Felietony

Sondaże internetowe – czy warto im ufać?

Tomasz Szwast
Sondaże internetowe – czy warto im ufać?
1

Sondaże internetowe mnożą się na potęgę, głównie za sprawą trwającego roku wyborczego. Ich wyniki nierzadko bywają zaskakujące, żeby nie powiedzieć, że wręcz mylące. Czy zatem warto im ufać. Jaką wartość mają sondaże, w których oddać głos może dosłownie każdy? Zastanówmy się.

Przyznam szczerze, że jako użytkownik internetu naprawdę nie lubię miesięcy przed wyborami. To czas, gdy w sieci trwa intensywna kampania wyborcza. Co gorsze, startuje dużo wcześniej, niż ta właściwa, przewidziana wyborczym kalendarzem. A skoro wybory, to również sondaże. Te mogą być prowadzone w różny sposób. Do najpopularniejszych form należy ankieta telefoniczna czy chociażby sonda uliczna. Jest również ankieta internetowa przeprowadzana na określonej grupie respondentów. Na potrzebę niniejszego materiału wszystkie te formy odłóżmy jednak na bok. Skupmy się na tym, czym są typowe sondaże internetowe. Mam tu na myśli te organizowane czy to w mediach społecznościowych, czy na portalach.

Sondaże te mają tę unikalną cechę, która sprawia, że ich wyniki często mocno różnią się od tego, co przynosi rzeczywistość. A skoro tak, czy w ogóle warto im ufać, brać w nich udział i poświęcać na nie czas? Wątpliwości mogą być poważne, wszak tego typu sondaże niejednokrotnie wcale nie mają za zadanie być merytorycznymi. Niejednokrotnie zdarza się, że powstają po to, by dowieść że określony pogląd ma poparcie w danej grupie społecznej. Da się je rozróżnić po tendencyjnej formie stawianych pytań. Mogą być też takie, których zadaniem jest zwiększenie poparcia dla danej opcji politycznej. Wnioski wydają się oczywiste: z sondażami trzeba uważać.

Sondaże internetowe: dlaczego nie warto im wierzyć?

Co odróżnia sondaże internetowe od tych prowadzonych przez wyspecjalizowane firmy zajmujące się tego typu badaniami? Przede wszystkim dobór respondentów. Jeśli dana sondażownia publikuje wyniki przeprowadzonego badania, zwykle są one opatrzone stosownym komentarzem. Znajdziemy w nim m.in. informację o tym, że badanie zostało przeprowadzone na tzw. grupie reprezentatywnej. W teorii w jej składzie mają znaleźć się osoby różniące się od siebie na tyle, by ilustrować przekrój naszego społeczeństwa. Z tego też względu sondaże te charakteryzują się określonym błędem statystycznym.

Co w przypadku typowych sondaży internetowych, w których udział może wziąć praktycznie każdy? Cóż, tutaj o jakiejkolwiek grupie reprezentatywnej nie może być mowy. Głosuje kto tylko chce, dlatego z góry wiadomo, że na wynik należy patrzeć przez palce. Co istotne niezależnie od tego, czy sondaż przeprowadza dany polityk czy partia polityczna w swoich socjal mediach, czy robią to popularne media. Cóż, jak powszechnie wiadomo poszczególne media starają się dotrzeć do zupełnie innego grona odbiorców. Takie samo pytanie zadane na stronie TVP Info zbierze zupełnie inne odpowiedzi niż gdyby opublikował je serwis TVN24. To oczywiste.

Gdzie widać to najdobitniej? W sondażach popularności poszczególnych partii politycznych. Nie można zatem kształtować swoich poglądów na podstawie sondaży silnie nacechowanych poglądami politycznymi respondentów. Każdy powinien mieć swoje zdanie na najistotniejsze pytania i nie kierować się jakimikolwiek badaniami czy ankietami.

Media społecznościowe to nie jest dobre miejsce na sondaże internetowe

Dlaczego uważam, że sondaże internetowe przeprowadzane w mediach społecznościowych nie są wiarygodne? Przede wszystkim dlatego, że doskonale znam specyfikę tego typu serwisów. Bardzo często zdarza się, że dany post zyskuje popularność wśród określonej grupy użytkowników. Tutaj znów płynnie przechodzimy do tematu reprezentatywnej próby badawczej. Algorytm platformy może uznać, że pewnej grupie należy daną ankietę zaprezentować, podczas gdy inna w ogóle jej nie zobaczy. Samo to skutecznie wypacza wyniki sondaży internetowych.

Co jeszcze negatywnie wpływa na ich wiarygodność? Również struktura użytkowników mediów społecznościowych. Nie możemy zapominać o tym, że nie wszyscy użytkownicy social mediów są... ludźmi. Z kontami prowadzonymi przez boty spotykamy się znacznie częściej, niż mogłoby się to wydawać na pierwszy rzut oka. Cóż, boty również mogą głosować w sondażach, o ile zostaną w tym celu odpowiednio zaprogramowane. Wtedy wystarczy tylko wydać odpowiednie instrukcje i sondaż wygląda tak, jak ktoś korzystający z botów sobie tego zażyczył.

Jeśli zatem przeglądając Facebooka czy Twittera natkniemy się na sondaż, którego wynik znacząco odbiegają od tego, czego moglibyśmy się spodziewać, lepiej nie brać go pod uwagę.

Sondaże internetowe jako narzędzie dezinformacji

Czy sondaże internetowe mogą służyć do tego, by świadomie wprowadzać w błąd i kształtować poglądy społeczeństwa? Jak najbardziej tak. Działa to dokładnie na tej samej zasadzie, co w przypadku komentarzy publikowanych pod danym materiałem. Cóż, doskonale wiadomo, że duża część wyborców decyduje się ślepo zaufać opcji, która w danym momencie cieszy się największą popularnością. A jak zdobyć popularność w internecie? Chociażby dzięki temu, jak dana partia prezentuje się w sondażach internetowych.

Co ciekawe, nie zawsze wyniki sondaży internetowych są efektem manipulacji. Często zdarza się scenariusz opisany wyżej, w którym dana ankieta trafia przede wszystkim do jednego grona odbiorców. Przykładem mogą tu być wybory parlamentarne przeprowadzone w 2011 roku. Dla przypomnienia wygrała wówczas Platforma Obywatelska, a drugie miejsce zajęło Prawo i Sprawiedliwość. Jak wówczas wyglądały sondaże internetowe w mediach społecznościowych? W jednej z najpopularniejszych ankiet przeprowadzonych na Facebooku o zwycięstwo bił się Ruch Palikota z Kongresem Nowej Prawicy (ówczesna partia Janusza Korwin-Mikkego). Obydwie opcje zebrały łącznie przeszło 80% głosów. W rzeczywistości tylko frakcja dowodzona przez Janusza Palikota znalazła się w sejmie.

Cóż, takie sondaże, choć pozbawione wiarygodności, jak najbardziej mogą stać się narzędziem politycznej walki. Tym, że ich nierzetelność sprawia, że stanowią formę dezinformacji, raczej mało kto się przejmuje.

Kozak w necie, a jak w świecie?

O tym, że sondaże internetowe wcale nie oddają rzeczywistości przekonaliśmy się przy okazji ostatnich dużych wyborów, jakie odbyły się w Polsce. Były to wybory na urząd Prezydenta Miasta Rzeszowa, opróżniony w wyniku rezygnacji Tadeusza Ferenca. Oto jak prezentowały się wyniki sondażu internetowego zorganizowanego przez największy lokalny portal internetowy na Podkarpaciu, czyli nowiny24.pl:

  1. Grzegorz Braun – 45,75%,
  2. Konrad Fijołek – 23,83%,
  3. Ewa Leniart – 13,16%
  4. Marcin Warchoł – 11,51%

Jakie wyniki uzyskano po przeliczeniu głosów wyborców? Oto one:

  1. Konrad Fijołek – 56,51%
  2. Ewa Leniart – 23,62%
  3. Marcin Warchoł – 10,72%
  4. Grzegorz Braun – 9,15%.

Ten przykład to praktyczny dowód na to, że nawet wielka popularność i sympatia w internecie, wyrażona również przez sondaże internetowe, wcale nie musi przekładać się na rzeczywistość.

Jak traktować sondaże?

Przyglądając się temu, jakie wyniki prezentują sondaże internetowe, można dojść do wniosku, że ciężko mówić o ich rzetelności. Dzieje się tak dlatego, że właściwie nikt nie ma wpływu na to, kto bierze w nich udział i ile głosów odda. Pamiętajmy o tym, że poszczególne opcje polityczne coraz mocniej dbają o to, jak postrzegane są w internecie. Nadmierne wręcz zaangażowanie sympatyków? Jak najbardziej. W końcu nikt tego nie sprawdza, czy dana osoba prowadzi jedno konto, czy kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt. A może wystarczy napisać skrypt, który odda głosy w niezabezpieczonej przed tego typu działaniami ankiecie. W walce o wyborców wszystkie chwyty są dozwolone.

Recepta? Tylko jedna. Niezależnie od tego, co widzimy w internecie, musimy kierować się własnymi przekonaniami. Zwłaszcza w przypadku politycznych wyborów dobrze jest sprawdzić wszystkie dostępne opcje i samemu zdecydować, którą wybrać. Owszem, to czasochłonne, jednak tylko i wyłącznie wtedy będziemy pewni, że oddaliśmy głos zgodny z własnymi przekonaniami. Internet czy inne media to tylko głos doradczy. Decyzja należy do nas.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu