Nauka

Nie uwierzysz, jak dużo śmieci lata nad naszymi głowami. Tysiące ton odpadów!

Jakub Szczęsny
Nie uwierzysz, jak dużo śmieci lata nad naszymi głowami. Tysiące ton odpadów!
Reklama

Niedawno pisaliśmy o awarii satelity komunikacyjnego Intelsat 33e, co miało poważne konsekwencje dla wielu użytkowników na całym świecie. Satelita, znajdujący się na orbicie geostacjonarnej, rozpadł się na co najmniej 20 fragmentów. Ów incydent to kolejne elementy do rosnącej liczby kosmicznych śmieci, zagrażających bezpieczeństwu na orbicie.

Intelsat 33e został wystrzelony w 2016 roku i miał za zadanie zapewniać szerokopasmową komunikację z orbity położonej 35 tysięcy kilometrów nad Oceanem Indyjskim. Problemy z nim były właściwie od samego początku. W 2017 roku z opóźnieniem osiągnął swoją docelową pozycję z powodu awarii głównego pędnika. Następnie, w trakcie działania, zużywał więcej paliwa niż przewidywano, co znacznie skróciło jego planowaną żywotność. Z tego względu firma Intelsat zmuszona była zgłosić roszczenie ubezpieczeniowe, jednak na czas ostatniej awarii satelita nie był objęty taką ochroną.

Reklama

Intelsat prowadzi obecnie śledztwo w sprawie przyczyn rozpadu satelity, jednak nie jest pewne, czy kiedykolwiek dowiemy się, co dokładnie było przyczyną tego incydentu. Co więcej, to nie pierwszy przypadek awarii w podobnym modelu. W 2019 roku inny satelita tego samego typu, też wyprodukowany przez Boeinga, także uległ awarii. To zaś zwraca uwagę na rosnące zagrożenie ze strony kosmicznych śmieci, które stają się coraz większym wyzwaniem.

Obecnie w przestrzeni okołoziemskiej krąży ponad 40 tysięcy elementów większych niż 10 cm oraz około 130 milionów drobnych fragmentów, mniejszych niż 1 cm, które mogą stanowić zagrożenie dla innych satelitów oraz przyszłych misji kosmicznych. Całkowita masa obiektów stworzonych przez człowieka w przestrzeni kosmicznej wynosi około 13 tysięcy ton, z czego około jednej trzeciej (około 4300 ton!) stanowią kosmiczne śmieci. Są to głównie pozostałości po rakietach, wycofanych z eksploatacji satelitach czy odłamkach powstałych w wyniku kolizji lub eksplozji.

Wiele z tych fragmentów jest zbyt małych, aby je namierzyć i skutecznie monitorować - a to już ogromne ryzyko tragedii. W czerwcu tego roku na orbicie rozpadł się inny satelita – RESURS-P1 – tworząc ponad 100 fragmentów możliwych do śledzenia, ale prawdopodobnie znacznie więcej mniejszych odłamków. Podobnie było w sierpniu - jeden ze stopni rakiety Długi Marsz 6A uległ fragmentacji, tworząc setki, a nawet tysiące fragmentów. I trzeba wiedzieć, że wszystkie te fragmenty poruszają się nierzadko z ogromnymi prędkościami. Nawet mały fragment kosmicznego śmiecia o masie 1 grama (0,001 kg), poruszający się z prędkością 7 km/s (7000 m/s), ma energię kinetyczną wynoszącą 24500 dżuli - to równowartość energii wystrzału z karabinu, co obrazuje, jak ogromne zniszczenia może spowodować tak mały obiekt. W przypadku większych fragmentów śmieci w kosmosie, energia kinetyczna może wzrosnąć nawet do setek tysięcy, a nawet milionów dżuli, co jest porównywalne z eksplozjami materiałów wybuchowych.

A wiecie, co jest najgorsze? Niby wiadomo, kto odpowiada za kosmiczny śmieć, ale trudno to egzekwować - szczególnie w przypadku bardzo małych obiektów. Zgodnie z Konwencją o międzynarodowej odpowiedzialności za szkody wyrządzone przez obiekty kosmiczne z 1972 roku, kraj, który wystrzelił obiekt, ponosi odpowiedzialność za ewentualne szkody. Jednym z nielicznych przykładów wyegzekwowania takowej odpowiedzialności jest nałożenie w 2023 roku PIERWSZEJ grzywny na firmę DISH Network (w wysokości 150 tys. dolarów) za takie obiekty przez Federalną Komisję Łączności USA. Nie wiadomo, czy podobne sankcje zostaną zastosowane w przypadku Intelsata 33e.

Jak na razie, śmieci w kosmosie możemy jedynie... monitorować. Naukowcy przebąkują o planowanych, koordynowanych deorbitacjach obiektów wychodzących z eksploatacji - ale co z tymi drobinami, które już są na orbicie? Cóż, planowane są wdrożenia przeróżnych innowacji, ale zbyt wczesne etapy, żeby w ogóle o nich poważnie myśleć. I tak oto wychodzi na to, że gdzie człowiek się nie pojawi - tam naśmieci. Słabo to świadczy o nas jako gatunku.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama