zgrzycie (i to nie dosłownym) -- dalej było już tylko lepiej.


Sonos One SL: to po prostu działa

Moja niechęć do Bluetootha sięga zamierzchłych czasów -- i choć w ostatnich latach sprawy mają się znacznie lepiej, to wciąż daleko tej technologii do ideału. Czasem wystarczy złe ułożenie komputera na kolanach, by słuchawki zaczęły przerywać -- a że wspomniany wyżej adapter BT miał swoje lata, to było z nim zabawy co nie miara. Tutaj wystarczy jedno kliknięcie -- i jako że całość oparta jest na zupełnie innej technologii, działa bez problemu. Nie ważne czy przerzucam tam wszystkie dźwięki z urządzenia, czy łączę się za pośrednictwem Spotify Connect i przekierowuję na urządzenie wyłącznie muzykę z platformy streamingowej. Swoją drogą -- okazuje się, że druga z opcji jest przeze mnie wykorzystywana znacznie częściej -- z podłączania się pod głośnik całym urządzeniem korzystam sporadycznie. Dopiero zaczynam wnikać w świat tworzonych tam kolejek odtwarzania z kilku platform naprzemiennie i wygodnego dostępu do udostępnionej biblioteki lokalnej muzyki niezależnie od urządzenia, ale czuję, że szybko się polubimy. Do tego raptem kilka dni temu ruszyło Sonos Radio, które również wygląda niezwykle obiecująco.


Reklama



Reklama

W środowisku Apple wszystko działa jak złoto -- kto miał przyjemność korzystania z AirPlay czy to z głośnikami, czy z przerzucaniem obrazu na telewizory (i/lub przystawki) -- ten wie. A jak sprawy mają się w przypadku Windowsa i Androida? Też się da -- choć z tego co widzę, niezbędne jest do tego dodatkowe oprogramowanie i nie da się tego załatwić tak szybko, jak bym tego oczekiwał. W przypadku ekosystemu Apple -- to po prostu działa, bez żadnego kombinowania. I o to mi chodziło, gdy wybierałem głośnik właśnie od nich. Nie bez znaczenia dla wielu pozostaje brak opcji podłączenia głośnika jakimkolwiek kablem audio -- jedyne wejścia jakie znajdziemy w urządzeniu to port Ethernet i zasilanie.

Sonos One SL: brzmi dobrze, chociaż wiem, że za te pieniądze wielu oczekiwałoby wyższej jakości

Przed zakupem głośnika nie miałem okazji sprawdzić jak brzmi. Ze względu trwającą pandemię koronawirusa, wizyta w jakimkolwiek sklepie była poza zasięgiem, musiałem więc opierać się wyłącznie na opiniach znajomych, recenzjach i tym, co przeczytałem w sieci. Tak, wiedziałem że w tej cenie mogę znaleźć lepsze głośniki, ale jako że moje wymagania nie były z kosmosu -- postawiłem na wygodę z nadzieją, że się opłaci. I opłaciło się: Sonos One SL to niewielka, ważąca niespełna dwa kilogramy konstrukcja. Tamtejsze wzmacniacze, a także średnio i wysokotonowe głośniki składają się całość w pełni mnie satysfakcjonującą -- zwłaszcza przy odtwarzaniu muzyki popularnej i elektronicznej, której rozbrzmiewa z niego zdecydowanie najwięcej w moim przypadku. Przyzwyczajony do nieco większych konstrukcji -- tutejszy bas nie jest aż tak efektowny, ale w pełni wystarczający. To głośnik zaprojektowany z myślą o byciu możliwie jak najbardziej uniwersalnym -- i myślę, że wyszło mu to znakomicie. Przy popularnych gatunkach muzycznych trudno mu cokolwiek zarzucić, podcasty i inne audycje radiowe brzmią naprawdę fajnie. Dla mnie - bomba.


Dodatkowym atutem głośnika Sonos, nawet tego najtańszego w ofercie, jest to, że współgra on z całą resztą rodziny. Można później kolejno dokupować, łączyć, zestawiać -- czy rozstawiać urządzenia po różnych pomieszczeniach, kontrolując je z poziomu jednej, dedykowanej, aplikacji. Na tę chwilę jeden wydaje mi się w pełni wystarczający -- ale gdyby przyszedł czas zmian, czy chciałbym po prostu czegoś więcej, nie muszę martwić się koniecznością zmiany całego systemu.

Sonos One SL: nie wstyd go zostawić na widoku

Z pewnością nie jest to najładniejszy i najbardziej designerski głośnik jaki w życiu widziałem -- ale Sonos One SL wygląda tak, że nie wstyd go pozostawić na widoku, a niewielkie rozmiary to plus, który docenią wszyscy miłośnicy minimalizmu. Wykończenie -- jak i samo wykonanie -- nie pozostawia wiele do życzenia, a przyciski na górnej części obudowy są fajnym i wygodnym dodatkiem pozwalającym m.in. zarządzać głośnością odtwarzania czy zapauzowanie odtwarzania.

Reklama


Sonos One SL: najtańszy w ofercie, bo zabrakło w nim asystenta głosowego. Bardzo mi z tego powodu wszystko jedno

Nie lubię asystentów głosowych. Nie rozumiem wyczekiwania na polską Siri, nie rozumiem rzekomej wygody płynącej z dostępu do Asystenta Google. Nie tęskno mi też do Alexy. Dlatego zdecydowałem się na głośnik Sonos One SL, który właśnie brakiem dostępu do asystenta głosowego różni się od Sonosa One:

Głośnik One SL nie ma wbudowanej funkcji sterowania głosowego, ponieważ nie jest wyposażony w mikrofony. Poza tą jedną różnicą oba głośniki są identyczne. Nadal możesz używać innych głośników Sonos, takich jak Beam i One, lub Amazon Echo i produktów Google Home do sterowania One SL za pomocą poleceń głosowych*.

* Zależnie od dostępności w danym regionie

-- czytamy na oficjalnej stronie pomocy. Dlatego jeżeli brak mikrofonów pozwolił mi zaoszczędzić kilkaset złotych -- dla mnie to sam plus. Dlatego gdy będziecie rozważać między tymi dwoma modelami, to wiedzcie czym faktycznie się różnią.


Sonos One SL: dla urządzeń Apple wybór doskonały, dla reszty? Niekoniecznie

Głównym powodem wyboru Sonosa One SL było idealne wsparcie dla urządzeń Apple ze względu na obsługę AirPlay. I faktycznie: dzięki dobremu WiFi nie miałem z urządzeniem najmniejszych problemów. Nie było przerw w nadawaniu, nie było zakłóceń, to po prostu działa -- i to po jednym kliknięciu, bez niespodzianek. I z tej perspektywy -- mimo że głośnik nie należy do najtańszych (chociaż zakupiłem go w promocji 200 złotych taniej -- w okazyjnej cenie dostępny był za niespełna 670 złotych) i najlepszych na rynku -- traktuję go jako wybór idealny. Dlaczego? Jestem w pełni usatysfakcjonowany tym, jak uniwersalny, mobilny i bezproblemowy jest w obsłudze. Doskonale zdaję sobie jednak sprawę z tego, że nie jest to sprzęt dla każdego -- sprawy komplikują się już poza "rezerwatem" Apple -- a brak opcji podłączeń doń urządzeń kablem też dla wielu będzie nie do zaakceptowania. Na tę chwilę jedynym pytaniem jakie mnie trapi, to kwestia wsparcia: przez ile lat korzystanie z urządzenia będzie bezproblemowe i wygodne równie mocno jak dziś? To jedna z pułapek technologicznych, ale na to już niestety nie mam żadnego wpływu. A odpowiedź prawdopodobnie nadejdzie z czasem.

Sonos One SL: plusy

  • satysfakcjonująca jakość - zarówno dźwięku jak i wykonania;
  • kompaktowość i mobilność;
  • wsparcie dla AirPlay;
  • działa bez Bluetooth.

Sonos One SL: minusy

  • brak możliwości podłączenia urządzeń kablem i bluetooth;
  • nie wszędzie równie wygodny, co w ekosystemie apple;
  • stosunkowo wygórowana cena.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama