Preferencje Polaków zaczynają się zmieniać. Dość powoli, ale jednak idziemy w nowym kierunku.
Pamiętacie treść swojego ostatniego SMS-a? Jeśli wysyłacie je dość często, to pewnie tak. Wiele osób zaczyna jednak odchodzić od tej formy komunikacji. Większość z nas ma na telefonie Messengera lub WhatsAppa. Niektórzy korzystają z rozmów na Instagramie czy Twitterze, inni nie wyobrażają sobie życie bez Telegrama. To wszystko jednak zewnetrzne aplikacje, które często musimy dopiero zainstalować na naszych sprzętach, aby w ogóle móc z nich korzystać. Aplikacja do wysyłania SMS-ów na każdym telefonie jest od samego początku i właściwie niczego poza zasięgiem od nas nie wymaga. SMS-a możemy napisać do każdego, kto ma komórkę. Nieważne, jak stary ma sprzęt - odbierze go. Nic dziwnego, że ta forma kontaktu nadal jest tak ważna. Okazuje się jednak, że zaczęła tracić na wartości.
SMS to potęga. A Messenngera i inne można czasami wsadzić sobie w buty
Według raportu UKE (Urząd Komunikacji Elektronicznej) i GUS-u (Główny Urząd Statystyczny) wysyłamy mniej wiadomości niż kiedyś. W zeszłym roku zaliczyliśmy pierwszy poważny spadek liczby wysłanych SMS-ów. Nie zdziwię się, jeśli tendencja utrzyma się również przez rok 2019. Z czego to wynika? Z pewnością wiele wspólnego mają z tym wspomniane komunikatory. Nie każdy oczywiście je ma, ale jednak korzysta z nich coraz to więcej osób. Sama dużo częściej używam Messengera do kontaktu z bliskimi niż jakiejkolwiek innej aplikacji. SMS-uję dosłownie z dwiema osobami (nie licząc komunikatów np. z banku, które przychodzą w ten sposób). Trudno powiedzieć, z czego konkretnie to wynika.
Rok z alertami SMS z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Jak reagują na nie Polacy?
Mieszkam blisko centrum Wrocławia, czyli sporego miasta. Nie miewam tu problemów z zasięgiem czy dostępem do internetu. W abonamencie mam nielimitowane SMS-y i spory pakiet internetu, więc nie muszę się wykosztowywać dodatkowo, jakkolwiek miałabym ochotę się z kimś kontaktować. SMS-owanie wygląda jednak inaczej niż pisanie na Messengerze. To przez apkę Facebooka przesyłam częściej memy czy filmiki. To na niej zdarza mi się wysyłać sporo krótkich wiadomości z rzędu w zamian skompresowania myśli w jednej, długiej wiadomości. Na Messengerze widzę, czy moja wiadomość została odczytana, widzę też (zazwyczaj), czy osoba, do której piszę, jest dostępna.
Pamiętam jeszcze czasy, gdy SMS-y cokolwiek kosztowały i miały mocno ograniczoną liczbę znaków. Może to przez te stare przyzwyczajenia traktuje je "poważniej"? Internet wkrada się w nasze życia coraz mocniej. Jesteśmy wciąż podpięci do sieci, a konkretne aplikacje starają się oferować nam wszystko naraz abyśmy korzystali wyłącznie z nich. Jest to proste i wygodne, a przyzwyczajenie robi swoje. Niektórzy nie korzystają z Facebooka, a jednak zostają przy Messengerze. Jest mnóstwo kuszących rzeczy w tej i jej podobnych apkach, że stają się naszym głównym komunikatorem. Na Messengerze prawdopodobnie macie też więcej kontaktów niż w numerów wklepanych w pamięć telefonu. A kiedy potrzebujecie się z kimś skontaktować, łatwiej go przecież znaleźć przez Internet niż latać po znajomych w poszukiwaniu jego numeru, prawda? Książki telefoniczne od wielu lat już nie są pomocne w tej kwestii. No i te dziury w pamięci! Telefony przyzwyczaiły nas, że nie musimy pamiętać żadnego numeru, bo wszystkie znajdziemy tam. Teraz wystarczy, że zapamiętamy czyjeś nazwisko czy pseudonim. Na (nie)szczęście nie przewiduje jednak bolesnej śmierci SMS-ów w najbliższych latach. A może okaże się, że SMS-y są nieśmiertelne?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu