Dzisiejszą sytuację na rynku procesorów ciężko nazwać stabilną. Niezagrożona przez ostatnią dekadę pozycja Intela gwałtownie słabnie, AMD podgryza go z każdej strony, a gdzieś za plecami czai się też architektura ARM, które rękami Apple już zadała dotychczasowemu hegemonowi bolesny cios. W tle rozgrywa się dramat Chin próbujących, na razie bezskutecznie, uniezależnić się od zachodu przy produkcji wydajnych procesorów. Na ten cały galimatias spadła właśnie wiadomość, że japoński SoftBank chce sprzedać ARM Holdings.
Lider, który nic nie produkuje
ARM Holdings to nietypowy gracz tego rynku, pomimo że jego architektura święci tryumfy od czasu eksplozji rynku smartfonowego, sam nie produkuje żadnych procesorów. Jego działalność to ciągły rozwój własnej architektury procesorów typu RISC, zestawów instrukcji oraz projektów kolejnych generacji rdzeni, które w różnych zestawach są licencjonowane firmom trzecim, takim jak Qualcomm, Apple, Samsung czy Huawei. Produktem ARM jest więc strategicznie ważna własność intelektualna.
Kto może kupić i co może z tego wyniknąć
O ile zakup ARM przez japoński fundusz inwestycyjny, w znacznie spokojniejszym wtedy otoczeniu rynkowym nie budził wielkich emocji, o tyle dziś jest zupełnie inaczej. Rynek gwałtownie się zmienia, większość firm liczy się z tym, że mogą nadejść znacznie gorsze czasu i każdy szuka dróg do uzyskania przewag, nazwijmy to strukturalnych. To stoi za przejściem na własne procesory przez Apple, to stoi za próbami Microsoftu z procesorami AMD i ARM.
W związku z tym ARM i jego patenty będą łakomym kąskiem zarówno dla producentów półprzewodników, takich jak TSMC, producentów procesorów typu Qualcomm, Samsung czy Huawei, czy wreszcie wspomnianego już współzałożyciela i wieloletniego udziałowca ARM, czyli Apple. Ta ostatnia firma wymieniana jest na pierwszym miejscu wśród potencjalnych kupców, ponieważ ARM stał się strategicznym elementem wieloletniego planu rozwoju wszystkich jego produktów.
Zakup brytyjskiej firmy dałby jej dodatkowo, tak bardzo lubianą w Cupertino, całkowitą kontrolę nad produktem, a połączenie działów badawczo-rozwojowych obu firm mogłoby przynieść jeszcze bardziej dynamiczny rozwój całej architektury.
Czy Apple sprzedałoby licencje na własne pomysły?
Pytanie tylko, czy Apple zachowałoby wtedy model licencjonowania nowych technologii, czy też zamknąłby ją we własnym rezerwacie? Tego nikt nie wie, ale takich ruch byłby bardzo w ich stylu i postawiłby jednocześnie całą smartfonową konkurencję w bardzo trudnym położeniu. Oczywiście nikt nie odebrałby firmom prawa do budowy procesorów opartych o już zakupione licencje, ale kolejne generacje przestałyby być dla nich dostępne. To mogłoby wymusić poszukiwania alternatyw w stylu RISC-V, ale jednocześnie oznaczałoby wieloletnią rewolucję dla bardzo wielu podmiotów.
Oczywiście przed tego typu scenariuszem mogłyby ochronić rynek postępowania antymonopolowe, ale zagrożenie tego typu na pewno istnieje, a postępowania tego typu potrafią trwać latami. Wydaje się, że inaczej byłoby, gdyby chęć kupna wyraziły firmy żyjące ze sprzedaży własnych technologii innym. Tak TSMC, Samsung, zapewne nie zmieniłyby nic w aktualnym modelu biznesowym i po prostu wykorzystały licencje do poszerzenia własnego asortymentu.
Konkurentem może być... geopolityka
Wydaje się jednak, że kimś, kto może stanąć do walki o tę firmę i to „na noże”, może być któraś z chińskich, bądź kontrolowanych przez chiński kapitał firm. Produkcja procesorów to pięta achillesowa głównego producenta elektroniki na świecie i taki zasób własności intelektualnej byłby skarbem i niezwykle silną kartą przetargową przeciw sankcjom nakładanym przez amerykańską administrację.
Oczywiście Amerykanie zapewne próbowaliby ze swojej strony blokować taki ruch, ale czym by się to w dzisiejszych czasach skończyło, trudno przewidzieć. Tak czy inaczej warto tę sprawę obserwować, wynik tej transakcji może spowodować więcej zmian na tym rynku, niż się to z czysto inwestycyjnego punktu widzenia wydaje. Patrząc pod kątem konkurencyjności tego rynku, najlepiej by było gdyby kupił to jakiś neutralny fundusz inwestycyjny, ale jakoś nie chce mi się w taki scenariusz wierzyć.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu