Biznes skazany na sukces czy wydmuszka? To pytanie od kilku kwartałów towarzyszy Snapchatowi, teraz jest bardzo często powtarzane, ponieważ firma stojąca za popularną aplikacją społecznościową trafiła na giełdę. I zaczęła z wysokiego C, akcje cieszyły się sporym popytem, na debiucie notowano mocne wzrosty. Niektórzy już zdołali solidnie zarobić, inni dopiero liczą na zyski z inwestycji. Ciekawe czy się ich doczekają? Snap może powtórzyć sukces Facebooka, ale równie dobrze może kroczyć ścieżką rozwoju Twittera...
Mocny giełdowy debiut Snapchata - kapitalizacja wynosi grubo ponad sto mld złotych
Snap od kilu miesięcy skupiał na sobie uwagę mediów, analityków, inwestorów, wszelkiej maści komentatorów. Trudno się temu dziwić - to jeden z największych jednorożców, czyli firm wycenianych na minimum miliard dolarów (wczoraj pisałem o inicjatywie, która ma pomóc stworzyć przynajmniej jednego jednorożca w Polsce - mowa o Witelo). Debiut giełdowy korporacji Snap jest ważny nie tylko dla tej firmy, ale dla całej branży: ma pokazać, jaka jest atmosfera i sytuacja na rynku, czy warto szykować IPO. Jedno z największych wejść na giełdę w ostatnich latach musiało intrygować.
Cena jednej akcji w IPO miała wynieść od 14 do 16 dolarów, ostatecznie Snap wycenił je na 17 dolarów. Sprzedaż 200 mln akcji po tej cenie oznacza pozyskanie 3,4 mld dolarów, z czego sama firma otrzyma około 2,3 mld dolarów. Przy takiej wycenie wartość firmy sięgała pułapu 20 mld dolarów. Dużo, ale szybko miało się okazać, że rynek podchodzi do tego znacznie bardziej optymistycznie: debiut przyniósł mocny wzrost wartości papierów wartościowych, akcje drożały o ponad 40%. Kapitalizacja skoczyła do 33 mld dolarów. Podmioty, które brały udział w IPO, zarobiły.
Czy te wartości są uzasadnione? Zdania są bardzo podzielone. Z pewnością nie mamy do czynienia z wyceną opartą o dobre wyniki korporacji Snap. W ubiegłym roku jej przychody wyniosły około 400 mln dolarów, straty przekroczyły próg pół miliarda dolarów. W tym roku przychód ma się zbliżyć do miliarda dolarów, ale nadal nie tłumaczy to kapitalizacji na poziomie ponad 30 mld dolarów. Nie wiadomo przy tym, kiedy firma zacznie zarabiać. O ile w ogóle zacznie.
W dyskusjach na ten temat podawany jest przykład Facebooka. I to przez obie strony sporu. Bo z jednej strony firma prezentuje dzisiaj świetne wyniki, a jej kapitalizacja nie jest aż tak napompowana. Biznes ciągle rośnie, firma Zuckerberga inwestuje i rozszerza imperium. Przy tym gigancie Snap to pisklak, więc te trzydzieści kilka miliardów to gruba przesada. Ale przypomnijmy sobie, co pisano i mówiono przy okazji IPO Facebooka - pojawiały się tylko zachwyty? Nie, masa komentatorów stwierdziła, że to szaleństwo. Sam nie wierzyłem, że to może się udać. Dlaczego Snap nie miałby powtórzyć tego sukcesu?
W odpowiedzi można przywołać kolejnego giganta z social media, firmę Twitter. On w giełdowym debiucie popłynął na fali wywołanej przez Facebooka. Ale potem było już gorzej. Biznes nadal nie zarabia, nie rozwija się, kolejne projekty kończą marnie. I trudno stwierdzić, jak to zmienić. Snap może nakręcać inwestorów przez jakiś czas, lecz nie będzie wielkim zaskoczeniem, gdy w pewnym momencie coś się zatnie i mniej świadomi akcjonariusze zostaną z papierami wartościowymi szybko tracącymi na wartości.
Snap ma dzisiaj około 160 mln użytkowników. To w zdecydowanej większości ludzie młodzi, którymi zainteresowani są reklamodawcy. Poświęcają aplikacji sporo czasu, co ma znaczenie. Nie jest też tajemnicą, że rynek reklamy mobilnej będzie dynamicznie rósł - świetnie wyczuł to Facebook, dla którego mobile jest głównym źródłem zysków, straty nadrabia Google. Czy Snap będzie trzecim dużym graczem na rynku? Aby tak się stało, musi dynamicznie rosnąć. A z tym podobno jest już problem. Starszych internautów będzie mu trudno pozyskać, młodsi mogą niebawem znaleźć dla siebie coś nowego. Przecież ta aplikacja powstała na początku dekady, ma już swoje lata - w tym biznesie wszytko dzieje się dość szybko, zmiany są dynamiczne. Facebook w krótkim czasie zdobył miliard użytkowników, teraz jest na dobrej drodze po drugi miliard, bo okazał się serwisem uniwersalnym. Wydaje się mało prawdopodobne, by Snap powtórzył ten sukces. Zwłaszcza, że korporacja Zuckerberga coraz mocniej naciska na ten biznes.
Sporo zależy m.in. od tego, jaki pomysł ma na siebie Snap i jak będzie się rozwijał. Pozyskali spore pieniądze, które mogą być przeznaczone na inwestycje. Pewnie zwiększy się zatrudnienie, przyjdzie czas na przejęcia. O jednym z nich pisałem pod koniec ubiegłego roku, Amerykanie mieli wydać od 30 do 40 mln dolarów na Cimagine Media - dzięki takim transakcjom, korporacja ma szansę podkręcać wyniki finansowe. Intrygującym projektem są też okulary Spectacles, po które swego czasu ustawiały się kolejki. Pytanie, czy był to jednorazowy strzał czy też dowód na to, że decydenci Snapa mają nosa? Zdecydowanie jest co obserwować.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu